ROZDZIAŁ24

5.9K 422 211
                                    


Po ogłoszeniu Dumbledore'a, nakazano wszystkim uczniom zebrać się w Wielkiej Sali. Harry siedział jak na szpilkach zastanawiając się, czy dyrektor miał na myśli to, o czym myślał, że miał.

   
Gdy uczniowie znaleźli swoje miejsca, wstał dyrektor szkoły z lekko posępną miną, lecz dla tych co profesora dobrze nie znają, można by rzec, że mężczyzna był tylko odrobinę zmęczony.

- Witam was, moi drodzy uczniowie! - zaczął rozglądając się po sali. - Zapewne zastanawiacie się co to za okazja, że kazałem wam się tutaj, w Wielkiej Sali, zebrać - przerwał na chwilę, by kiwnąć głową na dwóch stojących w drzwiach ludzi. - Panowie aurorzy uważają, że u nas w szkole kryje się morderca Bellatrix Lastrange.

  
Słowa mężczyzny zrobiły ogromne wrażenie, a Harry drgnął słysząc je. Po chwili poczuł na swoim ramieniu czyjś dotyk. Draco chciał mu dodać otuchy, bezgłośnie poruszając ustami w słowa: Wszystko się jakoś wyjaśni.Chłopak dzięki tym słowom przywołał resztki swojej odwagi.Nie ma sensu się przejmować. Jakoś to będzie, pomyślał starając się przekonać samego siebie. Przywołał na twarz niewzruszony wyraz i spojrzał hardo na dyrektora, który widząc go skinął głową, najwyraźniej z chłopca dumny. 

- Witam was młodzieży - zabrał głos jeden z dwóch przybyłych mężczyzn. - Nazywam się Thimoty Getroy i jestem szefem pierwszego oddziału brytyjskich aurorów. Tak jak wam profesor Dumbledore przekazał, uważamy, że w tej szkole znajduje się osoba odpowiedzialna za śmierć śmierciożerczyni Bellatrix Lastrange. - Kolejny raz wypowiedziane te same słowa nadal robiły spore wrażenie. - Przykro mi to mówić, ale tą osobą jest najprawdopodobniej uczeń.

  
Słowa te, mężczyzna bardziej skierował do Ślizgonów, niż do uczniów innych domów, gdyż to na nich spoczął jego wzrok.

- Moi drodzy - odezwał się znów dyrektor szkoły. - Panowie będą musieli was wszystkich przesłuchać, by dowiedzieć się tego czego muszą. Jesteście jeszcze dziećmi, więc to nie jest dziwne, że nie macie odwagi się przyznać... Wręcz chciałbym, by nikt nie musiał, ale znamy okoliczności...

- Tak - potwierdził Getroy. - W dniu zabójstwa, wielu uczniów znajdowało się na ulicy Pokątnej, dlatego przesłuchanie jest niezbędne, nawet jeśli tylko w celu odkrycia szczegółów, które mogły nam umknąć.

- Zaczniemy przesłuchanie od klas najstarszych - odezwał się drugi auror - Ślizgonów.

- To nie będzie konieczne - rozbrzmiał głos ze strony jednego ze stołów uczniowskich.

- Och! Pan Potter - ucieszył się Getroy. - Może masz jakieś wskazówki, chłopcze?

- Oczywiście! - Uśmiechnął się krzywo Harry, wewnętrznie drżąc jak osika.

- Więc? - Niecierpliwił się auror.

- Wiem, kto ją zabił. - Chłopak zaśmiał się cicho z wyrazu twarzy mężczyzny.

- Ach, tak? - Nie dowierzał mężczyzna, a uczniowie w Sali siedzieli niezwykle cicho, byleby nie uronić choćby najcichszego słówka.

  
Harry nagle spanikowany spojrzał na Malfoya, który był cały blady na twarzy i zdradzał obawę... o niego.

- Tak - zaczął brunet twardym głosem. - To ja.

  
W Sali zaczęły przebrzmiewać krzyki. Wszyscy starali się przekrzyczeć zdziczały tłum, by tylko ich pytanie dosięgło uszu młodego, zielonookiego chłopaka, który ze spuszczonym wzrokiem stał na środku Wielkiej Sali.

- Chwileczkę, panie Potter. - Na miękkich nogach podszedł do niego Getroy z niedowierzeniem wypisanym na twarzy. - Takie żarty nie przystoją...

Harry Potter i Mroczna MagiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz