Rozdział 15

55 5 7
                                    

- No chyba na głowę upadłeś. - wpatrywałam się w Victora szeroko otwartymi oczami. Na samą myśl, że mam tam wrócić, krew zamarzała mi w żyłach.

- Ja? Coś ty.

- Jesteś niepoważny.

- Phi. Jestem śmiertelnie poważny. - spojrzał na dwór i się wzdrygnął. - Pieprzona burza. - mruknął.

- A co ty masz do burz?

Spojrzał na mnie z gniewną miną mówiącą „nie drażnij rekina".

- Po prostu ich nie lubię.

Uniosłam ręce w geście kapitulacji.

- Ok. Ty tutaj rządzisz. - rzuciłam okiem na wilki. - Ale ja tam nie idę.

- Idziesz, idziesz. Właśnie ty nam najbardziej pomożesz.

- J-ja? - spytałam drżącym głosem.

- Tak. - kiwnął głową.

- Ja chyba mam tu coś do powiedzenia. - Erick wstał i do nas podszedł. Właściwie stanął nos w nos z Victorem. - Nie możemy jej narażać. Powinna tu zostać. Może i nie mam mocy, ale umiem walczyć. Poradzimy sobie we dwójkę.

Brunet pokręcił głową.

- Nie. Ona idzie z nami. Właściwie, sama odwali większość roboty. Musi się z resztą uczyć, a najlepsza jest praktyka.

- Nie. Nie ma mowy. - Erick dalej się stawiał i popukał drugiego palcem w pierś. Jedno puknięcie dla jednego słowa, jakby chciał to podkreślić. - Ona nie da sobie rady.

To normalnie włączyło mnie. Ja sobie nie dam rady? Ja? Miałam ochotę prymitywnie zawarczeć.
- To co mam zrobić? - wepchnęłam się pomiędzy ich dwoje, plecami opierając się o klatkę piersiową Ericka i stojąc kilka centymetrów od Victora. Po chwili zdałam sobie sprawę, że to nie było zbyt mądre stać tak blisko Victora. Moje ciało nie chciało mnie słuchać i reagowało okropnym gorącem oraz jakby wypełniało się energią. Delikatnie potarłam uda o siebie.

- Co? Aiden, nic nie robisz. Zostajesz w środku. - dalej sprzeciwiał się za mną, tuż przy moim uchu.

- Wybacz, ale nie ty o tym decydujesz. Troska troską, ale ja dam sobie radę. - powiedziałam z naciskiem, nie odwracając się.

- Ty się przecież panicznie boisz wilków!

- No i?

- No... przecież... odbiegniesz z krzykiem czy coś.

- Nie. Dam sobie radę. Idę.

- Nie...

- Cichaj. Idę i koniec kropka.

- Ale...

- Ćśś.

Victor przyglądał się nam z cieniem uśmiechu na ustach. Przez całą „dyskusję" wlepiałam w niego oczy. Oczywiście te jego zielone tęczówki cały czas mnie oszałamiały. Co ja do nich miałam? Obsesja? I ta jego twarz... te rysy... kuszący ślad zarostu... Wielu oddałoby wiele za takie usta albo rzęsy, już nawet nie wspominając o reszcie tego umięśnionego ciała. Nie zdziwiłabym się, gdyby niedługo trafił na listę najseksowniejszych mężczyzn świata.

Hm... miałam nadzieję, że nie przeszkadzały mu te dogłębne oględziny z mojej strony.

- Dobra, Aiden. Będziesz musiała zatrzymać czas i związać ich wszystkich.

- Ale... ja nie umiem tego dobrze zrobić. Co jak za słabo zwiążę? I nie wiem czy nadal mam siłę... - hmm... panika? Lekka może.

Przyjrzał mi się uważnie i odniosłam wrażenie, że używa swojej mocy.

Zagubiona W CzasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz