-Czyli ilu nam pozostało? -Zaczyna bez emocji Silk.
-Dziesięciu.
Już dawno minęliśmy budki. Mimo że nikt tego nie mówi wszyscy chcą się od nich oddalić jak najbardziej się da. Idziemy przed siebie, rozglądając się bez jakichś szczególnych starań. Nawet Neron, który wygląda na najbardziej rozbudzonego ciągnie stopami po nierównej nawierzchni.
Zemsta to jedyne słowa, które przychodzą mi do głowy. Przed oczami staje mi obraz Liliana, pływającego w małym basenie za moim domem. Był młodszy, weselszy. Jeszcze wtedy byliśmy przyjaciółmi, był moją miłością. Teraz jest martwy.
Zmuszam się, aby powtarzać w myślach moment, w którym nie odczułam jego pulsu, jakbym próbowała sobie udowodnić, że sobie tego nie wymyśliłam. Rozglądam się po grupie, nie widzę go. Ponownie wspomnienie ostatnich chwil.
Wycofuję się do tyłu. Neron trzyma się sam z przodu. Silk i Amber idą równo, ale nie odzywają się do siebie. Przygnębiająca atmosfera panuje między nami póki z oddali nie słyszymy krzyk.
-To nasza szansa. -Mówi Neron, ruszając biegiem.
-Przecież ta osoba pewnie już jest martwa. -Woła do niego Amber, zerkając na Silka sceptycznie, oczekując jego aprobaty.
W pierwszej sekundzie zgadzam się z Amber. Krzyk należy do martwej już osoby. Przecież nie możemy nic z tym zrobić, gdy pojawimy się na miejscu nadleci poduszkowiec, który zbierze ciało.
Nagle mnie olśniewa. Przecież na miejscu jest jeszcze morderca.
Ruszam biegiem. Kątem oka zauważam, że Silk bez zastanowienia robi to samo, zostawiając zdezorientowaną Amber z tyłu. Ta, nie mając większego wyboru, i zapewne również ze strachu przed zostaniem samym na arenie, biegnie za nami. Już dawno straciłam Nerona z pola widzenia, ale nie trudno zignorować i nie podążać za krzykiem przede mną. Gdy zauważam plecy przygarbionego Nerona krzyki cichną.
Na ziemi leży ciało, z jego klatki piersiowej wylewa się prawie czarna krew, zabarwiająca wszystko, czego się dotknie. Nad ciałem stoi chłopak, drobny, którego nigdy nie posądziłabym o morderstwo. Cały się trzęsie od nadmiaru adrenaliny, w lewej ręce trzyma zakrwawiony nóż. Neronowi nie trzeba tłumaczyć, że musi przygotować broń, aby ujść z pojedynku jeden na jeden z życiem. Jest o głowę niższy od nieznajomego, jednak dwa razy masywniejszy. Powoli, dokładnie wyciąga z pochwy długi sztylet. Pojedynek na ostrza.
Przygotowuję łuk, jedynie dla własnego bezpieczeństwa. Nie mam zamiaru bronić Nerona, należy mu się za przyczynienie się do śmierci dwójki naszych Trybutów. Opuszczam łuk, prawą ręką przytrzymując koniec strzały i cięciwę. Obserwuję dwóch morderców, gotowych do ataku.
-Nie wtrącaj się, Czwórka. - Grozi Neron.
Powstrzymuję się od strzelenia mu w łydkę, która napina się, gdy rzuca się do ataku.
Przepychanki, cięcia, czysty chaos, zero strategi. Jeżeli Neron przegra, to ja przyczynię się do kolejnej ofiary. Rodzina nieznajomego będzie mnie nienawidziła, póki nie umrą, przekazując nienawiść do mojego dystryktu swoim potomkom. Jeżeli zginie Neron, jego rodzina będzie po części winiła mnie za jego śmierć. Przecież go nie obronię, nie naciągnę strzały na cięciwę dla niego, nie wypuszczę jej, zanim nieznajomy zada śmiertelny cios. Nie trzeba mnie znać, aby wiedzieć, że nawet jeżeli ta śmierć nie wzbudzi we mnie radości, to z pewnością uznam to jako zemstę za Liliana.
Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę z tego, że jestem gotowa do strzału. Z tego, że szpic mojej strzały podąża za walczącą dwójką, nie mogąc się zdecydować, kogo wybrać na główny cel.
Ostrze przecina cicho gardło, z ust przegranego wydobywa się syk zaskoczenia i przerażenia. Pada ciężko jak kłoda na plecy, starając się zatamować na próżno krwotok. Neron stoi dumnie nad nieznajomym, patrząc na jego ostatnie momenty. W pewnym momencie przechodzi go potężny dreszcz i rzuca się do niego. Klęcząc wbija mu oburącz nóż w klatkę piersiową, jakby nie był świadomy tego, że poderżnięte gardło jest wystarczająco drastyczne. Gwałtownym zwrotem głowy oczekuje jakiejś reakcji Trybuta, który jest już skupiony na tamowaniu ubywającej krwi.
Neron powtarza czynność, ponownie oczekując jakiejkolwiek reakcji. Gdy jej nie uzyskuje, dźga go jeszcze raz i jeszcze raz, już nie sprawdzając jego zachowania. Nie przestaje, nawet gdy ciałem biedaka przestają wstrząsać dreszcze agonii.
Stoimy tak w trójkę, obserwując szaleńcze zachowanie pobratymca. Kątem oka widzę, jak Silk powstrzymuje Amber przed zatrzymaniem go.
-Chcesz skończyć jak on? -Pyta.
-Nie możemy tak mu pozwalać bezcześcić ciała Szóstki! -Mówi, prawie przez łzy.
Silk waha się przez moment, wstrzymując oddech. Bez zastanowienia podnoszę łuk i celuję w głowę Nerona.
-Neron! -Krzyczę najgłośniej jak potrafię.
W pierwszym momencie nie widzę reakcji, jednak kiedy wypuszczam strzałę obok niego przerywa, odwracając w moją stronę głowę.
Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam takiej dumy w oczach dorosłego człowieka. Jego szeroki, obłąkany uśmiech aż mnie pyta, "Jak mi poszło, jesteś dumna?". Otwieram z szoku usta, ale nie mówię nic. Cisza między nami, napięcie i oczekiwanie jest niemalże namacalne. Moje przerażenie rośnie z sekundy na sekundę, tak samo jak jego uśmiech i duma ustępuje grymasowi i wściekłości. Wstaje z nożem w ręku, pozostawiając liczne, wciąż krwawiące dziury na nieznajomym.
Czerwień. Nie jestem w stanie skupić się na niczym innym niż na czerwieni, który pokrywa każdy milimetr jego ciała i ubrań. Czuję ją nawet z tej odległości - odór rdzy i śmierci.
Podnoszę łuk, celując w głowę.
-Nie rób tego. -Ostrzegam go, wiedząc, że dużo nie zdziałam. Czekam tylko na moment, w którym będę mogła bez skrupułów wypuścić strzałę.
Puszczam cięciwę w tym samym momencie, w którym on rzuca się w moją stronę. Gdy robi unik, a strzała przelatuje po jego lewej stronie czuję jak zapada się nade mną ziemia.
CZYTASZ
67. Głodowe Igrzyska
FanfictionWdech, wydech... Zostałam wybrana na Głodowe Igrzyska... Nikt nie wierzy, że uda mi się utrzymać przy życiu dłużej niż dzień... Jestem ostatnim dzieckiem moich rodziców. Zostaną sami. A ja? Jako szesnastolatka umrę na arenie. Niech los wam zawsze sp...