-Zjadłaś coś? –Pyta Dot, podając mi koszulkę, którą mam ubrać.
Nie odpowiadam, nawet na niego nie patrzę. Stylista nawet nie powtarza pytania, po prostu podaje mi legginsy. Nie widzę kurtek ani niczego ocieplającego. Mimo złego humoru cieszę się, że nie trafię w zimne środowisko. Ubieram się, staję przed windą, która zawiezie mnie na arenę. Słyszę odliczanie, wchodzę. Obracam się w stronę Dotiego, który zerka na wielki, pstrokaty zegarek. On marnuje tutaj swój czas, a ja modlę się, aby się zatrzymał. Żołądek podjeżdża mi pod gardło, serce zastępuje jego miejsce. Wyjeżdżam do góry, zostawiając zadowolonego Dotiego. Przez chwilę otacza mnie czerń, następnie oślepia światło. Gdy oczy przyzwyczajają się do jaskrawych kolorów, czuję jak serce bije w brzuchu. Jesteśmy ułożeni w losowej kolejności, jednak od razu zauważam Liliana. Nasz wzrok krzyżuje się. Wpatruję się w niego przez chwilę, a następnie szukam Silka. Uzgodniliśmy, że na arenie spotkamy się za rogiem obfitości, gdy tylko skończy się rzeź. Nie chcę w niej brać udziału, ale wiem, że jestem do tego zmuszona. Zawodowcy prawdopodobnie odrzuciliby mnie z grupy, gdyby zobaczyli, że nie chcę dołączyć do jednej z ważniejszych walk na igrzyskach. Silk krzyżuje ze mną wzrok, kiwa głową, przyjmuje pozycję startową i skupia się na rogu. Staram się zrobić to samo, ignorując rosnącą we mnie panikę. Po mojej lewej dostrzegam Helenę, która uśmiecha się złowieszczo do siebie. Modlę się w duchu, aby nie dźgnęła mnie nożem przez przypadek.
Słyszę gong, ruszamy. Biegnę z całych sił, aby chwycić noże, którymi mogłabym rzucać albo przynajmniej jeden, którym mogłabym się bronić. Prawie rzucam się na podest ze sztyletami. Z rozpędu popycham je i lądują na ziemi obłożonej trocinami. Trzymam nóż w obydwóch rękach, kucam i patrzę na rzeź. Wszędzie widzę krew, wycofuję się powoli w głąb rogu, w którym są bardziej cenne rzeczy. Przerzucam kołczan przez klatkę piersiową, odkładam obok siebie noże i naciągam cięciwę ze strzałą. Rozglądam się w poszukiwaniu Liliana oraz Silka. Ten drugi radzi sobie bez problemu, mordując jakiegoś chłopaka. Lilian wycofuje się z nożem od dziewiątki. Mógłby go zaskoczyć zwinnością i szybkością, ale on cofa się ze strachem. Strzelam w dziewiątkę, trafiam w bok. Ledwo słyszę jego krzyk przez panujący harmider. Większość już uciekła, inni albo walczą albo leżą martwi. Lilian patrzy w moim kierunku, gotowy się schować, ale gdy zauważa moją skoncentrowaną twarz uspokaja się odrobinę. Naciągam ponownie strzałę na cięciwę, trzymając łuk opuszczony, lecz gotowy do celowania. Rozglądam się ponownie. Widzę, jak Helena celuje łukiem w uciekającego chłopaka. Krzywię się. Przez głowę przechodzi mi myśl, aby strzelić w Helenę. Karcę się, wstając. Przy rogu jest tylko nasza szóstka.
-Zabierajcie, co chcecie i ruszamy na poszukiwania. –Woła Neron, zabierając sztylety.
Sięgam po jakiś plecak i przyczepiam do niego znalezione wcześniej noże. Zabieram też wodę i inne przydatne rzeczy. Wychodzę z rogu i rozglądam się po raz pierwszy po arenie, aż zapiera mi dech. Znajdujemy się w opuszczonym parku rozrywki. Widziałam takie w książkach do historii. Ludzie przyjeżdżali tutaj, aby się bawić. Wpatrując się na wielkie koło z przypiętymi wagonikami nie mogę uwierzyć, że ktoś mógłby czerpać z tego frajdę.
-Musimy znaleźć siedzibę, aby...
-Ruszamy teraz, póki są oszołomieni. –Warczy Neron, przerywając Amber.
-Zgadzam się z Nerem. –Uśmiecha się Silk, wpatrując się w wielkie koło.
-Mamy jakiś określony kierunek czy tylko idziemy przed siebie? –Pyta Lilian.
Zerkam na niego, a potem machinalnie na martwego chłopaka, którego postrzeliłam. Broniłaś Liliana, usprawiedliwiam się. Chłopak leży na brzuchu, twarzą do ziemi. Jedną rękę ma całą czerwoną, druga leży pod brzuchem. Strzała sztywno wystaje z jego boku. Podchodzę do niego, wyciągam ją i wkładam do kołczanu. Jemu i tak już jest to obojętne.
-Sądzę, że powinniśmy wybrać szefa. –Mówi Amber, wpatrując się w szarookiego chłopaka. –Głosuję na Silka.
-Ja sądzę, że powinien rządzić Neron. –Mówi Helena.
-Zgadzam się na Nera. –Kiwa głową Silk.
Neron uśmiecha się do Silka.
-Helena. –Mówi.
Silk wpatruje się w niego, jakby dostał w twarz. Nie odzywa się jednak, tylko patrzy na Liliana.
-Ty. –Mówi, wpatrując się w niego.
Dopiero po chwili zauważam, że decyzja należy do mnie. Zerkam to na Silka, to na Nerona. Mogłabym wybrać kogoś innego, ale wtedy byłby remis między nimi. Przygryzam wnętrze policzka. Chłopak z pierwszego dystryktu patrzy na mnie łagodnie, jest uśmiechnięty. Drugi wpatruje się we mnie, jakbym była jego przekąską. Mimo strachu, który wzbudza we mnie ten drugi, uśmiecham się do Silka. Nie muszę mówić na głos, kogo wybieram. Amber tuli zwycięzcę, ale ten nawet nie zwraca na to uwagi. Wpatruje się on tylko we mnie, jakby chciał mnie wycałować z wdzięczności. Zapewne sądzi, że zrobiłam to na złość Neronowi i Helenie. Uśmiecham się przepraszająco do Heleny, która kiwa głową.
-To było głosowanie. Ktoś musiał... -Zaczyna, ale Neron kładzie jej dłoń na ramieniu. Po jej minie widzę, że użył do tego zbyt dużo siły.
-Ruszajmy w stronę jakichś budynków. –Mówi Silk, poprawiając plecak. –Większość tam poczułaby się najbezpieczniej.
-Nie lepiej najpierw przeszukać te otwarte atrakcje? –Pyta Lilian.
-To on tu jest szefem. –Warczy Neron z ledwo słyszalną zawiścią.
Lilian prycha, ale nie komentuje tego w żaden sposób. Silk odwraca się w stronę szeregu stoisk i budynków.
-Przeszukamy budynki. To najbardziej prawdopodobne miejsce.
CZYTASZ
67. Głodowe Igrzyska
FanfictionWdech, wydech... Zostałam wybrana na Głodowe Igrzyska... Nikt nie wierzy, że uda mi się utrzymać przy życiu dłużej niż dzień... Jestem ostatnim dzieckiem moich rodziców. Zostaną sami. A ja? Jako szesnastolatka umrę na arenie. Niech los wam zawsze sp...