Samotni i porzuceni

454 45 33
                                    

34.
- Będę tęsknić.
- Ja już tęsknię.
- Jedź ze mną. Sam nie wytrzymam.
- Nie mogę. Przytulisz Kennetha i przeżyjesz.

Tak tą krótką zachętę Johanna skwitowała Celina. Wiedziała, że jej chłopak nie chce jej zostawić, ale przecież musiał. Sapporo i Pjongczang już czekało na przybycie zawodników, a ci cały czas byli w Europie.

- Nie chcę. – odparł Forfang z obrzydzeniem.

Zarówno jego dziewczyna jak i stojący obok Lizzy z Kennethem zaśmiali się.

- No cóż, trudno. Będę cierpiał w samotności. – powiedział Gangnes z bólem.
- Założymy kółko boleści. – zaproponował Johann. – W ten sposób możemy się powspierać.
- Świetny pomysł.

Lizzy pokręciła łepetyną z brakiem jakiegokolwiek zrozumienia dla tych dwóch. Lecieli do Azji na tydzień, a zachowywali się jakby był to wyjazd co najmniej pół roczny.

- Będziesz za mną tęsknić? – zapytał, gdy na nowo ją objął w biodrach.
Dziewczynę korciło, by odpowiedzieć nie.
- Jak będziesz ładnie skakać, to może… - zapowiedziała.
- Kurde, wymagania. W takim razie dobrze, postaram się. – zmierzwił lekko jej włosy.
- Forfang, Gangnes! W tej chwili tutaj! – krzyknął na skoczków Stöckl, oczekując, że skończą wreszcie te amory.
- Już, moment. – odpowiedział ten drugi, szczerząc się cały czas ku swojej ukochanej.
- Jeszcze 2 minuty. – wspomógł go kolega, który zaczął całować Celinę.
- Od pół godziny tak stoicie! Do samolotu marsz! – zakomendował trener już bez kszty cierpliwości do zawodników.

Ci jednak się nie ruszyli. Kenny lustrował wzrokiem swoją dziewczynę, a ona robiła to względem jego. Byli źli, że muszą się rozstać, bo po ostatnich burzliwych dniach cały czas było im siebie za mało. Najpierw kłótnia, potem praca i obowiązki, co sprawiało, że do ich dyspozycji pozostawały jedynie wieczory, gdy padnięci nie mieli siły na nic poza wymianą zdań i krótkich całusów.

Wyjazd i tygodniowa rozłąka miały być więc katorgą dla obojga. Chłopak jednak obiecał jej to wynagrodzić zaraz po mistrzostwach w Lathi, cało tygodniowym urlopem, gdy będzie jak to określił: „całkowicie do jej dyspozycji“.

- Chłopaki! – zwróciła się do nich Astrid. – Albo idziecie w tej chwili albo zapieprzacie do Japonii autostopem!

Krzyk tej drobnej blondynki wywołał natychmiastową skruchę Forfanga, który szybko oddalił się od swojej dziewczyny i ruszył do terminala.

- Musisz iść. – odparła Lizzy.
- Muszę. – ucałował ją na pożegnanie długo i namiętnie. – Będę tęsknił.
- Ja też. – odpowiedziała.
- Trzymaj się, Bruno. – powiedział i popatrzył czule na malca pod przykrywką ciążowej tuniki i ciążowego brzuszka.

Potem Gangnes wziął w rękę walizkę i zniknął w tłumie spieszących się ludzi.

Elizabeth wróciła do mieszkania sama i nie miała pomysłu, co ze sobą zrobić przez ten tydzień wolnego czasu. W końcu dokumetacje wypełnione, sesje dopiero za 2 dni. Czuła, że się wynudzi za wszystkie czasy i po powrocie kadry do kraju zostanie oficjalnym pracoholikiem.

Tym czasem jednak postanowiła coś zjeść. Przez cały powrót z lotniska mały ewidentnie darł się w środku: „Mamo! Jestem głodny!“, a ona, jak na dobrą matkę przystało, zamierzała nakarmić siebie i jego. Otworzyła więc lodówkę, która niestety świeciła pustkami. Lizzy całkowicie zapomniała, że wczoraj Gangnes zrobił przegląd jej zawartości, aby podczas jego nieobecności dziewczyna nie zjadła nic nieświeżego.

Głęboko westchnęła, przeklinając tego durnia w środku i poszła wiązać adidasy. Skoro jedzenia nie ma w domu, jest w sklepie.

Już miała zamiar wychodzić i udać się na klatkę schodową, gdy niespodziewanie ktoś uderzył dłonią o drzwi wejściowe. Lizzy nie oczekiwał żadnych gości, dlatego się zdziwiła. Kto to mógł być?

Life Support [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz