Puste słowa

286 44 12
                                    

- Heeej. – przeciągle wypowiedział to słowo, jak włożył głowę w szparę między progiem, a drzwiami. – Jestem.
Jednak odpowiedziała mu cisza. A to dlatego, że Lizzy akurat poszła do łazienki, podczas gdy on starał się w słodki sposób ogłosić swoją obecność.
Dlaczego wybrała akurat ten moment? Zastanawiał się zawiedziony, że jego wielki powrót nie wyszedł. Wszedł więc do mieszkania i zaczął zdejmować kurtkę. Wtedy dziewczyna wyszła na korytarz i spojrzała w jego stronę.
- Kenneth! – krzyknęła i z biegiem rzuciła się mu na szyję.
- Lizzy! – przytulił ją do siebie i uniósł tak, że jej nogi dyndały w powietrzu.
- Nie słyszałam jak wszedłeś.
„Aha“. Jego mina wskazała zawód.
Po chwili się jednak rozpromienił i zapytał:
- Jak tam? Junior byłeś grzeczny?
- Tak, byłem tato. Zasłużyłem na nagrodę. – odezwała się Lizzy cienkim głosem.
- Zuch chłopak. Zobaczysz, będzie z niego super skoczek.
Pokręciła przecząco głową.
- O nie, nie, nie. Nie będziesz mu wybierał zawodu na przyszłość. – oznajmiła. – Ja tak, ale ty nie.
- Masz tupet. – powiedział i delikatnie popieścił jej szyję. Spowodował tym jej cichy śmiech i popiskiwanie.
- Jak w Oberstdorfie? – spytała nagle.
- Tak wysoko, że na pewno byś się pochorowała.
- Dzięki, wielkie dzięki.
- Ale mówię prawdę. Bydle wysokie do tego stopnia, że nawet chłopaki stwierdzili, że by cię z niego nie zrzucili.
- To naprawdę słodko z ich strony. Muszę im podziękować. – odparła.
Po momencie to Gangnes zadał kolejne pytanie:
- Jak z maluchem to już wiem, ale jak z tobą, kochanie? Wszystko dobrze?
Uniosła lekko ręce do góry i energicznie odpowiedziała:
- Skoro mam siłę, by się z tobą przedrzeźniać i na ciebie wskakiwać, to chyba jest w porządku.
Zachichotał.
- To dobrze. – przytulił ją tak, że jej głowa leżała na jego ramieniu.
Zaczerpnęła powietrza. W tej pozie dziewczynie się coś przypomniało, a ponieważ nie chciała tego ukrywać przed chłopakiem, chwilę później zaczęła mówić:
- Dzwonili do mnie, Kenny.
- Kto dzwonił? – spytał bez zaniepokojenia.
- Z prasy. Ktoś chciał mnie wypytać o dziecko.
Poczuła szarpnięcie, gdy Kenneth nagle rozluźnił uścisk. Spojrzał jej w oczy i z zaniepokojeniem spytał:
- Jak to? Kiedy?
- Wczoraj wieczorem. Jakaś kobieta próbowała wydobyć ze mnie informacje o ciąży.
- O co pytała?
Lizzy próbowała sobie przypomnieć najważniejsze pytania, a potem zwróciła się do Kennetha:
- Pytała, czy ty jesteś ojcem. To chciała przede wszystkim ze mnie wydobyć.
Cicho przeklnął pod nosem, ale Lizzy nie wiedziała już z jakiego powodu. Jak tylko wspomniała o rozmowie, zaczął się dziwnie zachowywać.
- Starałaś się ją spławić, prawda? – spytał nie tak jakby tego od niej wymagał, a raczej jakby przewidywał, jaką linię obrony przybrała Niemka.
- Tak. Ale nie do końca mi to wyszło. – odparła zła na samą siebie.
- Co się stało? – spytał.
- W roztargnieniu, potwierdziłam jej informację o ciąży.
Kenneth nie był raczej zadowolony z tej informacji, o czym świadczyła jego mina. Oczy chłopaka okazywały poddenerwowanie, nie na dziewczynę, raczej na obrót wydarzeń.
Lizzy nie cieszyła się więc w ogóle, że taką wiadomością przywitała go w domu. On jednak widocznie nie miał do niej żalu. Ucałował jej czoło i powiedział:
- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze.
Ale ona czuła spięcie w jego głosie. Zupełnie jakby nie wiedział, co robić.
- Kenny? Co się dzieje? – wyciągnęła rękę ku jego twarzy i oparła ją na policzku z jednodniowym zarostem.
On tylko się blado uśmiechnął.
- Nic, Eli. Naprawdę nic. – westchnął. – Muszę teraz tylko gdzieś zadzwonić. – odparł i ruszył przez korytarz, by po momencie zamknąć się w sypialni.
Lizzy natomiast dalej stała tam, gdzie wcześniej. Patrzyła przez parę sekund w ziemię. Miała złe przeczucia odnośnie tego wszystkiego.
Telefony z gazety. Tajemnicze zachowanie Kennetha. Dodatkowo wielka konspiracja z trenerem.
Coś było nie tak.
Wtedy usłyszała pukanie do drzwi. Ciche dźwięki rozległy się po korytarzu, a Lizzy ruszyła ku ich źródłu. Szybkim ruchem przekręciła zamek i wyjrzała na osobę na korytarzu.
To była jej przyjaciółka.
- Astrid? Co ty tu robisz? – spytała zdziwiona niezapowiedzianą wizytą.
Norweżka ułożyła palec na ustach, nakazując psycholożce zachowywać się cicho.
- Jest Kenneth? – zapytała cichutko, orientując się w terenie.
Lizzy potwierdziła.
- Tak. Przed chwilą zamknął się w sypialni i teraz gdzieś dzwoni.
- Och, na szczęście. – odrzekła Astrid i przestąpiła próg mieszkania.
Eli dalej nic nie rozumiała z jej dziwnego zachowania.
- Jak to, na szczęście? Astrid, o co ci chodzi? Co tu się w ogóle dzieje? – zadawała pytania szybko, jedno po drugim.
Ta zerknęła na nią i wyciągnęła z torby coś, co szybko przekazała jej do rąk. Lizzy popatrzyła, co to takiego.
„NorskSport“.
Otworzyła szeroko oczy z przerażeniem. To był ten tabloid, który dzwonił do niej wczoraj. Zerknęła na datę wydania numeru w rogu okładki. Była dzisiejsza.
Astrid przerzuciła jej na stronę piątą i dodała:
- Kenneth nie chciał, byś to widziała, ale ja uznałam, że powinnaś wiedzieć.
Na kartce znajdowało się zdjęcie Kennetha, a tuż obok jej własne. Zaniepokojona coraz mocniej przyjrzała się nagłówkowi krótkiego artykułu.
„GANGNES OJCEM. PARTNERKA SKOCZKA POTWIERDZA DONIESIENIA O CIĄŻY“.
- Co? – wyrwało jej się mimo woli.
Astrid przygryzła wargę i poleciła jej czytać dalej. Psycholożka rzuciła więc okiem na resztę tekstu.

Life Support [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz