Jesteś moim faworytem

489 54 12
                                    

17.
- Przyniosłem ci zupy. – powiedział Gregor i podał jej miskę z gorącym posiłkiem.
Lizzy podniosła się z łóżka i szybko zjadła. Nie zważając na sprzeciwy Schlierenzauera chwilę potem skierowała się do wyjścia.
- Skarbie, z tą nogą nie powinnaś się za dużo ruszać. Zostań tu, a ja się tobą zajmę. – podszedł do niej i ją przytulił od tyłu. – Tak za tobą tęskniłem.
Ciepło jego ciała jakby ją uspokoiło i na moment rzeczywiście chciała z nim zostać w pokoju. Uwielbiała w nim to, że był taki czuły i kochający wobec niej, ale wiedziała, że teraz musi zrobić coś innego.
- Nic mi nie jest. Czuję po prostu, że powinnam być teraz z drużyną.
Gregor się nie poruszył. Być może przemówiło przez niego zrozumienie. Sam wiedział, jak istotny może być dla kogoś zespół.
- Dobrze. Idź. – powiedział ze zrezygnowaniem.
Bez słowa wyszła, jedynie na krótki moment na niego zerknęła i posłała przepraszający uśmiech. Potem pognała korytarzem na jednej nodze do drzwi przed które wcześniej przyprowadził ich Saverio. Miała nadzieję, że znajdzie tam jeszcze Kennetha. Weszła do środka i rozejrzała się. Zastała tam jedynie Astrid i Victora.
- Lizzy, co ty tu robisz? – spytała się Astrid, patrząc na nią z troską.
- Szukam... trenera – skłamała. Nie sądziła, by powiedzenie prawdy było w tym wypadku najrozsądniejsze. Nie chciała więcej pytań w związku z nią i Kennethem, a ich na pewno nie uniknie.
- Poszedł na pomost dla trenerów. Zaraz skacze Johann. – odpowiedział Victor.
- Och, to ja tam do nich pójdę. – dodała.
- Zaczekaj! – krzyknęła Astrid – Lizzy, wszyscy jesteśmy ciekawi, jak minęła ci podróż z naszym cudownym sportowcem!
Nie miała teraz najmniejszej ochoty na to odpowiadać gdyż wiedziała, że plotki rozniosą się z prędkością światła i wkrótce dojdą też do uszu Kennetha. I choć Astrid była jej najlepszą przyjaciółką w kadrze, a Victor naprawdę dobrym kumplem, zdawała sobie sprawę, że asystentka Stöckla nie wytrzyma długo z językiem za zębami. Postanowiła ich zadowolić krótką odpowiedzią.
- Nic nadzwyczajnego. Pomógł mi, kiedy było trzeba i jakoś daliśmy radę.
Victor wzruszył ramionami, jakby to mu wystarczyło, ale po Astrid było widać, że jeśli nie teraz to później ma zamiar ją dręczyć. Nie odezwała się jednak słowem i nie dopraszała o więcej szczegółów.
Lizzy uznała to za znak, by iść. Tak więc zrobiła.

- Nie pozwolę ci wejść na pomost czegokolwiek byś nie próbowała – zakomunikował Alex. Od minuty prowadzili konwersację ponieważ przyszła psycholog chciała dołączyć do trenera na pomoście na zewnątrz.
- Co ci tak zależy? Nic mi przecież nie jest. Dam radę.
- Wolę nie ryzykować, jesteś potrzebna w naszym zespole.
- W życiu bym nie powiedziała, że to ty szefie mi to powiesz – rzekła ze śmiechem – Uważam jednak, że ta nadopiekuńczość jest zbędna i...
- Nie ma mowy, Elizabeth. – przerwał jej stanowczym tonem. – Uznaję tę rozmowę za zakończoną. – Po tych słowach z powrotem wyszedł na świeże powietrze.
- Jak tam mio caro? – spytał się ktoś zza jej pleców.
- Świetnie – odparła – Trener postanowił akurat dziś traktować mnie jak dziecko.
- Teraz wszyscy będą cię tak traktować – Saverio stanął obok niej.
- Nie pozwolił mi wejść na pomost.
- To mi potowarzyszysz tutaj. – Uśmiechnął się i ruchem ręki zachęcił, by pokuśtykała za nim do pokoju obok.
Podążyła w tamtą stronę, ale po drodze ktoś ją ujął za ramiona.
- Widzę, że świetnie sobie radzisz bez mojej pomocy.
Na widok Gangnesa zrobiło jej się ciepło na sercu. Starała się jednak tego nie okazywać zewnętrznie. Miał na sobie na wpół ubrany kombinezon narciarski, a na szyi gogle.
- Jakoś idzie. A ty, zaraz skaczesz?
- Tak. Nadal jestem twoim faworytem?
- Oczywiście, że jesteś.
Uśmiechnęli się do siebie szeroko i patrzyli przez parę sekund.
- Daniel, Kenneth zaraz skaczecie! – ktoś krzyknął.
Wtedy skoczek od niej odszedł i pokierował się ku wyjściu. Lizzy zacisnęła mocno kciuki, licząc na jego dobry wynik w konkursie.
Skierowała się na powrót do Włocha, który stał w drzwiach oparty o framugę. Najpewniej właśnie w tej pozycji przyglądał się ich krótkiej wymianie zdań. Głośno westchnął, gdy Lizzy stanęła obok niego.
- Ach, wy nawet nie wiecie, jak miło się wam przygląda.
- O czym ty mówisz? – dziewczyna udała głupią, jakby nic nie zauważyła.
- Iskry między wami lecą, że aż trudno się nie poparzyć.
- Przestań mówić takie rzeczy.
- To same fakty.
- Ja bym raczej wolała obejrzeć konkurs niż ich wysłuchiwać.
Saverio pokiwał głową.
- Niech ci będzie – Wpuścił ją do środka, gdzie zamierzali śledzić losy skoczków.

- Proszę państwa konkurs trwa, a skoku nie oddało jeszcze tylko 3 skoczków. Wydaje się, że już nikt nie przebije tego rewelacyjnego występu Stefana Krafta. 132 metry to naprawdę wspaniały wynik, ale przecież to jest sport, jest nieprzewidywalny i zdarzyć się może wszystko.
Tym komunikatem norweskiego komentatora Lizzy i Saverio rozpoczęli oglądanie, jak się okazało końcówki konkursu. Psycholożka jednak była wdzięczna, że w ogóle tu zdążyli, dlatego nie narzekała. Teraz tylko z mocno bijącym sercem przyglądała się konkursowi.
- Teraz właśnie na belkę startową wchodzi jeden z reprezentantów naszego kraju, Daniel Andre – Tande . Ten młody chłopak w tym sezonie radzi sobie wyśmienicie więc mamy nadzieję, że także dzisiaj popisze się formą. – W tym momencie Daniel wystartował. Poleciał wysoko i wylądował naprawdę daleko. – Tak! Jest 130,5 metra w wykonaniu Daniela! I nie ma wątpliwości, że chociaż nie prześcignie Austriaka to zajmie w tej chwili 2 miejsce. – podsumował rozemocjonowany komentator.
Lizzy i Saverio zaczęli klaskać przed telewizorem.
- Ale proszę państwa, teraz przyszedł czas na tegorocznego triumfatora na wielu konkursach. Oczywiście mowa tu o Peteru Prevcu. Ten Słoweniec jeśli dobrze skoczy zawsze zostawi resztę daleko z tyłu. Tak więc Stefan Kraft ma się czego obawiać. I ruszył. Leci... Jak daleko... O rety, co za skok! Nie mogę wyjść z podziwu dla umiejętności tego skoczka. 134,5 metra i bardzo wysokie noty za styl. I staje się faktem to, że mamy nowego lidera!
Lizzy pokiwała z uznaniem głową bo musiała się zgodzić ze speakerem, że umiejętności Prevca były niesamowite. Co nie zmieniało jednak faktu, że był hipokrytą w codziennym życiu.
- Teraz już tylko od jednego zawodnika zależy jak ułożą się wyniki dzisiejszych zmagań. Jedno jest natomiast pewne, będziemy mieli jednego Norwega na podium. Tylko na którym miejscu? To wszytko leży teraz na barkach Kennetha Gangnesa. Wiemy, że on umie świetnie skakać, wiemy, że ma umiejętności, ale jak mówiłem wcześniej: to jest sport i może się wydarzyć wszystko.
Lizzy obserwowała siedzącego na belce Kennetha i odruchowo mocniej zacisnęła ręce. Popatrzyła po jego twarzy. Był skoncentrowany, oddychał głęboko. Potem uniósł głowę do góry i rozpoczął. Jechał na nartach i jechał, a im bliżej był wyskok, tym mocniej biło serce Lizzy. Starała się to opanować i nie dać Saverio powodów do dziwnych podejrzeń, które nawet nie byłyby prawdziwe. Nagle Gangnes poleciał.
- Wysokie wybicie może dać szansę na daleki skok... Tak! Tak! I właśnie tak się dzieje! Niesamowity występ Kennetha Gangnesa w Lathi! – na telebimach ukazała się jego szczęśliwa twarz. Zaraz potem odległość, jaką osiągnął. – 135 metrów! Właśnie tak się skacze! Noty od sędziów też piękne, jednak liczba punktów bardzo zbliżona do tej Petera Prevca. Pytanie więc, czy Norweg go wyprzedzi?
Lizzy ledwo wytrzymała czas oczekiwania na ostateczny wynik. Tak bardzo chciała zwycięstwa dla Kennetha, ale przecież nie mogła nic zrobić jeśli jednak przegra. Tak czy tak była z niego bardzo dumna.
Po chwili na pasku z wynikami obok nazwiska Kennetha pojawiło się miejsce które zajął. Stanęła tam jedynka.
Po tym nie usłyszała już nic poza krzykami szczęśliwego komentatora i nawoływaniem Saverio.

Chciała osobiście pogratulować mu zwycięstwa, ale zaraz po konkursie Stöckl wziął go na konferencję prasową. Chciała więc poczekać, ale zjawił się Gregor, który zaniósł ją do pokoju. Resztę wieczoru przeleżała w jego ramionach aż do czasu, gdy zasnęła.
Następnego dnia konkurs się nie odbył. Pogoda nad Lathi się pogorszyła i jeśli wierzyć prognozą, nad resztą Skandynawii również. Trener zapowiedział więc wcześniejszy wyjazd do Norwegii. Cała kadra krzątała się więc od południa po hotelu i skoczni, zbierając sprzęt. Właśnie wtedy Lizzy mogła sobie pozwolić na odrobinę samotności. Wcześniej jak nie Saverio, Anders, Johann czy Daniel to Gregor, którzy uważali, że nie można jej odstąpić na krok bo albo się przewróci, albo potłucze.
Teraz miała parę minut dla siebie, które postanowiła wykorzystać na podsumowanie wiadomości na temat Kennetha.
Zaczęła się zastanawiać.
Był skryty.
Prawie nikomu nie ufał.
Nie chciał, aby ktoś go poznał.
Nie miał wzorców.
Całe jego życie kręciło się praktycznie tylko wokół skoków.
Był samotny. A Saverio uważał, że to skomplikowane.
I za żadne skarby na świecie nie chciał się zbliżyć do Lizzy. Dziewczyna czuła, że nie chodzi tu tylko o płaszczyznę zawodową.
Wypisała to wszystko na kartce i starała się połączyć fakty. Ale z tego wszystkiego tylko jedna rzecz wydawała się być pewna.
Kennetha ktoś zranił i to mocno.

~~~
Mam nadzieję, że wam się podoba. Carmen

Life Support [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz