33

79 7 0
                                    


„It's amazing how you can speak right to my heart,
Without saying a word you can light up the dark.
Try as I may I could never explain
What I hear when you don't say a thing...


The smile on your face lets me know that you need me,
There's a truth in your eyes saying you'll never leave me,
The touch of your hand says you'll catch me wherever I fall,
You say it best... when you say nothing at all"

Ronan Keating, „When you say nothing at all"



- Co zrobiłaś!?

Brzęk tłuczonego szkła rozległ się po kuchni państwa Darcych, kiedy Colin upuścił kieliszki, które zamierzał postawić na stole. Ewan przez chwilę nie wiedział, czy powinien pomóc przyjacielowi sprzątać szkło, czy potrząsnąć Kate i wydusić z niej całą prawdę odnośnie spotkania, na którym była tego dnia. Jedynie Laura zdawała się być spokojna i bez emocji kończyła przygotowywać kolację; w końcu po to zaprosiła Kate i Ewana, a nie po to, by przesłuchiwać przyjaciółkę. Rozumiała ją doskonale, wiedziała, że będąc w jej położeniu zachowałaby się tak samo.

- Kate, powiedz, że żartujesz – powiedział Colin.

- Nie żartuję. Spotkałam się z Emmanuelle – powtórzyła dobitnie. – Jeśli do jutra nie odwoła wszystkiego, co powiedziała o Richardzie, będzie tego mocno żałowała.

- Moment, powoli – Ewan odezwał się z końcu, kiedy nieco ochłonął po tym, co usłyszał. – Od początku. Chcę wiedzieć wszystko.

Chcąc nie chcąc, Kate opowiedziała im o wizycie w mieszkaniu Emmanuelle, o tym, co w nim widziała, co zdołała zarejestrować, o tym jak przebiegła rozmowa. Z każdym wypowiedzianym przez nią słowem mężczyźni byli coraz bardziej zszokowani jej odwagą i determinacją, zaś na twarzy Laury Kate widziała zrozumienie i – o dziwo – dumę.

- Dałaś jej w pysk – wymamrotał Colin, patrząc na przyjaciółkę niepewnym wzrokiem. – Groziłaś jej. Nagrałaś kompromitujące rzeczy. Cholera, dzieciaku, jesteś gorsza niż mafia...

- Dlaczego poszłaś tam sama!? – oburzył się Ewan. – Jak mogłaś być tak lekkomyślna!?

- Gdybym zapytała cię o zdanie, pozwoliłbyś mi? Poszedłbyś ze mną?

McCartney milczał. Zmarszczył czoło i zacisnął wargi. Był na nią zły, a jednocześnie czuł dumę, że potrafiła zachować się tak stanowczo. Irytowało go tylko jedno: to, że zrobiła to w obronie swojego niewiernego męża. Był nieziemsko zazdrosny. Fakt, że była właśnie z nim, bladł w momencie kiedy uświadamiał sobie, jak ważny jest dla niej Richard. Nie potrafił cieszyć się z tego, że to właśnie jego wybrała, że mieszka z nim, sypia z nim, że ta wspaniała kobieta z nim dzieli życie. W jej sercu i głowie nadal był Ashwort, a to bolało.

- Ewan, dobrze wiesz, że Richard nie zasłużył na takie bagno, sam to powiedziałeś – Kate usiadła obok McCartney'a i ścisnęła jego dłoń. – Poza tym zrobiłam to dla siebie. Wiesz o tym. Gdyby chodziło tylko o niego...

- Nie rozmawiajmy o tym – uciął. – Laura, co dobrego przygotowałaś?

- Ewan, proszę...

Mężczyzna spojrzał w oczy swojej kobiety. Widział, że Kate czuje się winna tego, że przez jej działania jest mu przykro. Miał świadomość, że dla niej też nie jest to komfortowa sytuacja, nie mógł się jednak pozbyć poczucia, że Richard nadal jest dla niej cholernie ważny... Czy dla niego byłaby w stanie zrobić to samo, co dla swojego męża?

Primadonna 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz