Will
Wreszcie odważyłem się jej wyznać, co naprawdę czuję. I nie odpuszczę jej sobie tak łatwo. Będę walczył o miłość swojego życia. Tak wiem, to brzmi tandetnie, ale naprawdę tak czuję.- Cassie, daj nam szansę. - błagam, podchodząc do niej bliżej.
- Nie. To nie wypali. - mamrocze, chwytając mocno moje ręce i przymykając oczy. Jej oddech jest krótki i płytki, paniczny.Przyglądam jej się uważnie. Cassie blednie, a z jej nosa spływa stróżka krwi.
- O Boże, Cassie. Co ci się dzieje ? - pytam przerażony, a ona przykłada rękę do nosa, a kiedy ją odsuwa zauważa na swojej dłoni plamę krwi.
Kolana jej się uginają i osuwa się na ziemie. Cały czas trzymam ją mocno w swoich ramionach.
Wokół nas pojawia się tłum ludzi, wszyscy patrzą z zaciekawieniem na Cassie.
- Pomocy ! Niech ktoś zadzwoni po karetkę ! - krzyczę, widząc jak Cassie traci przytomność.
Jakiś facet z ochrony podbiega do nas i pyta co się dzieje.
- Proszę zadzwonić na pogotowie. - mówię do mężczyzny, a ten wyciąga komórkę i dzwoni.
- Co jej jest ? - pyta, po chwili.
- Ma raka. - mówię, czując jak do oczu napływają mi łzy. - Cassie. - porządnym nią, odgarniając jej włosy z twarzy. - Obudź się. - przytulam ją mocno do piersi i zaczynam cicho płakać. - Proszę.
- Karetka będzie za pięć minut. - informuje ochroniarz, a ja podnoszę na niego wzrok i kiwam głową. - Może wyniesiemy twoją dziewczynę przed galerię, wtedy wszystko szybciej pójdzie. - proponuje facet kucając obok nas.
- Tak. Dobry pomysł. - mówię, a on wyciąga ręce, chcąc zabrać ode mnie Cassie. - Ale - odsuwam się od niego - poradzę sobie sam. - mówię, po czym wsuwam jedną rękę pod kolana Cassie, a drugą kładę na jej plecach i podnoszę ją bezproblemowo.Jest lekka jak piórko, więc to nie jest dla mnie żaden wysiłek. Głowa Cassie opada bezwładnie do tył, gdy ruszam do wyjścia. Wygląda jakby była martwa. Jest blada i bije od niej zimno, ale uspokajam się, gdy widzę jak jej klatka piersiowa unosi się i opada w miarowym tempie. Zastanawiam się co się dzieje w środku. Jej ciało walczy z chorobą, która niestety ma dużą przewagę.
Kiedy wychodzę z galerii od razu zauważam karetkę, a obok niej dwóch sanitariuszy wyciągających nosze z pojazdu. Podchodzę do nich.
- Przyniosłem ją. - mówię, pociągając nosem.
Mężczyźni władają z powrotem nosze, a ja kładę na nich, nadal nieprzytomną Cassie.
- Mogę jechać z wami ? - pytam, przecierając twarz i poprawiając szalik, który dała mi Cassie.
- To wykluczone. - mówi jeden z mężczyzn.
- Proszę. Ona ma tylko mnie. - mówię.
- Nie mamy miejsca. - mówi sanitariusz.
- Błagam.
- Nie. Szpital do którego ją wieziemy jest dwie przecznice dalej. Chyba dasz radę sam dojechać.
- Dobra. - macham ręka i ruszam biegiem w stronę swojego samochodu.Kiedy odpalam silnik, widzę jak karetka odjeżdża na sygnale, więc dociskam pedał gazu na maksa i podążam za nią. Mimo, że szpital jest zaledwie dwie przecznice stąd, pewnie bym się zgubił, bo przecież wciąż jeszcze nie znam tego miasta.
Nie sadziłem, że karetki tak szybko jeżdżą, pedał mam odciśnięty do samego końca, a i tak zostaję za nią daleko w tyle.
Hamuję na parkingu obok szpitala i wysiadam pospiesznie, nawet nie zwracam uwagi na przejeżdżające auta, przez co o mało nie zostaję potrącony, ale macham na to ręką i wbiegam do szpitala, gdzie od razu pochodzę do rejestracji.
CZYTASZ
Close to the stars
RomantizmCassie to zwyczajna nastolatka. Chodzi do szkoły, spotyka się z chłopakami, imprezuje. Jest jak każda normalna dziewczyna. Używa życia najlepiej jak potrafi. Lecz skrywa pewną tajemnicę. Will to nastolatek który tylko czeka, by wyprowadzić się z do...