*POV Ariana*
Następny dzień zaczął się dla mnie potwornym bólem głowy, do tego spóźniłam się do szkoły. Po prostu wspaniale. Wpadłam w pośpiechu na lekcję historii i musiałam zmierzyć się z groźnym spojrzeniem nauczycielki. Usiadłam w ławce obok Allie.
- Czemu się spóźniłaś? - popatrzyła na mnie z zaciekawieniem. Ja naprawdę chyba muszę jej się wyspowiadać ze wszystkiego.
- Ciężka noc. - powiedziałam od niechcenia. - Zaspałam.
Po lekcjach jak najszybciej wsiadłam do samochodu i pojechałam do sklepu, bo mama mnie prosiła, żeby kupić jej kilka rzeczy na wyjazd. W dodatku musiałam kupić rodzicom prezent z okazji rocznicy ślubu. Nie miałam żadnego pomysłu. W końcu wybrałam jakieś praliny z wyższej półki i perfumy dla mamy i taty. Na nic lepszego nie miałam w tej chwili pomysłu. Wróciłam z miasta i postawiłam zakupy mamy na stole.
- Wróciłam! - wpadłam do salonu, gdzie mama próbowała zapiąć gigantyczną walizkę.
- Cześć, kochanie.
- Aż tak dużo rzeczy bierzesz? To nie rewia mody, mamo. Masz tam wypocząć. - stanęłam bliżej i położyłam ręce na biodrach.
- Żartujesz sobie? - skrzywiła się. - Ja muszę wyglądać dobrze. Przecież wiesz, że najlepiej czuję się elegancko ubrana. Lepiej się o mnie nie martw, jestem dorosła i wiem, jak mam się ubrać.
- No dobra. Rób jak uważasz. - postanowiłam odpuścić i zmienić temat, bo i tak nie dałabym rady się z nią kłócić. -Postawiłam ci zakupy na stole. - mama cały czas męczyła się z zamkiem. - Pomóc ci?
- Nie, już prawie skończyłam. - z trudem jej się udało.
- Gdzie tata?
- Tutaj. - wszedł do pokoju jak zawsze elegancko ubrany.
Wyjęłam z reklamówki dużą torbę prezentową, w której już znajdowały się praliny i perfumy.
- Wszystkiego najlepszego z okazji waszej 20-tej rocznicy ślubu! - uśmiechnęłam się szeroko i podałam rodzicom prezent.
- To bardzo miłe z twojej strony. Nie musiałaś nam nic kupować. - mama i tata po kolei mocno mnie wyściskali.
Rozpakowali całą zawartość torby. Rodzice jeszcze po tysiąc razy dziękowali mi za prezent i moją pamięć. Cieszyłam się, że jakoś to wypaliło.
- To o której macie lot?
- Dokładnie o 20:00. Mamy niecałe cztery godziny. - odpowiedział tata spoglądając na zegarek. - I pamiętaj masz uważać na siebie pod naszą nieobecność, żadnych głupstw i nie roznieś nam domu. - powiedział poważnym tonem.
- Tak tato. Obiecuje, że będę ostrożna. Jesteście już spakowani? Niczego nie zapomnieliście? - wiedziałam, że z takim pakowaniem na szybko tego samego dnia rożnie bywa. Znając moich rodziców połowy rzeczy zapomną i będą musieli kupić wszystko na miejscu, a przy tym niepotrzebnie wydać pieniądze.
- Została mi jeszcze tylko kosmetyczka i będziemy gotowi. - w tym samym momencie mama pobiegła korytarzem i zniknęła nam z oczu.
Po ostatnich przygotowaniach rodzice postanowili, że pojadą wcześniej na lotnisko. Zamówili taksówkę, zapakowali do niej wszystkie walizki i nadeszła pora żegnania się. Mama zdążyła jeszcze kilka razy zapytać mnie, czy na pewno sobie dam radę. Moja odpowiedź za każdym razem była taka sama. Przytuliłam mocno rodziców, którzy zdążyli mnie porządnie wyściskać.