31

95 8 1
                                    


„Pain is so close to pleasure,
Sunshine and rainy weather go hand in hand together
All your life.
Pain is so close to pleasure, everybody knows,
One day we love each other then we're fighting one
Another all the time.

(...)

When your plans go wrong and you turn out the light,
But inside of your mind you have to put up a fight.
Where are all the answers that we're all searching for?
There's nothing in this world to be sure of anymore..."

Queen, „Pain is so close to pleasure"




Richard z ciężkim sercem wszedł do domu.

Przez chwilę było dobrze. Rozmowa z ojcem pokrzepiła go i był w stanie odgrywać przed matką wyluzowanego, radosnego syna, a Cecilia była szczęśliwa, widząc dobre relacje między swoimi ukochanymi mężczyznami. Nie dopytywała, co jest ich powodem - szanowała ich prawo do męskich rozmów i tajemnic, wystarczało jej to, że potrafili się do siebie uśmiechać i odzywać. Nawet nie drążyła już tematu związku Richarda z Emmanuelle, wystarczyło jej zapewnienie że są razem szczęśliwi. Owszem, podobnie jak jej mąż Cecilia uwielbiała Kate i cały czas żałowała, że ich małżeństwo rozsypało się tak bez sensu, ale wierzyła w słowa Richarda, że jest mu z młodą Francuzką dobrze. Nie dowiedziała się o dziecku. To nie był dobry moment. Najpierw musiał ułożyć swoje przyszłe relacje z Emmą, a kiedyś wybiorą się do Crawley razem, przedstawi ją rodzicom i oficjalnie powie o ciąży. Musi w końcu zachować się jak mężczyzna.

Emmanuelle leżała na kanapie przed telewizorem i smarowała nogi balsamem. Usłyszawszy dźwięk otwieranych drzwi, zwróciła się z ciekawością ku wejściu do salonu, wyczekując niecierpliwie widoku Richarda. Nie mogła doczekać się rozmowy z nim i reakcji na to, co mu zamierzała powiedzieć. Chciała widzieć ulgę na jego twarzy. Póki co ujrzała jego delikatny uśmiech.

- Witaj, kochanie - powiedział łagodnie, podchodząc do niej powoli.

- Richie, nareszcie wróciłeś - odpowiedziała mu również uśmiechem. - Jak twoja mama?

- Lepiej. Dużo lepiej. Ostatnio ją zaniedbałem i strasznie za mną tęskniła. A ty jak się czujesz?

Usiadł obok niej i wciągnął zapach, który otulał jej ciało. Zapach wiosennych konwalii, który tak bardzo do niej pasował...

- Czuję się świetnie, kochanie, i muszę ci coś powiedzieć.

- Poczekaj, najpierw ja. Emma... Cieszę się. Naprawdę się cieszę, że...

Ciężko było mu to powiedzieć. Wyciągnął rękę i dotknął jej płaskiego jeszcze brzucha. W końcu poczuł, że naprawdę chce tego dziecka. Przecież ono nie było niczemu winne...

- Wychowamy to maleństwo, Emma, obiecuję ci to. Nie zostawię cię. Przecież to NASZE dziecko. Przepraszam za moją idiotyczną reakcję, przestraszyłem się jak jakiś smarkacz... Owszem, wpadliśmy, ale nie uważasz, że to jest znak? Że to wszystko ma jakiś sens?

Nie mógł odczytać z jej twarzy zupełnie niczego. Nie rozumiał jej... Dlaczego nie cieszyła się tak, jak on starał się cieszyć? To wcale nie była łatwa sytuacja, ale po słowach, które do niej skierował, powinna jakoś zareagować, tymczasem ona patrzyła na niego bez wyrazu. Bez emocji. Bez niczego.

- Emmanuelle, co się dzieje? - nie wytrzymał w końcu. - Co chciałaś mi powiedzieć?

- Nic takiego. Nie ma żadnego dziecka, Richard. Nie ma.

Primadonna 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz