Leo POV
Nie śpię już kolejną noc. Teraz "mieszkam" w szpitalu, codziennie z nią jestem i wierzę że ona się obudzi...
Powtarzali mi codziennie "Trzeba wierzyć w jutro."
Chodzę cały czas nerwowo po korytarzu, nagle podchodzi do mnie Lisa, wygląda marnie, z resztą jak wrzyscy z nas, podkrążone i czerwone od płaczu oczy, rozczochrane włosy.
-Le..Leondre, powiec że j..jej ni..c nie będzie. Powiedziała załamana.
-Nic jej nie będzie. Powiedziałem rycząc i przytuliłem ją.-Dzi...dziękuję. Wydusiła z ostatnich sił.
Wiecie co? Cała klasa się tu zebrała, pomimo że mają lekcje a nauczyciele drą na nich japy, oni są tu z nami.
Nagle lekarz wyszedł z sali. Bałem się co nam powie. Tak kurwa cholernie się o nią boję.....
-Drodzy państwo Lena obudziła się!!!
-Tak! Krzyknęli wszyscy płacząc, ale nie ze smutku tylko z radości.-To kto wchodzi pierwszy? Zapytałem się rodziców Leny.
-Ty Leo. Odpowiedzieli.
-Dziękuję! Krzyknąłem i weszłem do sali.Podeszem do jej łóżka, była blada, zimna, i taka marna.
-Lena. Obudziłaś się.
-Leondre! Choć tu......................................
Siedzę już chyba 1 z Leną i patrzę się na nią.
-Co się tak patszysz, tylko umieram to nie jest zaraźliwe.
-Owszem jest, bo jeśli ty odejdziesz to ja razem z tobą, i nie mów mi że to nie prawda, że tylko tak mówię, że załorzę rodzinę, nie będzie tak, kocham cię tqk bardzo że żucił bym się za tobą w ogień.
-Leondre, kocham cię, wiesz o tym ale nie kochasz aż tak żeby umierać ze mną, a jeśli umrę to będę patrzeć na ciebie z góry. Jeśli to zrobisz, to... to...
Nie dokończyła bo maszyna zaczeła pikać, a ona natychmiast zamknęła oczy.
-Nie! Zaczołem płakć i pobiegłem po lekarza, a ten powiedział że ją będą operować. Ledwo co podeszam do drzwi, oparłem się o nie i wyszłem do poczekalni. Padłem na kolana nadal płacząc jak mała dziewczynka...