ROZDZIAŁ31

5K 365 211
                                    

Rozdział 31

- Usiądź w końcu Severusie. - Siwobrody mężczyzna wodził wzrokiem za chodzącym w tę i z powrotem kolegą. - Nic ci nie da zamartwianie się.

- Kto tu się niby martwi? - prychnął oburzony.

- Ja również martwię się o naszych chłopców, ale wierzę w nich i jestem pewien, że nie stało się nic strasznego. Każdy ma czasem ochotę wyrwać się z monotonii, a nie wspominając, że to są dwaj młodzi i... zżyci ze sobą chłopcy. - Mężczyzna uśmiechnął się ciepło i poklepał miejsce obok siebie na kanapie w geście zaproszenia.

Młodszy czarodziej spojrzał na kanapę i na starca, potem znów na kanapę i znów na starca. Ze zmarszczonymi brwiami wlepiał wzrok w niebieskie spojrzenie dyrektora chcąc coś z nich wyczytać, lecz jak zawsze to było całkiem trudne. Z westchnieniem ruszył w stronę dyrektora, lecz zamiast zająć miejsce na kanapie, usiadł na jednym z dwóch foteli. Dyrektor jakby na starcie wiedząc, że tak się stanie, uśmiechnął się do ciemnowłosego mężczyzny pobłażliwie.

- Ten Potter... - zaczął nauczyciel eliksirów - on zawsze potrafi sprawić by cała szkoła została postawiona na nogi...

- Oj Severusie, to raczej nie jest dziwne. Przecież ty sam niejednokrotnie...

- Albusie! - przerwał mu Snape pospiesznie, oburzony, że starzec ma czelność wywlekać na wierzch dawne dzieje. - Nie chcę o tym rozmawiać... to było bardzo nieodpowiedzialne z mojej strony i chcę o tym zapomnieć.

- Ależ, mój drogi chłopcze, przecież to mogło się zdarzyć każdemu... cóż... nie spodziewałem się tego po tobie, ale nie mam ci niczego za złe.

- Powiedziałem dość! - W czarnych oczach Mistrza Eliksirów pojawił się złowrogi błysk, który niejednego by przeraził. - Nie. Chcę. O. Tym. Rozmawiać - wycedził siląc się na najbardziej lodowaty ton, na jaki było go teraz stać.

- Nie zmienisz tego co było, Severusie - mruknął dyrektor cicho, a widząc już otwierające się usta Snape'a dodał: - A co do Harry'ego to wiem, że nic mu nie będzie. To jest zdecydowanie interesujący młodzieniec.

***

Po korytarzach biegali prefekci i nauczyciele, niebywale zdenerwowani zniknięciem dwójki uczniów. Zza rogu wyłoniła się profesor McGonagall i zagadnęła do dziewczyny, która dziwnie przypatrywała się ścianie jednego z korytarzy łączących lochy z wyższymi piętrami, na które wchodziło się przez ukośne schody.

- Panno Granger - odezwała się, lecz zmarszczyła brwi, gdy dziewczyna drgnęła wyrwana nagle z głębokiej kontemplacji.

- Och! Pani profesor, w czym mogę pomóc? - Gryfonka odzyskała rezon i kiwnęła głową z szacunkiem na powitanie kobiecie.

- Co pani tu robi, panno Granger? - Kobieta zmierzyła spojrzeniem dziewczynę i zerknęła na ścianę, która jakoś specjalnie niczym się nie wyróżniała. - Coś nie tak z tą... ścianą?

- Tak tylko się zastanawiam, dlaczego ułożenie kamieni w tej części - wskazała gestem niedawno naruszoną szczelinę między kamieniami - jest nagle przerwane i tworzy lekką, prawie niewidoczną szczelinę? Trzeba podejść naprawdę blisko by to zauważyć.

- Co pani opowiada? - Opiekunka domu Lwa podeszła do ściany i dotknęła szczeliny, przez którą mogła wyczuć delikatny powiew wiatru. - Och! Nigdy nie zwróciłam na to szczególnej uwagi. Musimy powiadomić o tym jak najprędzej dyrektora. Jeżeli za tą ścianą znajduje się coś równie okropnego jak Komnata Tajemnic, to boję się o naszych uczniów.

- Ależ nie trzeba się fatygować Minerwo - rozległ się męski głos za plecami kobiet. Odwróciły się szybko i stanęły twarzą w twarz z dyrektorem i stojącym lekko za nim Severusem Snape'em. - Już o wszystkim wiemy. - Mężczyzna pokazał gestem na lewitującego lekko nad nimi patronusa, którego dopiero teraz zauważyły.

Harry Potter i Mroczna MagiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz