*POV Justin*
Jechałem szybko będąc skupionym na drodze, a nie na szatynce siedzącej na fotelu obok. Uderzałem palcami w kierownicę, śledząc wzrokiem wycieraczki, zbierające krople wody z przedniej szyby. Dosłownie kilka minut temu zaczęło padać, ale postanowiliśmy nie rezygnować z planów. Co prawda, Ariana jeszcze nie wiedziała, gdzie jedziemy, ale byłem przekonany, że wyjdzie jej to na dobre. Deszcz z coraz większą siłą uderzał o szyby auta. Pogoda totalnie się popsuła, zerwał się także silny wiatr, ale szczerze mówiąc miałem to gdzieś.
- Gdzie my jedziemy? - dziewczyna zaczęła się rozglądać, a ja zdawałem sobie sprawę, że doskonale znała tą okolicę.
- Jeszcze tylko chwila i będziemy na miejscu. - odchrząknąłem zerkając na nią. Wyprostowałem nieco swoje ręce, trzymając je na kierownicy. Minęliśmy dwie przecznice i zatrzymałem się na ulicy, przy małym parterowym domku z wąską ścieżką prowadzącą do wejścia. Kątem oka zauważyłem ruch w oknie, co sprawiło, że natychmiastowo otworzyłem drzwi auta i wysiadłem z niego. Stanąłem z deszczu, oblizując spierzchnięte usta. Schyliłem się i spojrzałem w oczy zaniepokojonej Arianie.
- Nic się nie martw. - uspokoiłem ją badając jej dalszą reakcję.
- Justin, po co my tu przyjechaliśmy? - jej ręce zaczęły się delikatnie trząść, a całe ciało w tej samej chwili się spięło. - Co ty chcesz od Alexa?
- Narazie zostań w samochodzie, dobrze?
- Justin, nie rób mu niczego proszę cię. - złapała mnie za nadgarstek ściskając go mocno. Jej oczy były wpatrzone we mnie i wyrażały niepokój.
- Zostań w samochodzie. - powtórzyłem beznamiętnym tonem nie patrząc na nią. Zamknąłem drzwi i odwróciłem się, by przejść przez zadbany trawnik. Drzwi w pewnym momencie się uchyliły, a z domu szybkim krokiem wyszedł Alex. Stanął w deszczu na przeciwko mnie zaciskając jedną pięść.
- Miałeś podać mi adres, prawda? - zaśmiałem się nerwowo. - Chciałeś ją stamtąd wyciągnąć, tak? Jakoś gówno z tego wyszło.
W tym samym momencie jego twarz spotkała się z moją pięścią. Z jednej strony musiałem rozładować na nim swoje emocje, a z drugiej po prostu na to zasługiwał. On cofnął się i skulił łapiąc za obolałą szczękę. Zrobił kilka kroków do tyłu i patrząc na mnie z zaskoczeniem. Miałem zamiar kolejny raz go uderzyć, ale usłyszałem krzyk Ariany, która cała mokra od deszczu złapała mnie za ramię.
- Co ty robisz?! - wrzasnęła.
- Kazałem ci zostać w aucie. - syknąłem przez zaciśnięte zęby trzymając jej rękę.
- Co wy tu do cholery robicie? - odezwał się Alex, a my skierowaliśmy nasze spojrzenia w jego stronę. - Odwaliło ci? - skierował to pytanie do mnie.
- Myślałem, że jesteś na tyle mądry, że się domyślisz. Obiecałeś, że pomożesz ją stamtąd wyciągnąć, ale najwyraźniej kolejny raz przestraszyłeś się Jamesa. - kontynuowałem. - Gdyby nie ten cały Steven ona cały czas przebywałaby u tego dupka. - wskazałem ręką na Arianę stojącą u mojego boku.
- Co ty wygadujesz?! - wybuchnął Alex nachylając się w naszą stronę. - Niby skąd Steven miałby być taki chętny, by jej pomóc?! Powiem ci dlaczego. Bo to ja go o to poprosiłem. Gdyby nie ja, to Ariana nie wydostałaby się stamtąd.
*POV Ariana*
Stałam obok Justina wsłuchując się w każde słowo Alexa. Miałam mieszane uczucia, co do tej całej sytuacji. Po części czułam zawiedzenie, ponieważ byłam przekonana, że Steven sam na to wpadł i zrobił to hmm... z dobroci serca, że jak to ujmę. Z drugiej strony wiadomość, o tym, że Alex to wszystko zorganizował w pewnym sensie trochę podnosiła mnie na duchu. W sumie teraz na to patrząc, mogłam stwierdzić, że to miło ze strony Stevena, że mimo wszystko zgodził się mnie stamtąd wyciągnąć przy tym ryzykując, że James się o tym dowie.
W tym momencie skupiłam się na analizowaniu każdego najdrobniejszego szczegółu, tylko nie wiedziałam, gdzie to nie zaprowadzi i czy ma to sens właśnie w tej chwili.
- Dlaczego wcześniej nic mi o tym nie powiedziałeś? - to pytanie odruchowo wyszło z moich ust. Wpatrywałam się w swoje buty, nie nie mając odwagi, by podnieść wzrok.
- Mówiłem ci o tym. - uniosłam wzrok. - Nie pamiętasz? Powiedziałem ci, że zamierzam cię stamtąd wyciągnąć. Nie odpuściłem sobie.
Jego wzrok skierował się w stronę Justina, który nadal był nerwowy.
- Nie chciałem podać ci dokładnego adresu tamtego miejsca, w którym była Ariana, ponieważ tylko tego by mi brakowało, żeby James cię tam zobaczył. Ucierpiałaby więcej niż jedna osoba...
- Masz na myśli konkretnie samego siebie? - wtrącił się oburzony Justin.
- Chciałem dla niej dobrze i dopiąłem swego. Najważniejsze jest to, że Ariana jest już bezpieczna.
- Mieliśmy to zupełnie inaczej załatwić i dobrze o tym wiesz. - syknął Justin robiąc krok w stronę Alexa.
- Przestańcie. - przerwałam im zwracając ich uwagę na moją osobę. - Kiedy wy w końcu zrozumiecie, że to nie ma teraz większego znaczenia? - pokręciłam głową unikając wzroku jednego i drugiego. - Justin, niczego nie zmienisz takim zachowaniem. - swoje słowa kierowałam do blondyna. Następnie spojrzałam niepewnym wzrokiem na Alexa. - Oczywiście to nie oznacza, że cię usprawiedliwiam, Alex. Mimo wszystko. - podkreśliłam te dwa znaczące słowa. - Nigdy ci nie wybaczę tego, co zrobiłeś i jak się zachowałeś w stosunku do mnie. To zbudowało miedzy nami mur, który już zawsze będzie nas od siebie w pewien sposób oddzielał.
Po tych słowach odwróciłam się na pięcie i odeszłam w kierunku samochodu. Justin mruknął coś jeszcze do Alexa, po czym dołączył do mnie przy aucie.
__________________________
KOMENTARZE=MOTYWACJA