Will
W poniedziałek Cassie nie pojawiła sie w szkole, a my słyszymy przez głośniki pana dyrektora:
"Chłopcy i dziewczęta, z przykrością muszę was poinformować, że jedna z naszych uczennic nie żyje. W piątek odbędzie się nabożeństwo żałobne za Cassie Markey. Pożegnajmy ją z należytym szacunkiem".
Cała szkoła wyglada żałobnie. Wiele osób ubiera się na czarno. W każdej klasie jest ktoś, kto pociąga nosem. Wznieśli nawet ołtarzyk na cześć Cassie - na korytarzu, w szklanej gablocie niedaleko gabinetu dyrektora. Gablota jest otwarta, żeby chętni mogli wkładać tam swoje pożegnanie.
Mam ochotę je zerwać, podrzeć na strzępy i wyrzucić na stertę paskudnych, fałszywych słów.
Na sesji ze szkolnym psychologiem prosili niektórych z nas, którzy naprawdę lubili Cassie, żebyśmy powiedzieli o niej parę słów. Chyba sie bali, że ktoś z nas będzie chciał sobie coś zrobić, czy coś takiego, ponieważ byli bardzo zdenerwowani, a jeden z nich wciąż gładził się po brodzie.
Zoe, ktora jest trochę zwariowana, powiedziała, że czasem ma ochotę popełnić samobójstwo. Była zupełnie poważna i wprawiła szkolnego psychologa w zakłopotanie. John, który jest dla wszystkich miły, powiedział, że nie mogłyby się zabić, bo to grzech.
W końcu psycholog doszedł do mnie i spytał: "A co ty myślisz, Will ?".
Bardzo dziwne w tym wszystkim było to, że nie widziałem wcześniej tego gościa na oczy, a on wiedział, jak się nazywam, mimo że nie miałem plakietki z imieniem i nazwiskiem.
Więc myśle, że Cassie była najwspanialszą osobą na całym świecie. I jest mi bardzo smutno z tego powodu, co sie stało. Kochałem ją niewyobrażalnie. Najgorsza w jej odejściu była ilość pozostawionych przez nią rzeczy. Są osoby, które nie zostawiają po sobie nic. Po prostu pojawiają się na jakiś czas, później znikają i na tym kończy się historia. Owszem, czasem zdarza się, że trochę nabrudzą, ale zwykle wystarczy lekko przetrzeć i nikt nie pamięta, że kiedykolwiek były tu jakieś plamy. Po Cassie sprzątam już kolejny raz, a brud przywiera coraz bardziej. Pakuję ją do kartonów, segreguję, wynoszę, a jej obecność nie zmniejsza się w żadnym stopniu. Na początku zdawało mi się, że co piąta kobieta na ulicy jest do niej podobna, potem, że co druga, potem, że każda. Widziałem ją wszędzie. Okrągłe ślady po wspólnie wypitych herbatach wtopiły się w stół. Jej stopy wydeptały dywan w moim pokoju i nadal wpasowuję w nie swoje stopy. Pościel pamięta jej nagą skórę tak bardzo, jak gdyby spała tu jeszcze wczoraj. Łóżko odkształciło się w miejscu, w którym pozbawiała mnie resztek niewinności. I co noc kręcę sie niespokojnie, a potem budzę sie cały obolały. Podchodzę do lustra, i choć myłem je już tysiąc razy, odciski jej palców nie zbladły nawet o ton. Rachunki za zużycie wody wzrosły trzy razy, a nadal każda założona przeze mnie rzecz nosi w sobie resztki jej zapachu.
Prawdopodobnie po prostu chcę go czuć. Prawdopodobnie chcę widzieć te linie papilarne na lustrze i te okręgi z herbaty na stole. Prawdopodobnie ślady na dywanie, to moje własne.
Prawdopodobnie każde łóżko byłoby dla mnie niewygodne, jeśli miałabym w nim zasnąć bez niej.Jest środek piątku, a ja stoję przed lustrem z zaczerwionymi od płaczu oczami, ubrany w czarny idealnie wyprasowany garnitur i zastanawiam się czy przetrwam dzisiejszy dzień. Dziś rano nie byłem w stanie podnieść się z łóżka. Nie chodzi o to, że nie chciałem - wręcz przeciwnie, pragnę, by ten dzień skończył się tak szybko, jak to tylko możliwe.
Pogrzeb Cassie jest bardzo dziwny, bo jej tata, który zjawił sie jedynie na ten dzień, wcale nie płacze, a jej mama wręcz przeciwnie. Jej rodzina stoi w pierwszym rzędzie. Pada deszcz.
SS. Peter and Paul cemetery to jeden z większych cmentarzy w mieście. Stoimy na wzgórzu, obok trumny. To mój drugi pogrzeb w życiu. Kapłan cytuje wersy z Biblii, rodzina płacze, wszyscy szlochają, nawet Jess. Jest też Sean, Patrick, Siomon i z trzydzieści innych osób ze szkoły. Zauważam dyrektora i szkolnego psychologa. Ja stoję z boku z Mattem i Martinem, którzy trzymają się mocno za ręce, oboje mają oczy mokre i zaczerwienione.
Kiedy kapłan kończy kazanie, wszyscy ruszają, żeby uścisnąć rodziców Cassie i przekazać im wyrazy współczucia. Do mnie nikt nie podchodzi. Więc stoję milczący w czarnym garniturze i rozmyślam.
W głowie ciagle odtwarzają mi się ostatnie słowa Cassie: "Do następnego spotkania". Być może ona naprawdę wierzy w to, że spotkamy się po drugiej stronie. Zazdroszczę jej. Też chciałbym w to wierzyć.
Tłum zaczyna się rozchodzić, a wtedy zbliża się do mnie Martin i Matt.
- Idziemy ? - pyta, a ja skinam głową. W ciszy wracamy do samochodu. Kiedy otwieram drzwi od auta, ktoś niespodziewanie kładzie rękę na moim ramieniu. Odwracam się i zauważam mamę Cassie. Jej zaczerwienione oczy badają moją twarz. Chwyta mnie w objęcia i trzyma tak, jakby nie zamierzała nigdy puścić. Klepię, ją po plecach, jakby była dzieckiem.
- M... moja córka... - zaczyna, gdy sie ode mnie odsuwa. - Cassie zostawiła to na swoim biurku. - wręcza mi różową, szczelnie zaklejoną kopertę. - Wydaje mi się, że ona jest dla ciebie.
- Dziękuję. I... przykro mi. - mówię, a kobieta skina głową i odchodzi.
Oglądam kopertę z każdej strony, a potem składam ją na pół i wsuwam do kieszeni spodni. Kiedy wsiadam do samochodu, Martin pyta:
- Wiedziałeś o tym, prawda ?
- Tak. - odpowiadam, przełykając nerwowo ślinę.
- Dlaczego mi tego nie powiedziała ?
- Nie chciała by ktokolwiek się nad nią litował.
- Byłem jej przyjacielem, do cholery ! - mówi i zaczyna płakać. Matt przytula Martina i całuje go w policzek.
- Najlepszym przyjacielem... - szepcze, łkając.
- Myślicie, że ona gdzieś tam jest ? - odzywa się Matt.
- Gdzieś jest. - mówię. - Myślę, że gdziekolwiek jest, żyje, ale w innym świecie, dużo lepszym od tego. Świecie który sama sobie utworzyła.
- Chciałbym żyć w świecie stworzonym przed Cassie Markey. - rozmarza się Martin, wtulając się w ciało Matta.
Ja przez chwilę żyłem, w takim świecie.
- Wrócicie teraz do Alabamy ? - pyta Martin.
- Jeszcze nie wiadomo. - mówię, skręcając na naszą ulicę.
- Jak jeszcze wy mnie opuścicie, to ja chyba... - Matt nie pozwala mu dokończyć, bo przykłada mu dłoń do ust.
- Nie mów tego. Nie zostawię cię. - Matt całuje Martina, a ja widząc to znów zaczynam płakać, bo przypominam sobie, jak Cassie mnie tak kiedyś całowała. Przecieram szybko oczy wierzchem dłoni i zatrzymuję samochód na podjeździe domu moich dziadków.
Kiedy wchodzimy do środka, w kuchni spotykamy moją mamę.
- Cześć chłopcy. - mówi uśmiechając się lekko. Ten uśmiech jest sztuczny. Widzę go codziennie w lustrze, na swoich ustach.
Witamy się z nią i wszyscy trzej siadamy obok niej, przy stole.
Martin jest u nas często odkąd przeprowadziliśmy się do dziadków. Mama zaakceptowała Matta i nawet polubiła Martina.
- Przykro mi, że nie mogłam z wami pojechać. - mówi, chwytając mnie za rękę.
- Nie szkodzi. Musiałaś iść do pracy. - mówię.
- Praca nie powinna być ważniejsza.
- Cassie napewno się na ciebie nie zdenerwowała z tego powodu. - mówię z uśmiechem.
Nagle przypominam sobie, że muszę zobaczyć co Cassie do mnie napisała, dlatego wstaję od stołu.
- Zaraz wrócę. - mówię. - Muszę coś zrobić.
Ruszam na górę, do pokoju który dzielę z moim bratem. Siadam przy biurku i wyciągam kopertę z kieszeni.
Ręce mi drżą, gdy ją otwieram. Wyciągam kartkę i zaczynam czytać.
Mój drogi.
Moje słowa nie wyrażą miłości którą cię dążę, ani smutku który czuje, wiedząc, że to już koniec. Serce mi pęka na myśl ze musze cię zostawić. Straciłeś dla mnie tyle czasu.
Najbardziej w tobie lubiłam to, czego jednocześnie najbardziej nienawidziłam - nieprzewidywalność. Nigdy nie wiedziałam za którym rogiem się schowasz, za którym na ciebie wpadnę i zza którego wyskoczysz, zdziwiony moim zdezorientowaniem. Chciałam być czegokolwiek pewna, ale nic nie smakowało tak, jak twoje usta po dłuższym okresie wzajemnego milczenia. Coś było w tej miłości, że kiedy dopadaliśmy siebie i zaczynaliśmy biec, trzymając się za rękę, to żadne z nas nie miało wątpliwości, że ten świat należy do nas. Nikt nie powodował we mnie tak skrajnych emocji, dzięki którym, paradoksalnie, w końcu czułam, że żyję, oddycham i naprawdę istnieję. Marzyłam o oświadczynach na dachu, w blasku słońca, popitych wspólnie winem prosto z butelki i o codziennym widoku twojej unoszącej się klatki piersiowej, gdy spokojnie obok mnie spałeś. Zawsze się na ciebie gapiłam, Boże, nawet nie wiesz ile razy otwierałam w nocy oczy, spoglądałam w Twoją stronę i z, najbardziej szczerym w moim życiu, uśmiechem, myślałam, że nie zamieniłabym cię na nic innego. Najpiękniejsza była świadomość, że przecież myślisz tak samo i udowadniałeś mi to parę godzin później, gdy nad ranem przysuwałeś się do mnie i oplatałeś całą swoją miłością. Z tobą wydawało mi się, że szczęście jest proste. Wystarczał mi twój zapach, twoja dłoń, twój smak, twoje spojrzenie, zapach. Wystarczyła twoja obecność, żebym wiedziała, że mogę wszystko, że mam w rękach cały świat. Było idealnie, nawet jak się żarliśmy i trzaskaliśmy drzwiami. Wszystko mnie bolało, nie chciałam z Tobą gadać, ale godzinę później już o niczym nie chciałam pamiętać. Miało być po prostu dobrze, cały czas, do końca świata.
Serce pękłoby mi z bólu, gdybym wierzyła, że ty już nigdy nie będziesz szczęśliwy... Znajdź kogoś, kto cię uszczęśliwi... Świat jest piękniejszy, gdy się uśmiechasz. Wolno ci tęsknić. Wolno ci płakać. Wolno ci mieć słabsze dni. Ale nigdy nie wolno ci się poddać.
Żyj pełnią życia i trwaj w radości. Na zawsze pozostaniesz w moim sercu.
Kocham cię, Cassie.Czytam i czytam, aż znam wszystko na pamięć, a wtedy przyciskam kartkę do swojej piersi. Płaczę. Płaczę głośno, dławiąc się i czkając, jakbym przez bardzo długi czas wstrzymywał oddech i teraz wreszcie mógł nabrać powietrza.
Chwilę pózniej podrywam sie z miejsca i przeszukuję pokój. Początkowo zupełnie nie pamietam, co zrobiłem z szalikiem.
Ogarnia mnie panika, aż się cały trzęsę, bo co będzie, jeśli go zgubiłem ?
A potem znajduję go pod poduszką. Podnoszę do góry, przykładam go do twarzy i zaciągam się jego zapachem, przymykając oczy i rozpływając się, czując kojący zapach mojej ukochanej.
Siadam z powrotem przy biurku i spoglądam na tablicę z naklejonymi słowami. Pojawiła się tutaj nowa karteczka, na której, pochyłym pismem, jest napisane: "Napisz o nas".
Dlatego odkładam szalik i list na biurko, przysuwam do siebie maszynę i zaczynam pisać.

CZYTASZ
Close to the stars
RomanceCassie to zwyczajna nastolatka. Chodzi do szkoły, spotyka się z chłopakami, imprezuje. Jest jak każda normalna dziewczyna. Używa życia najlepiej jak potrafi. Lecz skrywa pewną tajemnicę. Will to nastolatek który tylko czeka, by wyprowadzić się z do...