„Well you're out of time, I'm letting go,
You'll be fine, well that much I know.
You're out of time, I'm letting go
I'm not the man you want..."George Michael, „Older"
Kilka dni dało Richardowi czas, by oswoić się z porażką. Totalną porażką, jaką zgotowało mu życie. Na szczęście Claudia milczała, był więc przekonany, że rzeczywiście kłamała i nie ma już nic, co mogłaby przeciwko niemu wykorzystać. Chociaż tyle dobrego.
Był spakowany do wyjazdu. Po spotkaniu u adwokata od razu miał jechać na lotnisko, miał tylko nadzieję że nic się nie przedłuży. Nie, Kate na pewno będzie chciała mieć z nim jak najmniej do czynienia i załatwią to błyskawicznie. Cieszył się jednak, że będzie mógł się z nią spotkać. Popatrzeć na nią, choć trudno będzie mu spojrzeć jej w oczy. Ale przynajmniej zerknie po raz ostatni przed odlotem. Z tą myślą wrzucił ostatnią walizkę do bagażnika taksówki, którą kazał zawieźć się do kancelarii Petera Foley'a.
Kiedy wszedł do środka, było tam absolutnie pusto. Nie było ani sekretarki, ani żadnego ze współpracowników Foley'a, co bardzo go zdziwiło. Delikatnie zamknął za sobą drzwi.
- Dzień dobry - powiedział w pustą przestrzeń. - Panie Foley?
Prawnik wyjrzał ze swego gabinetu.
- Richard - uśmiechnął się nieco sztucznie. - Zapraszam.
- Witaj, Peter. Dawno się nie widzieliśmy...
- No i nie sądziłem, że spotkamy się w takich okolicznościach. Usiądź, proszę - wskazał ręką na jedno z krzeseł przy biurku. - Rozumiem, że czytałeś naszą propozycję umowy separacyjnej?
- Tak, Kate przesłała mi ją mailem. Mam jedno zastrzeżenie...
- Pozwól, że omówimy to z twoją żoną. Powinna za chwilę się pojawić.
Chwila przerodziła się jednak w kilkanaście minut. Mężczyznom niezręcznie było rozmawiać; znali się z dawnych czasów, byli dobrymi znajomymi, ale w tej sytuacji swobodna rozmowa była praktycznie niemożliwa - w końcu Peter był adwokatem żony Richarda, co w jakiś sposób blokowało luźne relacje między nimi. W końcu jednak doczekali się jej przybycia. W przeciwieństwie do swojego męża, Kate weszła do kancelarii z właściwym sobie hukiem, przypadkowo trzaskając drzwiami, które jak zwykle wymsknęły jej się z rąk. Richard uśmiechnął się pod nosem z rozrzewnieniem. Doskonale pamiętał, że to jej znak rozpoznawczy. Nigdy nie mógł rozpoznać, czy trzaska drzwiami bo tego chce i jest wściekła, czy to kolejny przypadek, nad którym zwyczajnie nie zapanowała.
- Proszę do gabinetu, pani Ashwort! - krzyknął Foley. - Czekamy na panią!
Jakże błogo było Richardowi usłyszeć, jak Peter tytułuje Kate nadal jego nazwiskiem... To brzmiało pięknie. Niestety, pewnie ostatni raz dane mu było to słyszeć. Obaj mężczyźni wstali, gdy Kate weszła do gabinetu. Wyglądała przepięknie. Czarne rurki podkreślały jej długie, smukłe, niebywale zgrabne nogi, odkrywając zarazem kostki. Spod cienkiej, białej bluzki prześwitywał delikatnie miętowy biustonosz, a dość głęboki jak na nią dekolt zdobił duży, złoty wisior w kształcie tulipana. Richard dłuższą chwilę przypatrywał się tej biżuterii i był pewien, że Kate nie miała nigdy czegoś takiego. Czyżby to prezent od Colina? Albo, co gorsza, od McCartney'a!?
Poczuł nieznośne ukłucie zazdrości. Spuścił wzrok i zwrócił uwagę na wysokie, zamszowe szpilki w kolorze cytryny, a kiedy nieco go podniósł, zauważył, że w dłoni Kate ściskała sporą, pomarańczową kopertówkę, ale na jej palcu nie było ani obrączki, ani pierścionka zaręczynowego... W końcu z nieopisanym zdumieniem wypisanym na twarzy spojrzał na jej twarz. Spokojną, nieodgadnioną. Piękną. Niesforne włosy, z którymi jak pamiętał zawsze miała kłopot, układały się wokół jej twarzy w nienaganne, lśniące, brązowe fale. Podcięła ja trochę, bo sięgały równo do ramion. Miała dość mocny makijaż, zupełnie nie w jej stylu, ale nie ujmowało jej to niczego. Nadal była dla Richarda najpiękniejszą kobietą, jaką znał.
CZYTASZ
Primadonna 2
RomanceKontynuacja "Primadonny" - związek Kate i Richarda trwa. Od roku są najszczęśliwszym małżeństwem pod słońcem. Pojawiają się problemy, które są niezwykle trudne do rozwiązania drogą pokojową... Ich wspólna ścieżka nagle staje się rozwidlona. W którą...