■
Jest Was sporo , więc zaczynamy maraton teraz😊MARATON 1/3
■
Budzę się i powoli dociera do mnie , gdzie się znajduje i co wydarzyło się wczoraj.
Z niechęcią otwieram oczy i podnoszę się z sofy. Leandera nie ma , więc mam szansę w końcu zobaczyć cały dom. Cicho wymykam się z pokoju i schodzę schodami na dół. Widzę tam duży salon , kuchnię i jadalnie oraz jedą parę drzwi. Szybko do nich podchodzę i je otwieram. Moim oczom ukazuje się duża siłownia. Postanowiam chwilę poćwiczyć ,więc biorę rękawice i ustawiam się naprzeciwko jednego z worków treningowych.~
- KATHERINE! - słyszę krzyk Leandera.
Po chwili drzwi wypadają z zawiasów i widzę rozwścieczonego Alfę.
- Dlaczego wyszłaś z sypialni?!?!- krzyczy.
- Ja tam się ciebie nie czepiam , gdzie wszedłeś rano...- odpowiadam i zakładam ręce na piersi.
- Nie drażnij mnie.- warczy i podchodzi bliżej.
- Drażnić głównego Alfę? Jakbym śmiała?- prycham. Leander momentalnie znajduje się przy mnie, przygważdża mnie do ściany i unieruchamia mi ręce nad głową.- I co? Że niby mam się bać? - pytam rozbawiona.
- Gdybyś nie była moją mate ,byłabyś martwa...- mówi.
- Uuu zaczynam się bać.- zaczynam się śmiać . Nie mogę się uspokoić i boli mnie już brzuch. Leander po chwili mnie puszcza i tylko mi się przygląda.
- Co, nigdy nie dostałeś głupawki?- pytam , gdy udaje mi się trochę uspokoić.
- Nie . - odpowiada szybko.
- Przykro mi ,biedny człowieku.- mówię z udawaną powagą.
~ Alfo , Luno śniadanie gotowe.~ słyszę w głowie głos jednej z omeg.
Od razu psuje mi się humor. Od kiedy jestem Luną?!?
Więcej się nie odzywam ,tylko ruszam w stronę kuchni. Biorę swój talerz i szklankę z blatu i siadam przy stole. Tosty z serem i szynką oraz pyszna , ciepła herbata ... tak tego mi brakowało.
Po chwili do siada się do mnie Leander.
- Jutro wyjeżdżamy do Domu Głównego.- mówi , a ja krztuszę się herbatą. Nie mogę teraz wyjechać.
- Dlaczego już jutro? - pytam .
- Moja wataha chce Cię w końcu poznać. Dlatego wyjeżdżamy JUTRO , nie ma mowy , żeby to przełożyć - odpowiada i wraca do spożywania. No trudno , muszę porozmawiać z Alexem i Benem, już dzisiaj . To moja rodzina , muszą mi w końcu wybaczyć. Może spróbuję przekonać Leandera , żeby pojechali z nami?
Szybko kończę śniadanie i pędzę do sypialni. Tam , na łóżku , czekają na mnie ubrania. Jakieś jeansy i bluza.
Idę z nimi do łazienki , wykonuję poranną toaletę i schodzę na dół.~ Wrócę za jakieś dwie godziny. ~ wysyłam , w myślach, wiadomość do Leandera i zanim on odpowiada wybiegam z domu. Znam wszytskie skróty w mieście , więc już po chwili widzę przed sobą dom państwa Foster.
Słyszę kosiarkę , czyli Alex jest w ogrodzie.
Otwieram furtkę i podchodzę do mojego przyjaciela.- Alex...- odwraca się , bierze za rękę i prowadzi w ,, nasze miejsce" , czyli odludne miejsce pod murem.
- Kath , nawet nie wiesz jak mi głupio. Tak bardzo Cię przepraszam. - mówi i mocno mnie przytula.
- Myślałem , że jeśli cię znienawidzę , to nie będę tak cierpiał , kiedy wyjedziesz...- dodaje po chwili.- To nie twoja wina. Ja sama nie wiem, jakbym zareagowała na twoim miejscu.- odpowiadam i wtulam się w jego klatkę piersiową.
- Kiedy wyjeżdżasz? - pyta.
- Jutro.- mówię ze smutkiem.
- To chodź do Bena. Tęskni za tobą. - mówi i ruszamy razem ,w stronę domu.
Wchodzimy po schodach do dobrze znanego mi pokoju. Alex uchyla lekko drzwi. Wchodzę do środka. Ben patrzy się na mnie ze łzami w oczach. Po chwili podbiega do mnie i mocno mnie przytula. Odwzajemniam to .
- Przepraszam Ben ...- szepczę.
- Przepraszam Kath . - odpowiada , a po chwili dodaje.- Zostaniesz teraz z nami?- To ściska mi serce. Jak mam mu powiedzieć , że muszę wyjechać ? Że muszę go zostawić.
- Ben nie mogę z tobą zostać. Bardzo Cię kocham , ale muszę wyjechać...
- Nie mogę pojechać z tobą?Kath , nie zostawiaj mnie.- mówi i zaczyna płakać.
- Zrobię wszystko , żeby nas nie rozdzielili. To tyczy się też ciebie Alex.- odpowiadam i patrzę w stronę przyjaciela.- Dobra , koniec tego przedstawienia.Pan główny Alfa stoi przed domem. Nie wygląda na zadowolonego. - oznajmia Alex. Prycham.
- On nigdy nie jest zadowolony.- mruczę pod nosem. Chcąc nie chcąc żegnam się z bratem i wychodzę.
Tym razem wychodzę głównym wyjściem. Od razu czuję na sobie wzrok Leandera. Ma ręce zaciśnięte w pięści , ale jego twarz ma nadal ten obojętny wyraz twarzy.
- Co mówiłem o wychodzeniu z domu? - pyta i mierzy mnie wzrokiem.
- Mogę robić co mi się podoba. Zapamiętaj to sobie raz , a dobrze.- odpowiadam spokojnie .
- Jesteś zadziwiająca . Jednym zdaniem jesteś w stanie podnieść mi ciśnienie.
- Dzięki, mam tak od urodzenia.- mówię i po chwili dodaję - A ty ? Masz jakieś zadziwiające zdolności?
- Umiem zabić na sto różnych sposobów.
- Ok , a coś mniej brutalnego? - pytam i patrzę na Leandera z wyczekiwaniem.
- Umiem tańczyć w pięciu różnych stylach. - rzuca od niechcenia.
- No widzisz , może jeszcze coś z ciebie będzie.- chcichoczę.
- Czy ty umiesz zachowywać się poważnie?!?!
- Tak , jeśli mam na to ochotę...- odpowiadam .
- Dobra , po co tutaj przyszłaś? - pyta.
- Przyszłam porozmawiać z bratem.
- Czy ten śmieć też tam był?
- Masz na myśli mojego jedynego przyjaciela , który jest dla mnie bardzo ważny ? Tak był.- odpowiadam .
- To mam nadzieję , że się nim nacieszyłaś, bo więcej go nie zobaczysz. - warczy.
- Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać. Ben i Alex jadą z nami.
~
~zegartyka
CZYTASZ
Obóz 4
WerewolfZastanawialiście się kiedyś co by było ,gdyby wilkołaki istniały i cały świat by się o tym dowiedział? Ja nie muszę sobie tego wyobrażać. Nazywam się Katherine Naomi Johnson i mieszkam w obozie 4.