ROZDZIAŁ12

6.7K 500 125
                                    

- O! Całkiem poręczne. - Brunet popatrzył na trzymany w ręce świstoklik, który przetransportował go w to miejsce, czyli tuż przy wejściu doGrimmauld Place 12. - Cholera! - chłopak złapał się za głowę, która nagle zaczęła pulsować bólem, z każdą chwilą silniejszym, a on sam upadł na kolana zaciskając mocno oczy w oczekiwaniu aż ból zelżeje.

Ulica była opustoszała, więc była możliwość otwarcia się przejścia do domu i właśnie gdy wejście było już widoczne drzwi otworzyły się i wyszedł z nich Snape, Dumbledore i Lupin pogrążeni w rozmowie. Snape i Lupin byli ubrani w typowo mugolskie ubrania, czyli koszula i ciemne materiałowe spodnie, u tego drugiego odcień spodni był trochę jaśniejszy. Dumbledore, cóż... miał na sobie to samo co zwykle, czyli typową dla niego długą szatę.

- Albusie, nie mogłeś się ubrać bardziej stosownie?

- Ależ Remusie, doskonale wiesz, że ja nie przepadam za mugolskimi ubraniami. I przyznaj się, czy wyobrażasz sobie mnie w innym ubraniu niż te co noszę zawsze?

- Cóż... racja, ale dobrze wiesz, że nie o to chodzi...

- Moglibyśmy skończyć tą bezsensowną rozmowę? Musimy iść do... - Mistrz Eliksirów urwał przyglądając się ze szczytu schodów postaci znajdującej się dziwnie blisko wejścia do magicznego domu. Wytężając wzrok rozpoznał chłopca i o mało nie zbiegł ze schodów by to sprawdzić, więc tylko powiedział: - Potter...?

- Harry? Czemu wspominasz teraz o nim...? - Dyrektor poszedł śladem Severusa i też przyjrzał się owej postaci. - Na Merlina, toż to rzeczywiście Harry! Co on tu robi? Nie miał iść na Pokątną? Gdzie Felix...?

- Harry! - Remus praktycznie rzucił się w stronę chłopaka, a zaraz za nim szybkim krokiem ruszył Snape, za to Dumbledore ruszył z powrotem do środka domu chcąc najpewniej porozmawiać z pewnymi osobami jak i kilka innych wezwać. - Na brodę Merlina, co się stało? Harry?! - Mężczyzna o miodowych oczach wziął chłopca w ramiona i trząsł lekko. Zaraz obok niego przykucnął Snape. Jednym rzutem oka potrafił w miarę dokładnie rozpoznać co się z chłopcem teraz działo.

- Odsuń się, Lupin. - Mężczyzna spojrzał ze zdumieniem na Snape'a, lecz widząc jego spojrzenie posłusznie się odsunął. Teraz Harry znajdował się w ramionach Severusa, który wewnętrznie był zaniepokojony jego stanem. - Nic mu nie jest, ale jest... wyczerpany magicznie i miał atak paniki. Coś musiało się stać... zabierzmy go do środka.

- R-racja. Harry...? - zapytał Lupin z nutką strachu w głosie.

- Nic mi... nie jest, tylko głowa... boli... - Harry próbował wstać, lecz znów upadł przy tym śmiejąc się dziko.

- Z czego rżysz, Potter? - zapytał sarkastycznie Snape unosząc brew.

- Nie rozumiem już... samego siebie... - Brunet dusił się ze śmiechu, a jego śmiech z wesołego zamienił się w rozpaczliwy i trochę jakby nerwowy.

- Harry... Co masz na myśli? Z czego się śmiejesz? - Remus spojrzał z przerażeniem na chłopaka i potem zwrócił się do Severusa: - Czy to atak paniki?

- Najprawdopodobniej. Coś musiało się stać - powtórzył, tym razem kładąc nacisk na wyraz coś. - Coś, z czym nie może się pogodzić i co zaburzyło jego wewnętrzny system wartości. 

- Wewnętrzny system wartości? - powtórzył Remus nie do końca pewny czy rozumie.

- Tak, Lupin. To coś co się potocznie nazywakręgosłupem moralnym.

- Ale co mogło się stać? - Pytanie zadane przez wilkołaka miało wydźwięk retoryczny, gdyż na to pytanie odpowiedź znał prawdopodobnie tylko Harry.

Harry Potter i Mroczna MagiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz