*POV Ariana*
Justin zrobił trzy szybkie kroki i znalazł się tuż przy mnie. Stanął tak blisko, że mogłam poczuć jego oddech na swojej skórze. Zaczął sunąć ręką po mojej szyi i łaskotać mnie powodując gęsią skórkę. Na mojej twarzy pojawiły się rumieńce. Mój oddech przyspieszył i nie mogłam powstrzymać śmiechu. Chciałam odsunąć się od niego, ale od razu wpadłam na ścianę za mną. Justin zaśmiał się cicho i podszedł jeszcze bliżej. Staliśmy tak chwilę wpatrzeni w swoje oczy. Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał. Wszystko wokół nas było nieważne. Liczył się tylko ten moment. Przypatrywałam się jego idealnej twarzy w oczekiwaniu na jego kolejny ruch. Nieoczekiwanie Justin pochylił się w moją stronę i delikatnie wziął mnie na ręce.
- Justin! Postaw mnie! - zaśmiałam się pomimo minimalnego bólu.
- Słucham? Możesz powtórzyć? - szedł ze mną w stronę łazienki.
- Nie udawaj głuchego. Postaw mnie.
- Nie mogę. - uśmiechnął się do mnie zarzucając głową na bok swoje blond włosy.
Justin wniósł mnie do przestronnej łazienki i posadził na blacie obok umywalki. Pochylił się nad wanną i odkręcił kurek.
- Przyda ci się gorąca kąpiel. Rozluźnisz się trochę. - sprawdzał temperaturę wody.
- Okay... - pochyliłam głowę.
Justin wyprostował się i podszedł do mnie tak, że moje kolana stykały się z jego biodrami. Odchylił materiał mojej bluzki i odsłonił moje posiniaczone ramię. Wziął głęboki wdech, a jego oczy posmutniały. Twarz natomiast nabrała zmęczonego wyrazu. Pochylił głowę i przetarł twarz dłońmi.
- Bardzo cię boli? - pokręcił głową klnąc pod nosem. - Oczywiście, że tak. - sam sobie odpowiedział.
- Nie, jest w porządku. - skłamałam. Zagryzłam wargę nie wiedząc, co więcej dodać.
- Żartujesz sobie? Popatrz na siebie. - na jego słowa zeskoczyłam z blatu i odwróciłam się w stronę lustra. W odbiciu widziałam zmęczoną dziewczynę z lekkimi workami pod oczami i rzeczywiście nieciekawie wyglądającym ramieniem. Justin stał za mną i utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy w odbiciu lustra. Nie chciałam mówić, że jest źle. Nie mogłam zrobić tego jemu, zarówno jak i sobie. Odwróciłam się do niego powoli i zagryzłam wargę.
- Jest okay. To nic. - dalej brnęłam w to kłamstwo.
- Nic? Jak możesz tak mówić? Nie widzisz tego? - oblizał usta i popatrzył na mnie z pełnym skupieniem.
- To co się stało już się nie odstanie. Mówi się trudno. Niedługo nie będzie śladu i wszystko będzie w porządku.
- To nieprawda. Rozumiesz? - odwrócił wzrok. - Już nigdy nie będzie w porządku.
- Przestań.
- To ty przestań. Naprawdę tego nie widzisz? Czy ty w ogóle zrozumiałaś, co tu się stało? - patrzył na mnie jakby z wyrzutem.
- Zdaję sobie sprawę, co tu się wydarzyło i jak widzisz ci wybaczyłam. Przestań już tak mówić.
- Wiesz co? Zdałem sobie sprawę, że chyba w ogóle nie powinnaś mi wybaczać. - skrzyżował ręce na piersi.
- Co ci się stało? Czy ty siebie słyszysz? Wybaczyłam ci i już. Przestań. - wiedziałam, że robię źle.
- A może nie zamierzam przestać. Może mam zamiar tak długo gadać, aż dotrze do ciebie co tu się wydarzyło.