6

62 6 0
                                    


„Old at heart, but I'm only 28
And I'm much too young to let love break my heart.
Young at heart, but it's getting much too late
To find ourselves so far apart

(...)

Young at heart, and it gets so hard to wait,
When no one I know can seem to help me now.
Old at heart, but I mustn't hesitate,
If I'm to find my own way out

(...)

I'll never find anyone to replace you
Guess I'll have to make it thru, this time -

Oh this time - without you...
I knew the storm was getting closer,
And all my friends said I was high,
But everything we've ever known's here,
I never wanted it to die...
"

Guns N' Roses, „Estranged"



Kompletnie nie wiedziała, co robić. Machinalnie chwyciła walizki i ruszyła przed siebie. Z nieobecnym wzrokiem, ciągnąc za sobą swój dobytek upchany w trzech walizkach, wyszła na chodnik i... zamarła, kiedy dotarło do niej, co właśnie się stało.

Jakby wpisując się w burzliwe pożegnanie Kate i Richarda, niebo lunęło deszczem, zacinającym niemiłosiernie. Chłodny wiatr smagał po twarzach przechodniów, którzy ze zdziwieniem patrzyli, jak młoda kobieta z trzema walizkami stoi już dłuższą chwilę na chodniku bez ruchu. Wpatrywała się w jeden punkt i zdawała się być zupełnie nieobecna.

- Proszę pani, wszystko w porządku? – zapytał starszy mężczyzna, kładąc dłoń na jej ramieniu. – Przeziębi się pani...

- Co? – drgnęła niespokojnie.

- Pytam, czy jakoś pani pomóc...

- Nie trzeba... Nie trzeba, dziękuję.

Nerwowo rozejrzała się dookoła. Dwadzieścia metrów dalej był park, pójdzie tam, usiądzie na ławce pod drzewem i na spokojnie przemyśli, co dalej. Zdecydowanie nie miała lepszego pomysłu. Chwyciła więc swoje ciężkie bagaże i z wielkim trudem brnęła przez ulicę. Bolało ją wszystko, fizycznie i emocjonalnie. Ramiona i delikatne dłonie nie wytrzymywały już ciężkich kilogramów, a jej serce i dusza krwawiły nie mniej. Najchętniej rzuciłaby się pod jadący samochód, ale to było zbyt proste. Czuła się tak podłą i nikczemną istotą, że śmierć byłaby zbyt łatwa, byłaby wybawieniem, a ona powinna odpokutować to, co się stało.

Ręce zaczynały odmawiać jej posłuszeństwa. Nie miała już sił, była obolała, przemoknięta i przemarznięta. Nareszcie doszła do parku. Zachwiała się lekko pod wpływem ciężaru, ale zebrała się w sobie i szła dalej. Już prawie była w swoim ulubionym miejscu, gdzie często przesiadywała, już kilka kroków... Nie wytrzymała. Krzyknęła głośno, a jej krzyk był pełen bólu i złości. Wraz z nim wypłynęły z niej strumienie łez, mieszające się na jej twarzy z kroplami deszczu. Pchnęła walizki, które wpadły w kałużę, i bezsilnie padła na kolana, zanosząc się płaczem. Tak bardzo nienawidziła ich oboje... Zarówno siebie, jak i Richarda. Za to, że zniszczyli tę piękną miłość, za to, że żadne z nich nie próbowało jej ratować. Tylko co teraz... Przecież nie ma nikogo. Owszem, był Colin, ale i on nie mógł pomóc. Zresztą póki co Colin był nadal w Nowym Jorku. Nikt, kogo znała, nie mógł jej pomóc. Bo samo wyznanie faktu, że rozstała się z Richardem, niewiele by dało. Colin próbowałby mediować, namawiać ich na podarowanie sobie jeszcze jednej szansy, nie rozumiałby... Kate musiałaby wyrzucić z siebie dramat sprzed lat, a tego nie była w stanie powiedzieć nikomu. Została sama na tym świecie, sama w zimnym, deszczowym Londynie, w ciemnym parku. Ale nie mogła tkwić tu całą wieczność, musiała znaleźć jakieś wyjście... Tylko jakie?

Primadonna 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz