16 Rozdział

742 23 2
                                    

Will
Ona jest tlenem, azotem, wodorem, fosforem i wapniem. Ogarnia mnie panika, gdy myślę: "Co by się stało, gdyby któryś z nich źle funkcjonował ? Albo w ogóle przestał działać ?". Wiem, że to się kiedyś wydarzy, jednak staram się odepchnąć od siebie te lęki.
W mojej głowie nagle formują się słowa:
Jestem taki zakochany
Kręcę się nieco, ale ciągle słyszę w myślach ten wers.
Jestem taki zakochany
Jestem taki zakochany
Jestem taki zakochany...
Chciałbym wstać i go zapisać, jednak tego nie robię.
Sięgam po koc, lecz zamiast niego natrafiam na coś miękkiego i ciepłego. To noga Cassie. W zamglonej przestrzeni pomiędzy jawą a snem wszystko sobie przypominam. Poczucie szczęścia rozgrzewa mnie od środka.
Cassie leży na brzuchu, jedną ręką obejmując poduszkę, a drugą trzymając swobodnie nad głową. Spod zsuniętego koca, które ledwo okrywa jej biodra, wyziera szczyt pośladków.
Kładę dłoń na jej plecach i sunę nią delikatnie w górę oraz w dół. Patrzę na nią. Na jej rękę, paznokcie, włosy, twarz i nagie plecy. Cholera jaka ona jest piękna. Czym ja sobie na nią zasłużyłem ? Nareszcie wiem co to szczęśliwe życie.  
Wspomnienia z wczorajszego wieczora cały czas odtwarzają mi się w głowie. Było idealnie. Zupełnie tak, jak to sobie wyobrażałem. I mam nadzieję, że Cassie równie dobrze, jak ja wspomina minioną noc. 
Seks jest dla wszystkich, ale wzajemna miłość po nim tylko dla zakochanych.

Dziewczyna wydaje z siebie jęk, po czym uchyla powieki. Uśmiecha się, gdy napotyka mój wzrok.
- Hej. - mówi, zaspanym głosem.
- Hej. - odpowiadam z uśmiechem, a ona przysuwa się bliżej i wtula się we mnie. Gdy jej miękkie ciało spotyka się z moim, włosy stają dęba.
Wsuwam jedną rękę pod jej głowę, a drugą gładzę jej nagie plecy i talię.
- To było świetne. - szepcze, a jej ciepły oddech otula moją klatkę piersiową.
- Też tak uważam. - mówię, po czym całuję ją w czubek głowy.
- W ogóle się nie wyspałam. - mówi i przymyka oczy.
- Chcesz jeszcze pospać ? - pytam, podnosząc głowę.
- Nie. Muszę tylko dłużej poleżeć.
- Zostawić cię samą ?
- Nie. - mówi stanowczo. - Tak jest dobrze. - przytula się do mnie i składa czuły pocałunek na mojej piersi.
- Muszę iść do łazienki. - obwieszczam, po chwili.
Cassie wzdycha, uwalniając mnie ze swoich objęć.
Podnoszę się z łóżka i już mam ruszyć w stronę łazienki, lecz czuję, jak dziewczyna chwyta mnie lekko za rękę.
- Skoro już wstałeś, to czy możesz przynieść mi szklankę wody ?
- Jasne. - mówię, wsuwając na siebie bokserki, po czym wchodzę do łazienki. 

Załatwiam swoją potrzebę, a następnie szczotkuję szybko zęby.

Schodzę na dół i w kuchni spotykam Matt'a i Martina, szepczących coś do siebie i chichocząc, jak małe dziewczynki.

Ignoruję ich i podchodzę do zlewu, gdzie odkręcam kran. 

- Jak się spało ? - pyta Martin, gdy wyciągam szklankę z szafki.
- Krótko. - odpowiadam, wlewając do szklanki wodę.
- No ja myślę. - zaczynają się śmiać, a ja tylko wywracam oczami i ruszam na górę. 

Gdy wchodzę do pokoju Cassie od razu podrywa się do pozycji siedzącej. Nadal się nie ubrała, ale sprawia wrażenie jakby jej to w ogóle nie sprawiało problemu.

O Boże, jak ja kocham tą dziewczynę.
Uśmiecham się i siadam obok niej, po czym wręczam jej szklankę.

Wypija wszystko od razu.

Zapewne była bardzo spragniona.

Oddaje mi pustą szklankę i opada na plecy, a ja odkładam szklankę na szafkę nocną i kładę się obok niej. 

- To jest to cholerstwo ? - pytam patrząc na małe, fioletoworóżowe zgrubienie z boku jej piersi, a ona spogląda na mnie ze smutkiem wypisanym na twarzy i skina głową.
Ręka mi drży, kiedy ją unoszę do ust. Liżę kciuk, a potem pocieram nim o bok jej piersi, o guzek. I jeszcze raz. Podnoszę wzrok, spoglądam Cassie prosto w oczy, które są teraz ciemne jak noc.
- To nie zjedzie. - mówi, a w jej oczach zauważam żal.
- Jak długo chorujesz ? - pytam, gładząc jej brzuch.
- Prawie rok. - odpowiada.
- Nie chcę żebyś odchodziła. - mówię, kładąc głowę na jej brzuchu, a ona wplata palce w moje włosy i bawi się moimi loczkami, ciągnąc za nie lekko.
- Nikt nie jest na zawsze. - przymyka oczy i bierze kilka głębszych oddechów.
- To najtrudniejsze, pozwolić odejść komuś, kogo się kocha.
- Na razie nigdzie się nie wybieram. - mówi, uśmiechając się lekko.
- Na razie. - wzdycham.
- Hej. - mówi i podnosi moją głowę, tak abym patrzył jej prosto w oczy. - Rozchmurz się. - ujmuje moją twarz w dłonie i uśmiecha się do mnie promiennie. - Nie myśl o tym. - mówi przerzucając jedną nogę przez moje ciało i siadając na mnie okrakiem. - Ciesz się tym, co jest teraz. - szepcze mi do ucha, podpierając się rękami o moją klatkę piersiową.

Close to the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz