21 Rozdział

469 23 3
                                    

Cassie
Jest ranek. Otwieram oczy i pierwsze, co widzę, to skąpane w promieniach słońca niebieskie zasłony Willa. Wyciągam nogi i palcami natrafiam na swoje zwinięte majtki. Will porusza się przez sen i obejmuje mnie w pasie. Przyglądam się jego dłoni, długim palcom i czystym paznokciom. Leżę naga w jego łóżku i czuję się swobodnie. Patrzę na linie papilarne jego dłoni, dłoni, którą tak dobrze znam. Wkładam w nią własną dłoń, a on lekko ją ściska. Seks z nim jest równie prosty jak napicie się chłodnej wody na pustyni – kojący i naturalny. Słucham jego powolnego oddechu i obracam się twarzą do niego.
– Hej. – szepczę.
Will pociąga nosem, nie budząc się. Przyglądam się uważnie jego twarzy: ciemnym łukom brwi, podwiniętym rzęsom, wycięciu ust, prostemu nosowi. Tak wiele razy patrzyłam na tę twarz, ale nigdy się jej nie przyglądałam. Nowością jest dla mnie niewielka blizna za uchem.
Pociągam go za dolną wargę, a on chwyta moją rękę. Uśmiecha się, choć oczy ma nadal zamknięte.
- Will ? – szepczę.
– Hmm ?
– Przytul mnie. – Przekręca się za mną i zarzuca mi rękę na ramię, poza tym mnie nie dotyka. Szturcham go łokciem. – Porządnie przytul.
– Nie mogę.
– Czemu ?
– Mam wzwód.
– Och...
– Przepraszam.
Nie mam pojęcia dlaczego Will jest taki skrępowany, przecież to coś zupełnie normalnego, racja ?
- Nie szkodzi.
- Co ?
- Chcę byś mnie przytulił. - nalegam, a on przyciska mnie do siebie i całuje w skroń. Skłamałabym gdybym powiedziała, że nie poczułam popisu jego męskości, ale staram się o tym przesadnie nie myśleć.
Jednak nie potrafię się odprężyć. Jestem pobudzona obecnością Will: męskim zapachem, tym, że leży tak blisko mnie, jego wielkością, jego zarostem, ciężarem ramienia.
- Muszę ci coś powiedzieć. - mówi cicho Will.
- Mów. - zachęcam go, głaszcząc jego rękę.
- Wyjeżdżam. - mówi, a ja przekręcam się na drugi bok i patrzę na Willa zaskoczona.
- Gdzie ? - pytam.
- Do domu rodzinnego mojej mamy.
- Na jak długo ?
- Na trzy dni. - mówi smutno. - Wrócę na Nowy Rok.
- Będzie mi tutaj nudno bez ciebie. - mówię, kreśląc leniwe kółka na piersi.
- Nie chciałem jechać, ale mama nalegała.
- Kiedy wyjeżdzasz ?
- Jutro o świcie.
- Myślę, że powinnismy się nacieszyć sobą póki jeszcze możemy. - mówię, opierając dłonie na piegi klatce piersiowej i siadając na nim okrakiem.
- Szybka jesteś. - śmieje się Will, kładąc ręce na moich biodrach, a ja pochylam się do przodu i szepczę mu do ucha:
- Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo.
- Jesteś cudowna. – Patrzę w jego ciemne oczy, wędrujące po moim ciele. Całuje go w ucho. Wiem, że to jego słabość.
– Jak rozkosznie pachniesz. – dłoń Willla przesuwa się wyżej, na moje piersi. Wpatruje się w nie, a oczy ma czarne jak smoła.
- Piękna. – Leżę w bezruchu, ledwie oddychając z pożądania, mając pod sobą jego ciało, zdumiona tym, jak silnie na niego reaguję, jak natychmiast jestem gotowa.
- Kocham cię, Cassie Markey.

Stoję naga przed łazienkowym lustrem, oglądam swoje bezwstydne ciało. Włosy mam splątane i sterczące na wszystkie strony, usta czerwone i spuchnięte. Skórę mam pokrytą niewielkimi siniakami i zadrapaniami. Podejrzewam, że Will nie wyglada lepiej.
Pochylam się nad umywalką i przemywam swoją twarz zimną wodą. Po chwili słyszę pukanie. Rzucam ciche "proszę", a do łazienki wchodzi Will. On także jest nagi. Może wreszcie zrozumiał, że przede mną nie musi się krępować, a poza tym nie ma sie czego wstydzić.
- W porządku ? - pyta, podchodząc do mnie.
- Tak. - odpowiadam cicho i kiwam głową.
Will staje za moimi plecami, opłata mnie ramionami i całuje czule w policzek.
- Zawsze się zastanawiałem skąd w tobie tyle siły i energii. - szepcze, całując moją twarz.
- Mam serce. To już wystarczy.
- Piękne serce.
- Każde serce, które bije, jest piękne.
- Ale twoje jest najpiękniejsze. - mówi, obracając mnie przodem do siebie. Całuje mnie rozchylając lekko usta. Przejeżdzam językiem po jego dolnej wardze, na co on wzdycha prosto w moje usta. Kładzie dłonie na moich plecach i przyciąga mnie do siebie. Przywieramy do siebie. Można by było pomysleć, że jesteśmy ze sobą sklejeni, bo pomiędzy nami nie ma żadnej szczeliny.
- Nie mogę uwierzyć w to, że jesteś moja. - szepcze, miedzy pocałunkami, a ja się uśmiecham. Chłopak zsuwa ręce na moje pośladki i podnosi mnie do góry, a ja oplatam go nogami w pasie. Will popycha drzwi i wchodzi do pokoju. Kładzie mnie delikatnie na łóżku, nie odrywając warg od moich ust. Jego ręce przesuwają się po moich piersiach i brzuchu zjeżdżając co raz bardziej w dół.
Nagle słyszymy krzyk i brzdęk tłuczonego szkła. Will nieruchomieje, patrząc na mnie z przerażeniem.
- Nie tak cię wychowałem ! - rozlega się krzyk zza drzwi. Will odrywa się ode mnie, jak porażony, szybko wsuwa na siebie dresy i wybiega z pokoju. Zakładam majtki oraz koszulkę Willa i wstaję z łóżka. 
- Zostaw go ! - słyszę wrzask Willa.
Podchodzę niepewnie do drzwi i zerkam na korytarz. Widzę tam siedzącą przy ścianie zapłakaną mamę Willa. Wychodzę z pokoju i zbliżam się do niej. Z pokoju obok dobiegają głośne krzyki, takie same jakie słyszałam tydzień temu, siedząc w swoim pokoju.
- Nic pani nie jest ? - pyta, dotykając ramienia kobiety, a ona podnosi głowę. Pod jej okiem zauważam duży czerwony ślad.
- Cassie, dziecko co ty tutaj robisz ? - pyta wystraszona. - Idź szybko do pokoju Willa. - mówi, ale ja kręcę głową i pomagam jej wstać z ziemi. - Proszę.
Mimowolnie zaglądam do pokoju Matta, w którym toczy się krwawa jatka. Martin siedzi w rogu zapłakany i pokryty krwią. Na łóżku leży Matt, a nad nim stoi jego ojciec i okłada go pięściami. Will próbuje odciągnąć mężczyznę od swojego brata, ale ten ani drgnie i wciąż uderza Matta.
- Ty pieprzona cioto ! - wrzeszczy ojciec wymierzając ciosy. - Wybije ci z głowy to pedalstwo.
Matt ledwo żyje. Ma przymknięte oczy i poddaje się ojcu całkowicie.
Ojciec próbuje uderzyć Willa łokciem, ale ten robi unik i odpycha od Matt mężczyznę, a ten upadając spogląda w moją stronę. Facet sie podnosi i rusza w moim kierunku. Will patrzy spanikowany na ojca, zbliżającego się do mnie. Nie wiem co robić. Jedynie stoję jak wryta i czekam na rozwój wydarzeń.
Mężczyzna staje obok mnie rozgniewany i łapie mnie mocno za włosy.
- To jest ta twoja dziwka ? - pyta ojciec, ciagnąć mnie za włosy, przez co odchyla moją głowę do tył i sprawia mi ból.
Will zaciska pieści i rusza w naszą stronę.  Wyglada groźnie. Zęby ma zaciśnięte i wszystkie mięśnie napięte. Ogarnia mnie panika, ale po chwili przypominam sobie, że to przecież mój Will
- Zostaw ją ! - krzyczy i uderza go w policzek. - Nigdy jej nie dotykaj ! - wrzeszczy, kucając obok niego i okładając go pięściami.
Mężczyzna dźga brzuch Willa, kolanem, przez co chłopak zgina się w pół. Ojciec wykorzystuje okazję, podnosi się i kopie Willa po żebrach. Mój chłopak zwija się z bólu, a po chwili zaczyna kaszleć krwią.
- Przestań ! - krzyczę, próbując odepchnąć mężczyznę od Willa, ten tylko się uśmiecha i popycha mnie do tyłu. Tracę równowagę, upadam na plecy i uderzam się w głowę. Ostatnie, co widzę to Will, wymierzający cios swojemu ojcu.

Close to the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz