Tydzień później
Twoja rodzicielka wyniosła się z twojego mieszkania zaraz po tamtym zdarzeniu. Jedną z jej charakterystycznych cech było właśnie to, że kiedy sprawy szły chociaż trochę nie po jej myśli, zwalała winę na kogoś innego i odchodziła. Kto by nie chciał takiej matki?
Ty, w dalszym ciągu oszołomiona, ani trochę nie uważałaś na lekcjach, dzięki czemu w dzienniku znalazło się co najmniej pięć nowych jedynek. Twoje włosy były potargane i nieułożone, ubrania nieuprasowane, a twoje oczy były czerwone i każdego dnia bardziej opuchnięte od ciągłego płakania. Nie zwracałaś na nic uwagi i miałaś gdzieś, co inni sobie pomyślą. Właściwie to i tak nikogo to nie obchodziło- kto niby miałby się przejmować kimś takim jak ty? Życie toczyło się dalej. No, może jedna osoba zachowywała się trochę inaczej...
-Hej?- Usłyszałaś zza pleców. Siedziałaś na dachu, więc wiedziałaś, że to nie może być nikt inny, niż chłopak, o którym ostatnio tak często myślałaś.- Mogę się przysiąść?
O co mu chodzi?
-Jeśli chcesz...
Minęło kilka minut niezręcznej ciszy, ale twój rozmówca nie zamierzał się poddać.
-Tak właściwie, to nawet nie wiesz, jak mam na imię... Jestem Namjoon- zaczął, trochę nieśmiało. Nawet ślepy mógłby zauważyć, że nie miał doświadczenia w rozmowie z dziewczynami.
-Wiem. Tamta gorylica się wygadała, pamiętasz?
-No tak... Przepraszam.
Popatrzyłaś się na niego. Wpatrywał się w ziemię i lekko się uśmiechał. Miał ogromne rumieńce na policzkach. Zrobiło ci się go szkoda. Gdyby twoja nienawiść do mężczyzn była chociaż trochę mniejsza, może nawet uznałabyś to jego zakłopotanie za słodkie...
Chwila... O czym ja myślę?
-*twoje imię*. Miło pana poznać- powiedziałaś, podając mu rękę. Namjoon od razu się rozpromienił i ukazał rząd swoich białych, zadbanych zębów. Jeśli ktoś by się postarał, na pewno mógłby policzyć je wszystkie.
-Mi również miło poznać. Cóż tu panią sprowadza?- Zaczęliście się śmiać. Myślałaś, że żartował, ale kiedy zobaczyłaś ciekawość w jego ciemnych oczach, postanowiłaś mu odpowiedzieć.
-A gdzie miałam pójść? Nikt mnie tu nie chce, wystawiłabym się tylko na jeszcze większe pośmiewisko- wzruszyłaś ramionami. Nie przejmowałaś się tym zbytnio, więc nie robiło ci to żadnej różnicy, czy mu powiesz, czy nie. Uśmiech zniknął z jego twarzy.
-Nie może być aż tak źle...
-Jest. Nie chcę mieć jeszcze więcej papierowych kulek we włosach, mam dość na dzisiaj- zaśmiałaś się sztucznie.
-O... Nie wiem, jak ci pomóc...
-Nie musisz. Wytrzymam jeszcze te kilka miesięcy. Po egzaminach już mnie tu nie będzie- uśmiechnęłaś się lekko.
-Jak to?
-Robię to tylko, żeby uniezależnić się od mojej rodziny. Chcę zacząć żyć bez nikogo, kto by mi rozkazywał. Gdyby nie to, wypisałabym się ze szkoły już trzy lata temu, kiedy miałam okazję.
-A co złego jest w twojej rodzinie? Nie wspierają cię?
-Nie o to chodzi... Ojciec jest okej, ale matka... Szkoda gadać. Mam już dosyć jej ciągłego wypominania mi mojego rzekomego kłamstwa o gwa-
NIE. ON NIE MOŻE TEGO WIEDZIEĆ.
-To znaczy... Eee... Powiem ci później. Nie chcę za bardzo o tym rozmawiać.
-Spokojnie. Nie musisz od razu mi wszystkiego mówić. Daj sobie trochę czasu- uśmiechnął się i położył rękę na twoim ramieniu. Twój żołądek podskoczył ci do gardła. Jeszcze nigdy się tak nie czułaś. Chciałaś jednocześnie zrzucić z siebie jego dłoń i... Zmusić go, by trzymał ją tam dłużej.
PRZESTAŃ.
Podniosłaś się gwałtownie na nogi. ZBYT gwałtownie. Wszystkie twoje zeszyty rozsypały się po całej podłodze. Oboje rzuciliście się, żeby je pozbierać. Pech chciał, że najbliżej Namjoona znajdował się twój szeroko otwarty szkicownik, a w nim wszystkie rysunki z ostatnich trzech lat.
-Wow... Ty to narysowałaś? To jest naprawdę świetne.
-Ach, to nic takiego. Czasami, gdy mi się nudzi, sięgam po ołówek i rysuję. To nic specjalnego.
-Jestem pod wrażeniem. Coś jeszcze przede mną ukrywasz?
A żebyś wiedział...
-Umiem grać na pianinie, gitarze, perkusji i basie, jeździć konno, pływać, tańczyć i stepować. Chcesz więcej?
-Boże. Kiedy ty miałaś czas na to wszystko?
-Uczyłam się w domu, więc miałam bardzo dużo wolnego czasu. No i mój tata interesuje się muzyką, więc nauczył mnie tego, co sam umiał.
-Chciałbym umieć tyle, co ty. Ja nawet nie umiem porządnie złożyć kartki na pół. Moim jedynym talentem jest psucie wszystkiego wokół mnie. Zainteresowana?- Oboje wybuchnęliście śmiechem. Naprawdę zaczynałaś go lubić, sama nie wiesz dlaczego. Może dlatego, że był jedyną osobą mniej więcej w twoim wieku, z którą rozmawiałaś od trzech lat?
-Może. Mogę cię nauczyć na czymś grać, jeśli chcesz. No i przecież umiesz śpiewać, nie? Słyszałam cię wtedy na dachu i to, że mogę jeszcze cokolwiek usłyszeć, dużo mówi.
-To? Serio? Nie umiem śpiewać. Ta piosenka jest jedyną, która mi jakoś w miarę wychodzi. Właściwie to umiem trochę rapować, ale to nic specjalnego.
-Pokaż! Zarapuj coś!
-Naprawdę chcesz?
-Tak! Dawaj!
-To będzie coś, co sam napisałem...- Spojrzał ci się prosto w oczy.- Nie śmiej się.
-Oczywiście.
Uh yeah
I'm already 17
Time flows too fastYeah, sometimes I lift my head up to look at the stars then I begin to think.
Wondering where my life is heading?
Uncertain of my future.
Every standard is judged by the basis of your education.As I resent this reality, I turn on my mp3.
I'm tired of these love songs that don't have anything to do with me.
Tomorrow I have my school
performance evaluation, what should I
do?I worry all night and end up falling
asleep on the desk.Ugh why am I like this? Where do I
stand?At least I have some kind of dream.
How old are you? I'm slowly becoming
an adult and I still want to do many
things.But time flies too fast you can't even
notice it.I feel as though nobody will understand
how I feel.I don't want to give up like I have with
other dreams.I don't know why feel so immature.
Telling about my life is like a cup of
Cola.*-I jak?- Zapytał, przejęty, wpatrując się w ciebie. Jeszcze nigdy nie słyszałaś tak dobrego rapera.
-Wow. Czemu nie zapiszesz się do jakiejś wytwórni czy coś? Byłeś świetny, nie wiem czego się tak bałeś.
Momentalnie się rozpromienił. Jego oczy świeciły się jeszcze bardziej niż wszystkie światła Seulu w ciemną noc. Gdyby się nie odezwał, mogłabyś się w nie wpatrywać już do końca swojego życia...
Ocknij się.
-Naprawdę? Dzięki, że posłuchałaś.
-Nie ma za co, serio. Sama przyjemność- odwzajemniłaś jego uśmiech. - No to teraz trzeba ci wymyślić jakiś pseudonim...
-Co?
-Pseudonim! Każdy raper przecież go ma. Nie możesz być inny!
-Bez przesady...
- Już nawet mam pomysł! Co powiesz na KiNam?
-Oszalałaś?
-No co? Prawie jak Eminem. Dobra, nie to nie- przewróciłaś oczami, zastanawiając się.- A może Rap Monster?
-Boże...
-Wiem, że trochę tandetnie, ale zasługujesz na ten tytuł! Sam pomyśl- tysiące fanek na twoim koncercie krzyczących "Rap Monster kocham cię! Jesteś taki przystojny i męski!"...
-No dobrze, zastanowię się...
-Wiedziałam! Ty tylko o tym! - Zachichotałaś, udając obrażoną.
-Wcale nie, po prostu...
-Już się nie tłumacz! Wiedziałam, że jesteś taki, od naszego pierwszego spotkania!
-No eeeeej...
-No dobrze- westchnęłaś teatralnie. Kiedy miałaś odezwać się po raz kolejny, zadzwonił dzwonek.
-Dzięki Bogu. Już nie mogłem z tobą wytrzymać- odezwał się Namjoon, schodząc z tobą po schodach.
-Ej!- Uderzyłaś go w ramię.
-Ała! Właśnie o tym mówię!
Dotarliście do końca korytarza w ostatnim momencie. Oboje waszych nauczycieli akurat otwierało drzwi klas. Każdy z was poszedł w swoim kierunku.
Nie mogłaś się nadziwić, że taki jeden mały człowiek jak Namjoon uczynił cały twój dzień o wiele lepszym. Usiadłaś w swojej ławce i nie przejmowałaś się już głupimi komentarzami na twój temat, bo po raz pierwszy miałaś kogoś, dzięki komu uwierzyłaś w siebie i w swoją wartość.______________________________________________
*Rap Monster- SeventeenWesołych świąt! Przepraszam, że tak późno, ale powtórki do egzaminów nie dają mi spać po nocach... Mam nadzieję, że wam się podobało C: Do zobaczenia za miesiąc! ❤
CZYTASZ
Please Don't Die.
FanficJeszcze trzy lata temu twoje życie było całkiem normalne... Jednak po tamtej nocy już nic nigdy nie będzie takie samo.