Rozdział 15

229 25 7
                                    

Miłego czytania kochani! ❤
_________________________________

NAMJOON

Wstałem z zimnego betonu i otrzepałem się. Cała prawa strona mojego ciała była obdarta i brudna.

Jutro wyjdą mi siniaki na pół kilometra- pomyślałem.- I jak ja się z tego wytłumaczę?

Ruszyłem w stronę wyjścia, kulejąc. Chciałem jak najszybciej wyjść z tej szkoły. Tak, żeby nikt a nikt mnie...

*DRRYŃ*

Nie zobaczył.

Ech.

Skrzywiłem się i oparłem plecami o jedną ze ścian otaczających zejście na dół. Miałem zamiar poczekać na koniec przerwy i wtedy spokojnie wymknąć się do domu. Ale, niestety, ktoś mi przeszkodził. Znowu.

-Ja naprawdę nie wiem, co się z nim stało. Zachowuje się jak nie on. Tak jakby miał w sobie kogoś innego! Czasem jest całkowicie normalny, ale jeśli ktoś coś źle zrobi, to od razu wybucha- powiedział jeden z uczniów do reszty. Po ich krokach mogłem stwierdzić, że jest ich co najmniej ośmiu.

-Rzeczywiście coś jest z nim nie tak. Dawny Namjoon nigdy by się tak nie zachował.

Zamarłem.

Czy oni mówili o mnie?

Nie, musiałem się przesłyszeć.

-Ja wam mówię, to przez te leki.

-Zamknij się, BamBam! Nikt nie pytał cię o zdanie...

Czy to był BamBam i JB?

To już serio przechodziło jakiekolwiek ludzkie pojęcie. Co oni do mnie mają? Przecież wszystko było ze mną w porządku.

No, tak przynajmniej mi się zdawało.

Nie chciałem, by mnie zauważyli, dlatego pozostawałem w bezruchu. Niestety, chłopacy postanowili przejść AKURAT NA TĄ STRONĘ, co ja. Spróbowałem jakoś ich uniknąć, ale dzięki moim kocim ruchom, potknąłem się o swoją stopę i upadłem na moją przed chwilą jeszcze całkiem piękną twarz.

-Namjoon?- Zapytał Jackson.

-Co?- Odparłem, a przynajmniej chciałem. Jedyne, co wydostało się z moich ust, to było przyćmione przez zimny beton bulgotanie.

-Co ci się stało? Jesteś cały poobijany!- Zauważył Jin i podszedł bliżej, przewracając mnie na plecy, jak przystało na "mamę" grupy. Uśmiechnąłem się. Jeśli to zrobił, to musi oznaczać, że jeszcze mnie nie znienawidził.

-Jesteś cały we krwi!

Dotknąłem dłonią swojej twarzy i podniosłem ją tak, bym mógł ją zobaczyć.

O, rzeczywiście.

Z mojej dłoni spływała ciemnoczerwona gęsta ciecz. Przyglądałem się jej przez chwilę, po czym znów przeniosłem wzrok na bardzo widocznie rozgniewanego Jina.

Heh. Jest taki słodki, kiedy się złości.

Jego ciemne oczy wpatrywały się w moje ciało, poszukując innych ran. Był skupiony, co spowodowało, że jego brwi leciutko się zmarszczyły, tworząc delikatną linię między nimi.

-Złość piękności szkodzi, księżniczko- wyszeptałem.- Jakoś mi słabo...

Zamknąłem oczy, cały czas się uśmiechając. Straciłem przytomność, ale byłem całkiem spokojny.

Byłem w bardzo dobrych rękach.

TY
Kilka minut wcześniej

*SKRZYYYYYYP*

Please Don't Die.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz