Wysokie loty na mamucie

330 35 16
                                    

31.
Dwa tygodnie później psycholożka była już przyzwyczajona do nowego stanu rzeczy i tego, że system jej pracy nieco się zmodyfikował.
Teraz każdą sesję odbywała ostatniego dnia przed wyjazdem chłopaków, a w wyjątkowych sytuacjach za pośrednictwem Skype’a. Nie była to może forma idealna, ale przynajmniej umożliwiająca wykonanie swoich obowiązków w stopniu dostatecznym.
Poza tym Skype’a często wykorzystywała również do rozmów z Kennethem, który zostawiając ją samą w Oslo, bardzo się martwił. Ledwo przetrwał weekend w Willingen pomimo, że kontaktował się z Lizzy tak często jak mógł.
W Oberstdorfie mogło więc być tylko lepiej.
Pierwszego dnia zadzwonił tylko 5 razy bez większych powodów i rozmawiali tak długo na ile pozwoliła im bateria lub dopóki nie odezwał się trener. Pytał się o to, jak się czuje i czy w Norwegii wszystko w porządku. Oczywiście drugie pytanie niesprecyzowane było bez sensu, bo co mogło się zmienić w tym kraju w ciągu 2 dni? Odpowiadała więc, że czuje się świetnie, a Norwegia jak stała tak stoi. On opowiadał jej o emocjach z mamuta w Niemczech i zachęcił, by obejrzała konkurs. Ta powiedziała mu, że ma taki zamiar. W tle przewijali się też czasem inni zawodnicy, Norwegowie i nie tylko. Wszyscy robili głupie miny do kamery, a na czele tego zestawienia Lizzy postawiła Daniela, który udawał rybę.
Takie luźne rozmowy przeprowadzali w sobotę. W niedzielę ku zaskoczeniu dziewczyny, telefon odezwał się dopiero po pierwszej serii.
Szybko odebrała video połączenie i przywitała się ze skoczkiem.
- Cześć swirze.
- Cześć marudo. – odpowiedział.
Na ekranie zobaczyła Gangnesa siedzącego w pomieszczeniu dla skoczków. Miał nieułożone włosy, a jego gogle latały po szyi. Uśmiechnął się do niej.
- Jak tam? – zapytała.
- Jeżeli oglądałaś to myślę, że wiesz. – zaśmiał się.
- Oczywiście, ale na żywo to zupełnie inne przeżycia. – odparła szczęśliwa, że chłopak dostał się do pierwszej dziesiątki. – Tak czy tak gratulacje!
- Dzięki skarbie. – westchnął. – Tęsknię za tobą.
- Ja za tobą też.
- Jutro mam samolot powrotny więc będę w domu tak szybko, ja to możliwe.
- Tylko w tym pośpiechu się nie połam. – przestrzegła go. – Wolę, byś wrócił w jednym kawałku niż w częściach.
- Dobrze, obiecuję ostrożność. – uniósł rękę do góry w geście przysiężnym.
- Poza tym nie włączałam żadnego alarmu wczesnoporodowego. Dzwonisz ty, Astrid, moja mama, twoja mama. A chłopaki przed wyjazdem zostawili mi jeszcze płytę na odtwarzacz, która cały czas gra „Alone“ Alana Walkera. Nawet przez minutę nie czuję sie samotna. Ja tu sobie naprawdę świetnie radzę, Kenny.
- Ach… wiem Lizzy. – powiedział. – Czasami strasznie się o ciebie martwię jakbyś była kompletnie nieporadna, ale...
- Czasami to pojęcie względne. – wtrąciła się.
- Hej, dlaczego mi przerywasz? – odparł z udawanym oburzeniem.
- Ależ przepraszam. – zaśmiała się.
Kenneth skinął głową i wrócił do przerwanej mu wcześniej myśli:
- No boję się, że sobie z czymś nie poradzisz jeśli cię zostawię. Ale później tak sobie myślę, że ty jesteś przecież Lizzy Bieler do cholery! I jeśli ty sobie sama nie poradzisz, to znaczy, że świat zmierza ku zagładzie.
- Jejku, Kenny to najsłodsza rzecz, jaką kiedykolwiek o mnie powiedziałeś. – odpowiedziała poruszona.
Przekrzywił twarz.
- Naprawdę? Bo wiesz, ja się nawet nie starałem.
- To może dobrze.
- Dlaczego?
- Bo jak się starasz, to to za bardzo nie wychodzi. – powiedziała bez owijania w bawełnę.
- Hej! Jak możesz? – zrobił minę zbitego szczeniaka, która w kamerce wyglądała prześmiesznie. – Już nigdy nie będę cię komplementował!
- Daj spokój… Kenny… - starała się go uspokoić. – Żartowałam. Twoje komplementy są słodkie.
On nadal udawał obrażonego. Lizzy postanowiła więc szybko zmienić temat.
- A odwiedziłeś Gregora? Jak on się czuje? – zapytała zaaferowana stanem przyjaciela po niefortunnym upadku.
Jej chłopak pokiwał głową.
- Tak. Miałem chwilę i odwiedziłem go. Wydaje się, że wszystko z nim dobrze.  Jest tylko trochę poobijany.
- Ale będzie skakał?
- Tego nie wiem. Dowiemy się po badaniach, ale musimy być dobrej myśli.
Przyznała mu rację. Cały czas nie mogła wyjść z podziwu jak bardzo zmieniła się jego postawa względem Gregora. Bardzo się z tego powodu cieszyła i liczyła, że to dobry znak na przyszłość.
Zastanawiając się nad tym przez moment milczała, patrząc w przestrzeń pokoju.
- O czym tak myślisz? – spytał ją chłopak.
Wyrwana z rozmyślań spojrzała w ekran. Posłała mu uśmiech.
- O nas. I o tym, że nigdy nie było tak dobrze.
Kenny czule na nią popatrzył.
- Też tak uważam. – podniósł rękę do kamerki tak jakby chciał nią dotknąć Lizzy.
Dziewczyna wyciągnęła ku telefonowi także swoją dłoń. W ten absurdalny sposób chciała być choć trochę bliżej ukochanego.
- I będzie jeszcze lepiej. – powiedział cicho. – Obiecuję.
Lizzy pokiwała głową z nadzieją, że tak właśnie będzie.
Nagle z kamerki dobiegło dziwne wycie.
Zwróciło uwagi nie tylko Eli, ale też Kennego, który rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym siedział. Po chwili zaczął się śmiać, patrząc w jedno konkretne miejsce i powiedział:
- Silnik chyba szwankuje.
- Trzeba zatankować! – usłyszała głos w tle kogoś, mówiącego po angielsku.
- Czepiacie się!
Ta osoba również użyła angielskiego. Tyle, że w przeciwieństwie do przedmówcy, dziewczyna rozpoznała właściciela głosu. Pomachała głową z dezaprobatą dla genialnych pomysłów Tandego.
- Kenneth, co tam się dzieje?
Gangnes nagle popatrzył na nią i z rozbawioną miną obrócił telefon ku koledze z reprezentacji.
- Jak widzisz Lizzy, Daniel porzuca skoki. – na ten komentarz Tande pokiwał głową z potwierdzeniem. – Od dziś będzie zawodowym składaczem papierowych samolotów.
- Tak jest! – odparł chłopak i zaprezentował Niemce jego arcydzieło, które było niczym innym jak papierowym samolotem.
- O, jaki cudny. – odparła psycholożka.
- Dzięki Lizzy. – powiedział Daniel i puścił swojego asa przestworzy w powietrze.
Ten wylądował po chwili na podłodze, a pomieszczenie wypełniły śmiechy zawodników.
- Widzisz skarbie, jaką my ci tu rozrywkę zapewniamy? – odparł Gangnes. – Takie rzeczy tylko u nas!
Eli się zaśmiała na jego komentarz i odpowiedziała:
- W zasadzie to właśnie leci w telewizji.
- Co? – spytał zdębiały.
- No tak. Cały świat przed chwilą zobaczył, jak Daniel puszcza samolot w obieg. – zaniosła się śmiechem.
- Serio? – przeciągnął pytanie skoczek wykonawca.
- Tak. Papa właśnie się z ciebie śmieje. – odparła, patrząc na telewizor.
Kenneth dostał ataku śmiechu.
- Wiesz Daniel, bez ciebie było by nudno.
- Zawsze do usług. – odpowiedział, również w doskonałym humorze.
Następne pare minut Lizzy oczekiwała wraz z chłopakami na rozpoczęcie drugiej serii, która przez złe warunki atmosferyczne była kilkukrotnie przesuwana. Atmosfera gęstniała, a humor ich opuszczał, gdy po raz kolejny ogłaszano opóźnienia. Lizzy obawiała się, że to oznacza odwołanie konkursu i nie pomyliła się.
Sędziowie w związku z pogarszającą się pogodą zadecydowali o odwołaniu drugiej serii.
Skoczkowie opuścili więc skocznię nie do końca usatysfakcjonowani i ruszyli do hotelu. Tam cześć poszła się pakować, a część zrobić ćwiczenia rozciągające.
Gangnes obiecał więc Lizzy zadzwonić później. Uważał, że ma ważne spotkanie z Alexem. Dziewczyna więc szybko się z nim pożegnała i rozłączyła jak gdyby nigdy nic.
Nie odpowiadało jej jednak zachowanie chłopaka, gdy tylko wspomniał o rozmowie z trenerem. Wtedy wyraźnie się zestresował i zaczął mówić szybciej. Zupełnie jakby coś ukrywali.
To potem długo trapiło Lizzy.
Nie wiedziała co, ale zdawała sobie sprawę, że coś się dzieje.

32.
Niespodziewanie odezwał się telefon, który Niemka zostawiła w salonie. Ruszyła więc z kuchni ku odpowiedniemu pomieszczeniu, by sprawdzić, kto dzwoni choć podejrzewała, że już wie.
Podeszła do stołu. Aparat nadal wibrował i wydawał z siebie cichą melodię. Jak popatrzyła na wyświetlacz zobaczyła ku zaskoczeniu obcy numer. Nie dzwonił Kenneth. Więc kto?
Odebrała połączenie.
- Halo, słucham?
Po drugiej stronie usłyszała żeński głos.
- Dzień Dobry. Czy mam przyjemność z panią Elizabeth Bieler?
Z wahaniem psycholożka odpowiedziała twierdząco.
- A ja przepraszam z kim mam przyjemność?
- Nazywam się Agnes Petersson. Dzwonię z gazety „NorskSport“. Chciałabym zadać pani kilka pytań.
Zaśmierdło kłopotami. Lizzy ten telefon się nie spodobał.
- Rozumiem. Mogę się jednak dowiedzieć skąd mają państwo mój numer? – starała się za wszelką cenę zachować spokój.
- Proszę pani, to zbędna w tej chwili informacja.
- Ale proszę odpowiedzieć. – zażądała.
- Nie powinna się pani denerwować w takim stanie, bo to źle robi dziecku.
Lizzy zmiękły kolana.
- Skąd… skąd pani wie? – zapytała z niedowierzaniem, ale kobieta już zadała pytanie.
- Czy rzeczywiście to pani pacjent, kadrowicz, skoczek narciarski Kenneth Gangnes jest ojcem tego dziecka?
Dziewczyna zaczęła się denerwować.
- Przepraszam, ale to moja prywatna sprawa. Nie życzę sobie takich pytań.
- Ale pani nie zaprzecza?
- Proszę przestać w tej chwili! – prawie że krzyknęła do słuchawki.
- Spokojnie. – powiedziała kobieta. – A płeć dziecka jest znana? – zadała od tak kolejne pytanie.
Lizzy brak taktu tej kobiety zniesmaczył, a to jak naruszała jej prywatność odpychało całkowicie.
- Przede wszystkim, ja nie mam zamiaru odpowiadać na pani pytania. – odrzekła.
- Imie wybrane? – zapytała szybko, ignorując psycholożkę.
Teraz dziewczyna już całkowicie straciła cierpliwość. Nie zamierzała kontynuować tego cyrku jej kosztem.
- Do widzenia. – rzekła stanowczo i się rozłączyła, po czym rzuciła telefonem o kanapę.
Była cały czas poddenerwowana okropnym zachowaniem kobiety i nie mieściło jej się w głowie, jak w tak okropny sposób można wyciągać od ludzi informacje.
Zastanowiła się przez chwilę, co powiedziała podczas rozmowy, co mogłoby być wykorzystane przeciw niej. Przypomniało jej się, że na wzmiankę o ciąży zareagowała zdziwieniem i nie zaprzeczyła, że w niej jest.
Przeklnęła pod nosem. Jak mogła być tak głupia?
Po analizie reszty rozmowy stwierdziła jednak, że nic więcej nie zdradziła. Przyjęła ten fakt z ulgą.
Drażniło ją jednak przeczucie, że kobieta otrzymała to, po co dzwoniła. Informację o dziecku.
Z tego stresu dopadł ją nagły skurcz. Był tak mocny, że Lizzy aż zgieła się w pół. Powolnym ruchem podeszła do kanapy i usiadła na niej głęboko oddychając.
- Co mały? Nie podoba ci się ta farsa? – spytała cicho, patrząc na brzuch. – Nie jesteś jedyny.
~~~

No i jest! Jak myślicie, co z tego wyniknie?
Zachęcam do komentowania!
Carmen ♡

Life Support [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz