18.
- Moi drodzy, konkursy w tym tygodniu są o tyle ważne, że zwycięstwo w konkursie drużynowym zapewni nam podium w tym sezonie, a dobre występy indywidualne mogą pozwolić zawodników zdobyć wysokie lokaty w klasyfikacji generalnej.
Alex jak zawsze przed wyjazdem wczuwał się w rolę motywatora całej kadry, wygłaszając emocjonujące przemówienie. Lizzy dzieliła to na 2 części: gadka szmatka i plan zajęć. Przychodziła tam oczywiście z powodu drugiego punktu, ale także dlatego, że to był jej obowiązek. Miała wrażenie, że podobnie ma reszta współpracowników.
- ... Rozpiski waszych obowiązków są tutaj. – Stöckl wskazał plik kartek na stole obok. – Widzimy się jutro na lotnisku o 6.00.
Pracownicy zaczęli się rozchodzić na swoje strony, gdy trener jednoznacznie ogłosił koniec zebrania. Lizzy sięgnęła po kartkę ze swoim imieniem i nazwiskiem, a potem poszła razem z tłumem. Już jutro wyjeżdżali do Zakopanego. Miała mieszane uczucia na myśl o wyjeździe. Z jednej strony dawno nie miała czasu odpocząć w Oslo razem z Green Tea, która przez sezon mieszkała na wpół u niej, na wpół u sąsiadki. Nie ukrywała, że coś w tej izolacji było zachęcające. Jednak z drugiej strony była szansa kariery w kadrze, zwiedzanie świata oraz poznawanie swoich idoli. Nie mogła też zapominać o szansie kolejnego spotkania z Kennethem, który z jej świata zniknął na cały tydzień.
Nie wiedzieć dlaczego właśnie ostatni argument przekonał ją do wyjazdu.
Zakopane było pokryte śniegiem. Gdzie Lizzy się nie obróciła było biało. Na szczęście puchu nie było tyle co w Lathi lub Krakowie, do którego przylecieli 2 godziny temu. Im bardziej oddalali się od tego miasta tym mniej śniegu widzieli przed sobą. Niemce to odpowiadało bo nigdy nie przepadała za zimą. Po tym sezonie jednak wiedziała, że w pełni ją znienawidzi.
- Ale tu jest uroczo. – westchnęła Astrid, podziwiając widoki za szybą autokaru.
- To prawda. – zgodziła się Lizzy, która wyrwała się z zamyślenia.
Od prawie 120 minut myślała tylko o tym, że skoczkowie siedzą na tyle tego samego autokaru, a ona nie mogła z nimi porozmawiać. Tęskniła za chłopakami od tygodnia i potrzebowała się z nimi zobaczyć. Ale konkretnie po głowie chodziło jej tylko jedno, przeklęte nazwisko. To jego najbardziej potrzebowała spotkać.
„Ogarnij się Bieler! Co się z tobą dzieje?”.
Tego niestety nie wiedziała, ale nie miała teraz zamiaru się tym przejmować. Wróciła na ziemię i skupiła się na pięknych wysokich górach za oknem.
- Co ty na to, by kupić ciupagę i wybrać się na miasto w poszukiwaniu ciekawych miejsc? – zaproponowała Astrid.
- To zależy co rozumiesz przez ciekawe miejsca. – odpowiedziała Lizzy.
Jej przyjaciółka z uśmieszkiem wyszeptała jej na ucho.
- Na pewno nie pokój Gangnesa.
Stażystka wystrzeliła z palców jak z buzuki do drobnej blondynki i odrzekła:
- Wcale nie uważam, że miałoby to być interesujące miejsce.
- To tylko taka sugestia. – Astrid uśmiech cisnął się na twarz. Po chwili chichotała, a Lizzy mimowolnie poszła w jej ślady.
Zaraz potem autokar zatrzymał się przed hotelem.
Pół godziny później Lizzy wyszła z budynku z torbą podręczną na ramieniu gotowa, by jechać na skocznię. Zbliżała się do autokaru, gdy dogoniła ją Astrid. Nagle do ich uszu dotarły dziwne odgłosy. Zupełnie jakby ktoś darł koty. Zrobiły jeszcze parę kroków na przód i upewniły się, że dochodzą zza pojazdu.
Obeszły go dookoła i zobaczyły, że to Forfang, Fannemel oraz Saverio wygłupiają się jak dzieci. Johann tańczył w śmiesznym okrągłym kapeluszu, a Saver i Anders na całe gardło wyśpiewywali góralskie piosenki.
- Gwiazdeczko, jesteś! – krzyknął Forfang na jej widok.
- Też za wami tęskniłam. – powiedziała rozpromieniona ich obecnością.
- Ja też tu jestem jakby nikt nie zauważył. – Astrid podniosła rękę do góry i zaczęła nią wymachiwać.
- Spokojnie, Bella. Ja widzę cię doskonale. – zwrócił się do niej, jak zawsze grzecznie, Saverio.
Asystentka Stöckla się niemalże niezauważalnie zarumieniła.
- Właśnie ćwiczyliśmy nasze zdolności w tańcu i śpiewie góralskim. – powiedział z dumą Anders. – Myślicie, że nadajemy się już na górali?
Dziewczyny się zaśmiały.
- Jako psycholog powiem wam: cudownie, że próbujecie. Jako przyjaciółka: jesteście beznadziejni.
- Dzięki Lizzy. Naprawdę dzięki. – powiedział Forfang z podkowę na ustach. – A już chciałem rzucić skoki i zostać góralem.
Jego słowa wywołały rechot.
- Na ciebie można liczyć, mio caro. – Saverio był jak zawsze pozytywnie nastawiony do sytuacji. – Pewnie brakowało nam tych ozdobnych lasek. Prawda?
- To ciupagi. – dodała Astrid.
Saverio znów się wyszczerzył w jej stronę.
- Jak ty to pięknie wymawiasz. Ciu-pa-ga.
- Myślę, że normalnie. – odparła.
- Ani trochę. Jeśli będziesz mi to mówić częściej to zaprojektuję ci dom ze sporą zniżką. – Saverio puścił oczko do Norweżki, chwaląc się swoją posadą architekta.
Przyjaciółka Lizzy pokręciła głową.
- Cóż za końskie zaloty. – skwitowała.
- Wcale nie końskie. Mówię po prostu, że cudownie mówisz to dziwne słówko swoimi pięknymi ustami.
- Nie przesadzaj, ty... – Astrid nie znała jego imienia i zamilkła.
- Och, no tak. Wybacz, że się nie przedstawiłem. Jestem Saverio. – wyciągnął rękę, a ona swoją. – A jak ty się nazywasz, aniele?
- Jestem Astrid. – powiedziała spokojnie.
- Jakie piękne imię... – zaczął Saverio.
Astrid zaczęła z nim dyskutować, ale Lizzy nie słyszała, co mówi konkretnie gdyż Forfang i Fannemel do niej podeszli i ten drugi wyszeptał jej:
- Zostawmy ich samych.
- Świetny pomysł. – odpowiedziała.
Zaczęli się wycofywać po cichu. Doszli do krawędzi autokaru kiedy zza niej wyłoniła się postać i lekko zderzyła się z brunetką.
- Uważaj na głowę, Eli. Już raz byłem z tobą w szpitalu i nie chcę tego powtarzać.
Gdy Lizzy zobaczyła przed sobą Kennetha chciała tylko go przytulić i zacząć krzyczeć, jak bardzo za nim tęskniła. Jednak takie emocjonalne działanie nie byłoby dobre. Zwyciężył rozsądek. Odpowiedziała mu więc miło.
- Myślę, że nikt nie chce. I w ogóle to dobrze cię widzieć.
- Ciebie też.
- Nie rozmawialiśmy od ostatniego konkursu. Gratulacje. To był wspaniały skok.
- Dziękuję. – odrzekł cicho. Przez chwilę nic nie mówił jakby skończył swoją wypowiedź. Potem jednak dodał – Przepraszam, ale byłem w rodzinnym mieście.
- Jasne. To zrozumiałe, że chciałeś się zobaczyć z rodziną. – rzekła.
Popatrzył jej w oczy. Ona zrobiła to samo względem jego. Zatonęła w jego błękitnych tęczówkach na parę sekund, potem odwrócił głowę.
„Dobrze cię widzieć.”.
- Chłopaki! Wsiadajcie do autokaru! – krzyknął zza ich pleców Stöckl.
19.
Na skoczni Lizzy przejrzała swoje dzisiejsze obowiązki i ze smutkiem stwierdziła, że nie odbywa dziś podwójnej sesji tylko jedną, przed konkursem. Oznaczało to potworną nudę przez parę godzin. Nie miała pomysłu, jak spożytkować ten czas. Z braku własnych inicjatyw, stwierdziła, że pomysł Astrid z tym szukaniem interesujących miejsc nie jest wcale taki najgorszy. Ale nie znała tego miasta, a obawiała się, że jeśli teraz gdzieś wyjdzie może się zgubić i nie wrócić na czas do kwatery.
W tym momencie jak wysłannik z nieba pojawił się przed nią Daniel.
- Cześć – powiedział.
- Hej.
- Właśnie idziemy na serię próbną. Może miałabyś ochotę pójść z nami? – zapytał, pełny nadziei, że się zgodzi.
- Jasne. Nie mam planów więc chętnie. – uśmiechnęła się i podążyła za przyjacielem.
Wyszli na zewnątrz, gdzie czekał Stöckl i Forfang. Na jej widok, włosy szefa zaczęły wręcz siwieć.
- Elizabeth, cóż za miła niespodzianka. – powiedział Alex z przyklejonym uśmiechem do ust.
- Wiedziałam, że się pan ucieszy. – odparła jak zawsze rozbawiona jego reakcją. Podejrzewała od początku, że trener ją lubi.
- Chodźmy. – dodał i skierował się na skocznię, zupełnie ignorując jego osobę.
Lizzy szła za nim, otoczona przez Johanna i Daniela. Rozmawiali sobie o konkursach, imprezach i planach na lato. Wszystko na wpół poważnie, ponieważ przy połowie wypowiedzi tłumili w sobie chichot. Niemka mogła przysiąc, że czasami od śmiechu musiał się powstrzymywać sam Alexander. W sumie nic dziwnego, ale to był trener Norwegów i słyszeć jak dusi w sobie rechot było dziwnie.
Po chwili dotarli pod skocznię.
- Hej!
Lizzy zaskoczona nagłym wyskokiem Gregora zza jej pleców aż się wzdrygnęła. Ten jakby na znak, że to zauważył przytulił ją mocno i usiadł obok. Siedzieli na ławce, niedaleko sektora kibiców i z dołu przyglądali się próbnym skokom chłopaków na Wielkiej Krokwi. Do belki podchodzili po kolei. Przed chwilą był Anders, teraz czas na Johanna.
Alex pomachał ręką i dał mu znak, by zaczynał. Tak też zrobił i wylądował na 135 metrze. Lizzy była pewna, że cała ekipa na górze właśnie przybija piątki i cieszy się z rezultatu kolegi.
Johann tymczasem jechał na nartach w stronę Austriaka i psycholożki. Lizzy zaczęła wiwatowych na jego cześć, a ten z gracją próbował się kłaniać, co prawie że skończyło się upadkiem. Po nim imponująco dobry skok oddał Daniel. A po nim na belce startowej zobaczyła Gangnesa.
Westchnęła cicho i przyglądała się, jak startuje. Stöckl pozwolił mu na skok i po momencie wyleciał w powietrze. Wtedy jednak coś się stało. Wiatr zaczął niepokojąco silnie wiać, a skoczek zaczął się miotać w powietrzu. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy i modliła się w duchu, by nic mu się nie stało.
Potem wszystko działo się tak szybko. On upadł na ziemię i osunął się po niej kawałek w dół. Narty na jego nogach zostawiły ślady na śniegu.
- Kenneth! – tylko to jedno słowo wyrwało się z piersi Lizzy.
Nie wiedząc, co może zrobić, instynktownie wydostała się z objęć Gregora i rzuciła w stronę Norwega.
Gdy do niego dobiegła leżał na śniegu z zamkniętymi oczami. Przykucnęła przy nim i położyła rękę na jego plecach.
- Kenneth? Kenneth!? Słyszysz mnie? – mówiła z drżącym głosem. Miała nadzieję, że odpowie twierdząco.
Widok przysłoniły jej łzy, zaczęła nim delikatnie miotać, zmuszając go, by otworzył oczy.
- Obudź się! Słyszysz? Obudź!
I wtedy zareagował. Wciągnął głęboko powietrze i podniósł wzrok na nią.
- Lizzy...
- O Boże, jak dobrze, że nic ci nie jest! – powiedziała od razu.
- Jest w porządku. – dodał cicho.
- Musi cię jak najszybciej zobaczyć lekarz. – stwierdziła.
- Jest dobrze...
- Kenneth! Kenneth!
Do ich uszu dotarł jakiś głos. Z początku nie wiedzieli skąd dochodzi i rozglądali się dookoła. Potem jednak zobaczyli małą postać biegnącą w ich kierunku. Był to chłopiec w neonowo pomarańczowej czapce.
- Bruno! – stwierdził Gangnes o wiele bardziej energicznie.
Mały przybiegł i przytulił się do niego mocno.
- Nic ci nie jest? – zapytał.
- Nie. Wszystko w porządku.
- To dobrze, bo się martwiłem. – powiedział, na co Lizzy się rozczuliła. Wtedy malec przytulił także ją. – Nie płacz Lizzy, przecież jest dobrze.
Pokiwała głową i odpowiedziała:
- Wiem. Dziękuję.
Bruno zaczął ciągnąć Kennetha za rękę jakby chciał mu pomóc wstać. Psycholożka ujęła więc drugie ramię skoczka i w ten sposób wstali bez większych problemów.
- Wiesz Kenneth, że znam nowe słowo po norwesku? – Bruno zaczął skakać dookoła niego.
- Naprawdę? Jakie? – spytał.
- Foreldre! Czyli rodzice! – krzyknął uradowany.
- Brawo! Jestem z ciebie dumny mały!
- Nie jestem mały! Jestem najwyższy w klasie. – odrzekł oburzony 7-latek.
Lizzy i Kenneth się zaśmiali. Dziewczyna chwyciła chłopca na ręce i spytała:
- Czyli jednak dobrze się uczyłeś i przekonałeś rodziców, by tu przyjechać?
Pokiwał główką ochoczo i zaczął mówić:
- Z ostatniego dyktanda dostałem 2!
- To cudownie! – rzekła Lizzy.
Mały się zaśmiał i zwrócił się do nich:
- Wiedziałem, że was znajdę! Wiedziałem! A koledzy w szkole mi nie wierzyli jak mówiłem, że znam Kennetha Gangnesa.
- Na pewno zazdroszczą. – powiedziała Lizzy i patrzyła na Kennetha.
- No właśnie! – krzyknął chłopiec.
Małe rączki rozpostarły się i objęły szyje Norwega i Niemki. Bruno mocno ich przytulił. Lizzy, która nieczęsto to robiła, tym razem silnie uściskała chłopca. I Kenneth poszedł w jej ślady.
Potem przybiegł Alex, fizjoterapeuta i lekarz. Lizzy, z Bruno na rękach, oddaliła się.~~~
Obiecałam nowy fragment jutro, ale wstawiam go jeszcze dziś, ponieważ na jutro szykuję kolejny. Będzie się działo! A teraz, śmiało komentujcie ten. 😄
Carmen
CZYTASZ
Life Support [ZAWIESZONE]
RomanceLizzy jest młoda, ambitna i profesjonalna. Nic dziwnego, że to właśnie jej zaproponowano stanowisko nowego psychologa norweskiej kadry w skokach narciarskich. Ale zanim przejmie tę posadę musi dobrze poznać swoich pacjentów i pokazać, że umie trzyma...