ROZDZIAŁ43

5.4K 298 106
                                    


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Uwaga! Sceny z udziałem dwóch mężczyzn! +18
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Dlaczego on nie znika? - spytała opiekunka domu Gryffindora swojego pracodawcę, czyli dyrektora szkoły, w której wszystko się skończyło.

- Masz na myśli tego uroczego smoka? - spytał siwobrody mężczyzna przyglądając się stworowi z okna skrzydła szpitalnego.

- Uroczego? - Kobieta uniosła brew, a krzywy uśmiech pojawił się na jej twarzy.

- Tak... ma bardzo piękne oczy... takie jak nasz Harry... - zauważył dyrektor. Smok właśnie bawił się na błoniach z uczniami jakby był wytresowanym pieskiem. Podskakiwał i parskał kolorowymi iskierkami. - Wracając do twojego pytania Minerwo. To stworzenie nie zniknie póki jego twórca mu nie rozkaże.

Kobieta zmarszczyła brwi. To oznaczało jedno.

- Czyli jednak to prawda? - spytała zerkając w bok na zajęte łóżko szpitalne.

- Tak, moja droga. Od pokonania Toma minął już niemal miesiąc, a Harry nawet się nie poruszył. Żyje, ale tak jakby jego dusza była gdzie indziej. Według pana Malfoya, sygnatura pana Pottera nie uległa zmianie, czyli nadal posiada magię i to ogromne jej pokłady. Dlatego Poppy zaczyna się martwić, czy Harry kiedykolwiek się obudzi. Wszystko jest w porządku, co dziwi nas jeszcze bardziej... - rzekł dyrektor wpatrując się w nieokreślony punkt na horyzoncie.

- Powinniśmy umieścić go w św. Mungu - zauważyła kobieta podchodząc do wcześniej obserwowanego łóżka. Spojrzała na chłopca i głęboko westchnęła. Smuciło ją patrzenie na niego w takim stanie.

- Nie, nie możemy tego zrobić bez wiedzy pana Malfoya... - Dyrektor od razu odrzucił jej propozycję.

- A co do tego ma młody Malfoy? - spytała zdziwiona odwracając się w stronę Dumbledore'a.

- Ufam, że wiele. Powinniśmy już stąd wyjść. Harry powinien odpoczywać w gronie najbliższych... - Czarodziej w niebieskiej szacie ruszył w stronę wyjścia i gdy za nim znalazła się kobieta, przepuścił ją w drzwiach. Albus jeszcze raz spojrzał na swojego ucznia i wyszedł zamykając drzwi. Gdy tylko to się stało z łóżka dobiegło głośne sapanie i kaszel.

***

Jasnowłosy chłopak urwał się z lekcji, tak jak i rudowłosy oraz brązowowłosa dziewczyna. We trójkę zręcznie mijali korytarze i schody, które dzieliły ich od Skrzydła Szpitalnego. Gdy ich oczom ukazał się cel ich wędrówki, blondyn puścił się biegiem pokonując dzielącą go odległość w krótkim czasie. Otworzył drzwi i rozejrzał się po pomieszczeniu. Jego oczy wreszcie zatrzymały się na postaci, którą pragnął przytulić już od tygodni. Gdy jeszcze dodatkowo wychwycił piękne zielone spojrzenie nie mógł się powstrzymać przed szerokim uśmiechem. Zielone oczy odwzajemniły radość, którą ujrzały w tych szarych. Brunet siedział na łóżku, a nad nim kręciła się pielęgniarka, która sprawdzała jego stan. Draco chyba jeszcze nigdy nie był taki szczęśliwy. Wszystko było piękne. Jego ukochany żył i uśmiechał się do niego w taki sam uroczy sposób, Voldemort już nie istniał, a świat znów był spokojnym miejscem. Nie potrzebował już bohatera. Poczekał jak pielęgniarka odejdzie od bruneta zanim do niego ruszył. Gdy to się stało, chwilę później Harry był już w jego ramionach, w których znów czuł się bezpiecznie i komfortowo.

- Hej... - zaczął brunet wtulając się w tors blondyna.

- Witaj kochanie... - mruknął Draco w odpowiedzi całując głowę chłopaka. - Tak bardzo się cieszę, że nic ci nie jest, a ty się jeszcze ze mną żegnałeś... myślałem, że serce mi pęknie...

Harry Potter i Mroczna MagiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz