Narty na nogi

471 53 10
                                    

Pukanie rozległo się nagle i rozeszło po całym pokoju. Lizzy otworzyła oczy, szybko wstała i uchyliły drzwi. Za nimi spostrzegła Victora.
- Lizzy? Co tu robisz? – spytał, nie kryjąc zdziwienia.
Dziewczyna szybko się otrząsneła i wróciła do świata.
- Można powiedzieć, że rozmyślam. A ty?
- Przyszedłem wziąć dodatkowe narty.
Psycholożka wytrzeszczyła oczy.
- To trening już się zaczął?
Obiecała Kennethowi, że na niego przyjdzie.
Victor jeszcze bardziej się zdziwił i popatrzył na nią z ciężkim szokiem.
- Za chwilę zaczyna się konkurs!
- Co? – wykrzyczała, a potem sprawdziła godzinę na swoim telefonie. Wskazywał 17.24.
Cholera! Spędziła w odosobnieniu prawie 3 godziny i nawet nie zdawała sobie sprawy z upływającego czasu! Co gorsza, opuściła trening, na który zaprosił ją Gangnes i na który obiecała przyjść. Niby drobnostka, ale z powodu, że się zobowiązała i nie przyszła, poczuła się jak najgorszy człowiek na świecie. Zaczęła więc gorączkowo wkładać buty. Następnie narzuciła na siebie kadrową kurtkę i wyszła z kwatery w kierunku skoczni. Jedyne co mogła zrobić w tej chwili było stawienie się na zawodach o czasie. I przeproszenie Kennetha oczywiście.
Dotarła do pomostu trenerskiego równo o 17.30. Konkurs rozpoczęli Finowie, więc Lizzy miała czas rozejrzeć się za swoją ekipą. Znalazła ich po chwili. Trener z Johannem i Andersem stali za Polakami i czekali na swoją kolej.
- Litości dobry Boże!
- Cześć, Lizzy! – krzyknęli chłopaki na raz.
- Czego tu szukasz młoda młoda damo? – spytał Stöckl z tą złośliwością w głosie.
- Chcę porozmawiać z Kennethem. W tej chwili. – rzuciła pewnie.
Alex poczerwieniał, gdy usłyszał imię swojego zdolnego podopiecznego. Zaczął mówić w tym samym momencie, co Forfang i Fannemel.
- Niestety go tu nie ma.
- Jest w pomieszczeniu na szczycie skoczni.
Lizzy uśmiechnęła się serdecznie do chłopaków.
- Nie mogłabym mieć lepszych kumpli od was. Dzięki.
Pognała, jak najszybciej mogła na samą górę. Na szczęście było to blisko, dalekich dystansów jej niedawno skręcona kostka mogłaby nie znieść. Dotarła tam i otworzyła drzwi do pomieszczenia, w którym wręcz roiło się od skoczków. Przeplatali się tu Austriacy, Niemcy, Polacy, Japończycy. Lizzy próbowała się między nimi przedostać, nie zwracając uwagi na to, że są to najlepsi zawodnicy na świecie. Ale jak nie podnieść oczu na Andreasa Wellingera albo Roberta Kranjca? Najchętniej poprosiłaby ich wszystkich o autograf, ale przyszła tu do konkretnej osoby i nie miała czasu na nowe znajomości. Zaczęła wypatrywać więc intensywniej pewnego Norwega. Wreszcie dostrzegła go, szybko ubierającego kombinezon.
- Kenneth! – krzyknęła.
- Lizzy? – odwrócił się momentalnie i popatrzył na nią. – Co tu robisz?
- Nie przeszkadzam ci? – spytała, patrząc na gogle, które starał się założyć.
- Mam dosłownie minutę. – powiedział. – Ale nie szkodzi jeśli się chwilę spóźnię.
- Chcę Cię tylko przeprosić. – odparła bez owijania w bawełnę. – Za to, że nie przyszłam na trening.
Uśmiechnął się do niej słabo.
- Nic nie szkodzi.
- Straciłam poczucie czasu...
- Rozumiem, pewnie miałaś ważniejsze sprawy.
- Wcale, że nie. I dlatego jest mi tak głupio. Kenneth, strasznie cię przepraszam.
- A ja ci mówię, że nic się nie stało.
Odetchnęła głęboko.
- Naprawdę?
- Tak. Naprawdę. – obdarzył ją nieco mocniejszym uśmiechem.
Lizzy nie wytrzymała i rzuciła się mu szyję. Objęła go z całej siły. Bała się, że może mu się to nie spodobać, ale po chwili poczuła jak on również ją przytula. To był najprzyjemniejszy moment od początku dnia. Chciałaby tak zostać chociaż parę minut. Ale mieli tylko sekundy. Po momencie on musiał wyjść. Zanim jednak to zrobił szepnął jej do ucha.
- Jeśli dzisiaj wygram...

~~~
To taki krótki wstępik do kolejnego fragmentu. Czekajcie więc na niego, jest w fazie tworzenia!
Carmen

Life Support [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz