1 Rozdział

2.6K 61 10
                                    

Cassie
Dzisiaj jest wyjątkowo źle. Dlatego mama zadzwoniła po moją osobistą pielęgniarkę.
Samantha przychodzi do mnie wyjątkowo rzadko. Lubię ją, nawet bardzo, ale nie lubię, gdy do mnie przychodzi. Pokazuję wtedy, że nie jestem tak silna na jaką wyglądam.
Codziennie gram pełną życia nastolatkę, której jedynym marzeniem jest się usamodzielnić i jak najszybciej wyprowadzić od rodziców. Wszyscy czekają tylko na koniec liceum, a kiedy już się doczekają nie będą wiedzieli co ze sobą zrobić. W świecie nikogo nie obchodzi czy byłeś rozpoznawalny w szkole, czy nie. Reputacja jaką zyskaliśmy będąc w liceum nigdy nam się w życiu nie przyda, i każdy dobrze o tym wie.
Żyję tak jak chcę, nikt mi nie mówi jak mam się zachowywać, a jak nie. Życie jest takie krótkie, w moim przypadku, jest jeszcze krótsze.
Byłam ostatnio na badaniach. Podali mi coś, co podobno ma ograniczyć postęp mojej choroby. Ale przez to coś czuje się gorzej, niż zwykle.
Gdy do mojego pokoju wchodzi Samantha, wszystko się nasila. Jakby samą obecnością zwiększała mój ból. 

- Jak się czujesz ?

Naprawdę ? To tak trudno zauważyć ?! 

- Świetnie. - mówię, zmuszając się do lekkiego uśmiechu.

- Mnie nie oszukasz. Mów, jak bardzo cię boli ? - pyta, pompując powietrze do rękawka na moim ramieniu.

- Cholernie.

- Lekarz mówił, że będziesz miała boleści, ale mdłości ustąpią.

- Super. - mówię marszcząc brwi i zaciskając oczy.

- Masz dzisiaj dla mnie jakąś ciekawą opowieść ? - uśmiecha się ciepło.

- Lekarz mówi do pacjenta: "Ma pan raka i chorobę alzheimera.", a pacjent na to: "Hura ! Przynajmniej nie mam raka." 

Samantha parska śmiechem i przerywa pompowanie.
Zwykle to mama, mierzy mi ciśnienie i wypełnia codzienny raport zdrowotny, dzisiaj jednak z powodu tego, że mi się pogorszyło, mama zadzwoniła po Samanthę.
Zakłada stetoskop i wsłuchuje się w bicie mojego serca. Uśmiech blednie na jej twarzy, zamiast tego pojawia się poważna mina. To twarz, którą widują pacjenci, nieco chłodna, profesjonalna i zatroskana. 

- Nie wypadną ci włosy. - mówi.

- Cudownie.

- Hej, rozchmurz się. - mówi uśmiechając się do mnie. 

Zmuszam się do lekkiego uśmiechu, po czym wzdycham głośno, gdy odwraca wzrok.
Mama myśli, że mam depresję. Nie wiem skąd taki wniosek. Zachowuję się jak każda normalna nastolatka. Nie potrzebuję specjalnej troski. Chodzę normalnie do szkoły, uczę się, spotykam się z chłopakami, jestem całkiem normalna, mam jednak mało czasu, więc używam go najlepiej jak potrafię. Nikt oprócz rodziców, lekarzy i Samanthy nie wie o mojej chorobie. Nawet nauczyciele nie wiedzą. Nie lubię gdy ludzie się nade mną trzęsą i boją się, że zrobią mi krzywdę. Dlatego nikomu nie mówię o tym, co mi dolega.
Początkiem miesiąca matka zabrała mnie do psychologa. Dał mi "tabletki szczęścia" i kazał zażywać jedną codziennie rano. Nie wiem po co mi one, ale biorę je, żeby mama się nie czepiała.
Ach, tak, mam jeszcze tabletki nasenne, ponieważ zdaniem pana psychologa i mojej mamy mam problemy ze snem. Nie zażywam ich, bo nie chcę przez nie stać się bardziej otępiała, niż jestem.
Po godzinie Samantha wręcza mojej mamie dzisiejszy raport zdrowotny i wychodzi z mojego domu.
W momencie, gdy kładę się na łóżku, rozbrzmiewa krótki dźwięk mojego telefonu. Przekręcam się na bok, chwytam komórkę do ręki, odblokowuję go, przeciągając po nim palcem i zauważam jedną nową wiadomość od Martina - mojego najlepszego przyjaciela. 

Close to the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz