Rozdział 11

924 68 5
                                    

Czkawka

Obudziłem się z okropnym bólem głowy. Trzymając się jedną ręką za nią, wstałem i rozejrzałem po pomieszczeniu. Byłem pod pokładem jakiegoś statku. Wywnioskowałem to z tego, że kołysaliśmy się w określonym rytmie, prawdopodobnie właśnie fal. Kraty celi były zrobione z grongielowego żelaza. W pomieszczeniu był tylko stół przytwierdzony do podłogi i kubek z drewna. W kącie pomieszczenia coś się poruszyło. Odwróciłem się w tamtą stronę. " O nie..."- pomyślałem. Szybko podbiegłem do nieprzytomnej Heather. Potrząsnąłem nią lekko. Otworzyła oczy.
- Czkawka? - szepnęła. Skinąłem głową - Wiesz może gdzie jesteśmy?
- Niestety nie. Ale mam niewyjaśnione przeczucie, że... - westchnąłem.
- Stoi za tym Astrid. - dokończyliśmy równocześnie. "Nie wiem tylko jak mogła się dowiedzieć", pomyślałem. Heather wstała. Podeszliśmy do krat. Złapałem je rękami i bezskutecznie używając mocy ognia próbowałem je stopić. Po kilku minutach tych  prób usiedliśmy pod ścianą.
- Mam pomysł! - szepnęła Heather.
••••••••••••••
- No nie wiem... - zacząłem. Ten plan wymagał ode mnie dużych umiejętności pływackich (których nie bardzo posiadam) i wielkiego panowania nad swoją mocą żywiołu. Wolałem robić akrobacje z moim smoczym przyjacielem, niżeli tak jak ona ćwiczyć swoje możliwości w wolnym czasie.
- A mamy jakieś inne wyjście? - zapytała z rezygnacją. Jej plan też się jej nie podobał. Westchnąłem i wstałem. Przyłożyłem rękę do kadłuba statku, gdy nagle otworzyły się drzwi do celi i na podłogę upadli nieprzytomni Darrow i Astrid, przyniesieni przez jakiegoś strażnika z dziwnym symbolem. Nie należał on do Wandali, Berserków czy Łowców Smoków. " A więc cały misterny plan poszedł do diabła" pomyślałem. Przecież Astrid NIE MOŻE widzieć jak
czarujemy. Drzwi się zatrzasnęły, a ja zrezygnowany spojrzałem na Heather.
- No, ale przynajmniej nikt się nie dowiedział. - powiedziała po smoczemu Heather. Skinąłem głową.
- Tylko, co teraz? - zapytałem. Zawsze to ona ratowała nas z opresji, wymyślała plany od A do Z, ale że zostaniemy złapani przez nieznanego wroga? Tego nie mogła przecież przewidzieć. Spojrzała na mnie bezradnie. Darrow i Astrid powoli zaczynali odzyskiwać przytomność.
- Co do... - szepnęła Astrid, nie do końca świadoma sytuacji - Gdzie ja jestem? - zakaszlała. Pomogłem jej wstać.
- Co robimy? - szepnąłem po smoczemu do Heather, gdy Astrid się oddaliła.
- Może... - zaczęła, ale nagły wstrząs jej przerwał. Z pokładu dochodziły krzyki o niezauważonym sztormie. - Musimy jej zaufać. Może, gdy pokarzemy, że smoki są naszymi przyjaciółmi dołączy do nas? Jeśli nie, to cóż - nie będziemy mieli wyjścia, ale nie będzie wyrzutów sumienia, że nie próbowaliśmy...
- Przepraszam, po jakiemu wy gadacie? - zapytała Astrid.
- Musisz mi zaufać. - powiedziałem patrząc w niepewne oczy As. Skinęła głową. Dotknąłem kadłuba. Pod moim dotykiem zaczął się powoli topić. Kontem oka dostrzegłem zszokowanie dziewczyny.
-Głupki. - powiedział stojący dotychczas pod ścianą Darrow - Zaufaliście jej? Zabije nas wszystkich - wycedził.
- Dlaczego niby miałabym was - zaczęła blondynka ale przerwał jej kolejny wstrząs.
- Utworzę wodną kopułę wokół nas! - zawołał (władca-wody)Darrow. W tym czasie zdołałem roztopić drewno i woda zaczęła nalewać się do środka. Heather wywiała nas na zewnątrz statku swoją mocą powietrza, a mój przyjaciel utworzył wokół nas bańkę. Usiadłem na mokrej powierzchni kuli. Oddychaliśmy świeżym powietrzem Heather, grzaliśmy o mój płomień i siedzieliśmy pośrodku wody należącej do Darrowa. Astrid zszokowana nie odzywała się słowem i siedziała z dala od nas wpatrując się w wodę wszędzie wokół. Gdy tylko się do niej zbliżyłem wyciągając rękę jak wtedy, gdy oswoiłem Szczerbatego odsunęła się. Rozumiem ją. Wróciłem do swojej dziewczyny. Możecie się zastanawiać dlaczego sztorm tak nas przeraził, albo dlaczego po prostu nie zabiliśmy Astrid NA statku, ale nie jestem sam do końca pewny. Uciekliśmy od sztormu, bo gdyby piorun w nas walnął wszyscy byśmy zginęli, albo co gorsza nasze moce zostałyby na pewien czas wyłączone. A co do Astrid, to chyba wszyscy na swój sposób zaczęliśmy ją lubić. Dla bezpieczeństwa najbliższe sześć godzin musieliśmy spędzić pod wodą, więc aby wtajemniczyć trochę blondynkę, która jest zbyt wściekła lub przestraszona aby zapytać, zaczęliśmy wspominać.
- Hej, a pamiętacie jak, gdy mieliśmy szesnaście lat zjechaliśmy bańką na dno oceanu, Terra zrobiła tam wielki dom ze skały, ty Czkawka oświetliłeś go lewitującymi kulami ognia, a Heather zapewniła nam wentylację? - zagadał Darrow - Albo gdy mieliśmy piętnastkę i wzlecieliśmy na Szczerbatku - tu Astrid spojrzała na nas  z ukosa wyraźnie zaciekawiona - tam gdzie latacie na Księżyc i skoczyliśmy! Przez chwilę myślałem, że Heather zapomniała o swoich powietrznych mocach, ale na szczęście nadal tu jesteśmy! - zawołał chłopak, po czym dostał kuksańca od czarnowłosej. Heather zamyśliła się.
- Mam pomysł! - zawołała. Cała ona.
- Czy jest tak genialny jak poprzedni? - zapytałem z ironią.
- A jaki był poprzedni? - zapytał Darrow, ale go uciszyliśmy.
- Jest lepszy. - uśmiechnęła się złowieszczo Heather.

Czkawka i Szczerbatek - Jeźdźcy PółnocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz