Amber od dłuższego czasu siedzi przy Lilianie, starając się go uspokoić. Sponsorzy nie zostawią cię w takim stanie, powtarza, z kwadransu na kwadrans coraz mniej przekonująco. Ten zaś leży na podłodze, uciskając okolice brzucha. W przeciwieństwie do Amber on robi się coraz spokojniejszy, jakby pogodził się z myślą, że zginie w jakiejś małej budce, w której sprzedawano jakieś słodkości. Próbuję się przekonać, że to było do przewidzenia. Lilian wszedł razem z Neronem do budki, znajdującej się naprzeciwko tej, w której teraz siedzimy. Został zaatakowany z ukrycia, bez ostrzeżenia. Niesprawiedliwy pojedynek.
Staram się sobie wmówić, że właśnie ta niesprawiedliwość boli mnie najbardziej. Nie fakt, że to ja miałam umrzeć pierwsza. Jakbym już podświadomie chciała uchronić siebie przed oglądaniem śmierci jedynej osoby ze wszystkich tutaj, które przypominają mi dom. Nasz wzrok krzyżuje się. Kiwnięciem głowy wskazuje, abym podeszła. Podnoszę się i przechodzę na drugi koniec pomieszczenia. Lilian patrzy wymownie na Amber, która rozumiejąc aluzję odchodzi. Mijając ją jedyną rzeczą, którą zauważam to wielkie, smutne oczy.
-Orientujesz się może, ile czasu minęło? -Pyta, gdy siadam obok niego.
-Robi się szaro na dworze. -Mówię, wpatrując się w szparę między deskami, przybitymi do okna. Na cokolwiek, aby nie patrzeć na czerwień, która jest niemal wszędzie.
-Oni nie przyślą żadnych lekarstw. -Zauważa, wypuszczając szybko z płuc powietrze, jakby zduszony śmiech. Kończy się to jękiem bólu i skrzywioną miną.
-Nie mów tak. Organizatorzy pewnie specjalnie opóźniają dostawę, aby było trochę atrakcji. Zobaczysz, zanim się obejrzysz będziesz z nami polował na resztę...
-To nie są zwierzęta! -Warczy. -Brzmisz, jakby ci nie przeszkadzało to, że mordujemy ludzi.
-Staram się o tym nie myśleć. -Przyznaję.
-Jeżeli przeżyję...
-Kiedy wyzdrowiejesz. -Poprawiam go ostro.
-Jedyną osobą, którą zabije będzie Neron.
Pierwszy raz od dłuższej chwili spoglądam na jego twarz. Mimo bólu i bladości widzę zaciętość. Skręcam się, aby zerknąć na Nerona siedzącego w kącie pomieszczenia, ledwo widocznego przez mały dostęp światła. Nie odzywał się przez ten cały czas, nawet gdy Silk chciał go pocieszyć po stracie Heleny.
-Co tam się stało?
-Na pierwszy rzut oka pomieszczenie było puste, ale Neron zauważył ruch w kącie. Błagali nas, abyśmy ich zostawili. Zadźgał dziewczynę. Chłopak rzucił się na mnie. Helena wskoczyła do środka, chłopak nawet się nie zawahał, przecież Neron właśnie mnie wynosił. Raczej nie zauważył, że nagłe przybycie Hel tak go rozproszyło, że aż mnie zostawił.
-Jest w cichej żałobie. -Zauważam.
-W jakiej ty będziesz?
Mierzę go oburzonym wzrokiem. On uśmiecha się jedynie i zamyka oczy.
-Dlaczego wtedy ze mną zerwałaś?
-Nie czas na roztrząsanie tego wszystkiego.
-Zrobiłem coś źle? Może czegoś...
Słychać wystrzał armaty. Momentalnie jakiekolwiek rozmowy czy szumy cichną. Wsłuchujemy się w ilość. Cztery, pięć, sześć... Dziewięć wystrzałów. Jeden oznaczający Helenę. Zostało nas piętnastu, z czego piątka tutaj.
-Ilu jest twoich? -Słyszę głos Amber.
-Dwóch. Przy rogu. Twoich?
-Jeden. Też przy rogu.
-To nieludzkie... - Prycha pod nosem Lilian.
-Elie, ile jest twoich? -Pyta mnie Silk.
Widzę oburzone spojrzenie Liliana, które ignoruję, zwracając głowę w stronę Jedynki.
-Dwóch. Jeden zaatakował Liliana. Drugi miał Helenę.
-Większość jest naszą sprawką. -Zauważa Amber z satysfakcją. -Mamy nad tym kontrolę.
-Kontrolę? Śmierć Heleny uznasz za kontrolę? -Odzywa się Neron ochrypłym głosem. W małym pomieszczeniu jego głos brzmi, jakby krzyczał. -Może, abyśmy utrzymali kontrolę, zabijemy ciebie?
-Neron, nie przesadzaj. -Syczy Silk.
-Łatwo ci mówić. Ona jeszcze żyje.
-Jeszcze?!
-Macie zamiar wygrać we dwójkę? Powodzenia.
-Wybijemy wszystkich. Potem walczymy między sobą. Taka była umowa.
-Łamiąc umowę skazujesz się na śmierć. -Ostrzega Silk.
-Ona nie miała umrzeć teraz!
Cisza. Nikt nie komentuje, nikt nie odpowiada. Słychać jedynie stłumiony szloch dochodzący z ciemnego kąta w pomieszczeniu. On ma rację, Helena miała przeżyć, pomóc nam, a następnie z nami rywalizować. Nikt się nie spodziewał, że jeden z zawodowców umrze pierwszego dnia przez Dziesiątkę. Ciężko mi uwierzyć, że już nigdy nie zamienię z nią zdania, mimo że widziałam jej śmierć. Mimo że zabiłam jej mordercę. Pomściłam ją, Neron powinien przynajmniej zamienić ze mną jedno zdanie, należy mi się ono. Jej śmierć nie poszła na marne - upolowaliśmy dwójkę trybutów. Jutro czeka nas kolejny dzień kolejne polowanie. Musimy zabić ich jak najszybciej, aby nie dochodziło do takich incydentów.
Zerkam na leżącego obok mnie Liliana, który uśmiecha się, gdy tylko nasz wzrok się krzyżuje.
Lilian nie doczekał się lekarstw od sponsorów, nie budząc się już o świcie.
CZYTASZ
67. Głodowe Igrzyska
FanfictionWdech, wydech... Zostałam wybrana na Głodowe Igrzyska... Nikt nie wierzy, że uda mi się utrzymać przy życiu dłużej niż dzień... Jestem ostatnim dzieckiem moich rodziców. Zostaną sami. A ja? Jako szesnastolatka umrę na arenie. Niech los wam zawsze sp...