Zawodowcy

1.3K 77 3
                                    

                Stoję w kolejce do rzucania nożem do celu. Na macie treningowej stoi dziewczyna z widocznymi kośćmi policzkowymi z dwunastki. Niezdarnie rzuca nożami, daleko od wymierzonego celu. Przy każdej próbie akompaniuje jej grupa zawodowców, która raz śmieje się, raz klaszcze, co wcale nie pomaga jej w celności. Następny na matę wchodzi wysoki, bardzo chudy chłopak, może w moim wieku. Wygląda mi na dziesiątkę, ale nie jestem pewna. Jest łysy, na twarzy nie ma ani jednego włoska. Ma trochę lepszego cela niż jego poprzedniczka, jednak nie powstrzymuje to zawodowcy za moimi plecami.

-To jakieś żarty! –Kpi dziewczyna z jedynki, która stoi poza kolejką. –Nawet moja młodsza siostra lepiej rzuca nożami niż ta Dziewiątka!

Chłopak zatrzymuje się w miejscu, z uniesionym nożem, co powoduje jeszcze większy wybuch śmiechu między zawodowcami. Dziewiątka robi mocny zamach. Nóż trafia prosto w głowę. To nie ucisza jednak publiczności.

-Pan „odizolujmy się od świata zewnętrznego" się zdenerwował! A ty skąd jesteś? –Chłopak za mną chwyta mnie z ramię.

Odwracam głowę w jego stronę. Jest tylko o połowę głowy wyższy ode mnie. Jego szare oczy kojarzą mi się z ostrzami noży, którymi za chwilę będę rzucała. Patrzę mu prosto w oczy, z lekko uniesionymi brwiami.

-Czwórka. –Mówię szybko i wchodzę na matę.

Po mojej prawej stoi mały stolik, na którym leży tuzin noży długości mojego przedramienia. Za plecami słyszę szmer podniecenia. Należę do zawodowców, czy tego chcę czy nie. Rzucam pierwszy nóż, który trafia prosto w klatkę piersiową manekina. Kolejne dwa trafiają w głowę, a reszta w brzuch. Słyszę za sobą gromkie brawa.

-W końcu jakiś godny przeciwnik! –Cieszy się chłopak z dwójki.

-Przecież to zawodowca. Czego oczekiwałeś? –Prycha rozbawiony szarooki z jedynki.

-Ktoś się komuś spodobał. –Szturcha go dziewczyna z jedynki.

Czuję na sobie czyiś wzrok. Odwracam się, za mną stoi Lilian. Staje ramię w ramię ze mną i wpatruje się intensywnie w trybutów z jedynki i chłopaka z dwójki.

-Czwórka, jak sądzę. –Wita go szarooki. – Jestem Silk. To jest Amber, z mojego dystryktu, a tu stoi Neron. Neronie, gdzie znikła Helena?

-Chyba poszła postrzelać z łuku. No wiesz, babskie narzędzie.

-Uważasz, że łuk nie jest godnym przeciwnikiem? –Mówi z wyższością Helena, która zbliża się do nas z podniesioną głową. Gdy staje przy swoim towarzyszu wytrzeszcza na mnie oczy. –Czy to ta łuskowata? –Unosi zbyt wysoko brwi.

-Tak. Dobrze rzuca nożem. –Tłumaczy Silk. W jego głosie słyszę wyzwanie.

-Ktoś komuś wpadł w oko jak widzę. To jedyny powód, dlaczego się z nią zadajesz?

-Dopiero ją...

Ale Helena nie czeka długo na jego wytłumaczenie. Łapie mnie za przegub i ciągnie w miejsce, z którego sama przyszła. Już z daleka widzę małą kolejkę do strzelania z łuku. Gdy tylko podchodzimy, kolejka odsuwa się. Każda głowa jest skierowana na moją towarzyszkę, która najwyraźniej wzbudza lęk. Chłopak z dwunastki, który właśnie chwytał za łuk wycofał się z nim, przyciskając go do piersi.

-Kolejka. –Mówi buntowniczo.

Helena wybucha zduszonym śmiechem, jakby opowiedział kiepski kawał. Wpatruje się w niego z szyderczym uśmieszkiem. Rozgląda się po obecnych, jakby oczekiwała, że razem z nią zaczną się śmiać.

-Oddaj ten łuk, chyba że chcesz umrzeć jako pierwszy. Z mojej ręki.

W kolejce słyszę pisk. Odwracam się. Między dwójką wysokich chłopaków stoi niska dziewczynka, możliwe że z dziesiątki. Gdy zauważa, że przyglądam się jej chowa się między innych trybutów. Dwunastka wciąż stoi z łukiem, jakby ochrona swojej godności była jego najważniejszym zadaniem.

-Jakiś problem?

Dochodzi do nas reszta zawodowców, łącznie z Lilianem. Chłopak z łukiem rozgląda się zdumiony, jakby szukał pomocy. W końcu odkłada go na blat i odchodzi, a razem z nim dziewczyna z jego dystryktu, którą widziałam wcześniej podczas rzucania nożami. Helena podchodzi z dumą do łuku i podaje mi go, razem z kołczanem pełnym strzał. Zakładam go przez ramie i staję na linii. Przede mną wisi pięć tarcz, z czego trzy kiwają się na boki. Wyciągam jedną ze strzał i nakładam ją na cięciwę. Tata uczył mnie kiedyś strzelania z łuku, jakby już wtedy wiedział, że kiedyś mi się to przyda. Mimo że nie jest to popularna broń u nas, tata dobrze znał się na strzelaniu. Uczyłam się przynajmniej raz w tygodniu, od kiedy byłam w stanie wziąć udział w dożynkach. Nawet jeżeli nie mógł zapewnić mi, że nie dostanę się na igrzyska, chciał się upewnić, że dam z siebie wszystko. Dlaczego więc nie pojawił się na pożegnaniu? Dlaczego poddał się na samym końcu, jeżeli przez moje całe życie przygotowywał mnie do możliwości, że zostanę wylosowana. Do oczu napływają mi łzy. Mrugam szybko, aby się ich pozbyć i naciągam cięciwę. Strzała trafia prosto w ruszającą się tarczę. Wycieram pośpiesznie łzy i odwracam się do grupki zawodowców. Helena trzyma dłoń na ramieniu Liliana i uśmiecha się dumnie.

-No dobrze. Może z nami zostać. –Mówi z lekką aprobatą. –Teraz twoja kolej, Lilianie. 

67. Głodowe IgrzyskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz