Rozdział 3

623 64 10
                                    

Kiedy tylko zadzwonił dzwonek, wybiegłaś z klasy najszybciej, jak tylko mogłaś. Niestety, klasowe monstrum było szybsze od ciebie.

- Gdzie się tak śpieszysz, hm?- Powiedziała prawie dwumetrowa, wążąca ponad sto kilogramów "dziewczyna".

Miała krótkie włosy, owłosione ręce i jako jedyna z nas dostała pozwolenie na noszenie spodni.

-Puść mnie, chcę iść do domu!- Wykrzyczałaś ze łzami w oczach.

Miałaś serdecznie dość całej tej szkoły. Chciałaś jak najszybciej stąd wyjść, zamknąć się w pokoju i spokojnie przepłakać resztę tego dnia.

- Oj, mała dziewczynka chce iść do domu. Patrzcie na nią!- Śmiała ci się prosto w twarz, patrząc na swoje koleżanki, które tylko jej przytakiwały. Przejechała swoim wielkim, śmierdzącym paluchem po twojej twarzy. - Co jej zrobimy?

-Nic. Nic jej nie zrobicie. Odsuń się i odejdź stąd.

Znałam skądś ten głos. To nie mógł być on... Przecież cię nie widział...

Od razu zobaczyłaś wahanie w oczach twojej oprawczyni. Tylko czemu? Przecież mogła posłać wszystkich chłopaków z naszej szkoły na ziemię jednym ciosem.

-O, Namjoon. Co tu robisz?- Powiedział goryl, zwracając swoją głowę w kierunku tego, kto cię uratował. Tak jak myślałaś, był to chłopak, którego spotkałaś zaledwie przerwę temu. Zastanawiałaś się jednak po co się za tobą wstawił. Nie miał w tym żadnego interesu, a do tego nawet się nie znaliście.

-Powiedziałem, zostaw ją. Wiesz, że mogę w każdej chwili zadzwonić do twoich rodziców i o wszystkim im opowiedzieć- powiedział z przekonaniem w głosie. Z jego oczu pałała taka nienawiść, że powoli zaczynałaś się go bać.

To coś, które przed tobą stało, tylko popatrzyło się na ciebie, chwyciło cię za koszulę, rzuciło tobą o ziemię i szybko uciekło razem ze swoją bandą.

Uderzyłaś głową o podłogę. Twój wybawca szybko podbiegł do ciebie i wziął cię na ręce.

-N-Nie, p-przestań...- zaprotestowałaś słabo. Nie chciałaś, by cię dotykał. Nie chciałaś, by KTOKOLWIEK cię dotykał.

-Tak mi dziękujesz? Oczekiwałem czegoś w stylu: "oppa, jak dobrze, że przyszedłeś i wybawiłeś mnie z rąk tej wstrętnej, obślizgłej kreatury"- powiedział z najpiękniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałaś.

Jego uścisk był tak mocny i ciepły...

Chwila, co?

Otrząsnęłaś się dopiero, kiedy położył cię na łóżku w gabinecie pielęgniarki.

-I jak się spało?- Zapytał, cały czas się uśmiechając.

-Co ci do tego? Nawet nie spałam- zmarszczyłaś brwi i popatrzyłaś w inną stronę.

-To czemu nie odzywałaś się do mnie, kiedy do ciebie mówiłem?

-Po prostu cię ignorowałam- skłamałaś, zatajając fakt, że było ci tak niedobrze, że chwilę temu nie pamiętałaś nawet swojego imienia.

Chłopak otworzył usta, by coś powiedzieć, ale w tym samym momencie zadzwonił dzwonek na lekcje. Nie odzywając się już ani słowem, przewróciłaś się na drugi bok tak, by go nie widzieć. On tylko wstał i wyszedł, najprawdopodobniej udając się do klasy. Ty, patrząc przez okno i podziwiając widoki na zewnątrz, zastanawiałaś się nad tym, co się stało.

Mimo że byłaś bardzo wdzięczna tajemniczemu uczniowi, nie chciałaś się do niego za bardzo zbliżać.

Już sama myśl o tym, że jest chłopakiem i co mógłby ci zrobić...

Rano postanowiłaś trzymać się z daleka od wszystkich i zamierzałaś dotrzymać tej obietnicy. Nie obchodziło cię zdanie innych, mogli uważać cię za kogokolwiek tylko chcieli.

Nie potrzebowałaś przyjaciół.

Jedynym przyjacielem, który będzie ci towarzyszył do końca twojego życia, jest muzyka. Nic innego nie będzie mogło ci jej zastąpić.

Zamknęłaś oczy i otarłaś łzy spływające po twoich policzkach.

- Śpisz? - Zapytała jakaś kobieta, najprawdopodobniej pielęgniarka.

- Nie, proszę wejść - odpowiedziałaś słabo, nie chcąc, by jakkolwiek ci przeszkadzano.

Jednak wiedziałaś, że ta biedna kobieta jedynie wykonywała swoją pracę i żal było ci ją zignorować.

- Już dobrze? Kręci ci się w głowie?

- Nie, wszystko ok, ale nie mam już na nic siły. Czy mogłaby pani zwolnić mnie z reszty lekcji?

- Dobrze, nie ma sprawy kochana. Tylko zadzwoń po kogoś, dobrze? Zostać tu i poczekać razem z tobą?

- Nie, dziękuję, nie trzeba. James i tak pewnie jest gdzieś w pobliżu, więc przyjedzie w mgnieniu oka - powiedziałaś z lekkim uśmiechem. - Dziękuję, że pani się mną dzisiaj zajęła.

- Nie ma sprawy, to w końcu moja praca. Bardziej powinnaś dziękować temu chłopakowi, który cię tu przyniósł. Gdyby nie on, nikt pewnie nawet nie zauważyłby, że coś ci się stało. - Po chwili niezręcznej ciszy, odezwała się znowu- Dobra, ja muszę już iść. Uważaj na siebie!

- Do widzenia!

Zadzwoniłaś po Jamesa, który powiedział, że zaraz będzie. W tym czasie spakowałaś wszystkie swoje rzeczy i udałaś się w kierunku głównej bramy szkoły.

Chwilę później James przyjechał na miejsce.

Wsiadając do samochodu, twój wzrok przypadkiem skierował się na jedno z okien, w którym, dziwnym trafem, zobaczyłaś wpatrującego się w ciebie chłopaka o słodkich dołeczkach i pięknym uśmiechu.

A może ten dzień jednak nie był taki zły?

Please Don't Die.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz