Ranek 1 września zastał Harry'ego i jego przyjaciół w pozytywnym nastroju. Trwała jeszcze krzątanina pani Weasley, która starała się zabrać wszystko co mogło jej się przydać w drodze na peron 9 i 3/4. Harry patrzył z rozbawieniem na chodzących w tę i z powrotem ludzi, gdy on sam stał nieopodal drzwi w pełni gotowy. Co chwilę ktoś krzyczał do kogoś, czy wie gdzie może daną rzecz znaleźć. Harry jako już praktycznie stały bywalec tutaj, znał wszystkie zakątki domu, które były znane poza nim tylko samemu Dumbledore'owi. Brunet spojrzał na swój mugolski zegarek na nadgarstku i stwierdził, że zostało im nieco ponad pół godziny do odjazdu pociągu. Gdy przedsionek przed drzwiami zaczął się napełniać kuframi i klatkami z różnymi zwierzętami Harry otworzył drzwi i wyszedł stając tuż za progiem. Rozejrzał się dookoła, a gdy zobaczył nieopodal zaparkowany latający samochód Weasleyów postanowił włożyć do bagażnika rzeczy swoje i innych, nadal zajętych poszukiwaniem drobiazgów, a jednak niezwykle znaczących. Brunet stojąc przy otwartych drzwiach spojrzał na stos bagaży i westchnął. Zamachnął nad nimi ręką, a te podniosły się i zaczęły lewitować tuż za nim, idącym w stronę samochodu. Chłopak otworzył bagażnik i poddał go zaklęciem powiększającym wnętrze, ale zostawiającym jego wygląd bez zmian. Gdy wszystkie rzeczy zostały spakowane do bagażnika, Harry zamknął go i stanął obok opierając się o samochód. Dzięki jego wyczynowi mieli kilka minut w zapasie.- Hej, Harry! - krzyknęła z oddali Hermiona podbiegając do niego. - Gdzie są wszystkie rzeczy?
- Już w bagażniku.
- Jak? - Spojrzała na niego dziwnie i nie wierząc mu na słowo otworzyła bagażnik. - O! Dobre zaklęcie. Skąd je znasz?
- Dużo na ten temat czytałem, ale większość zaklęć mogę rzucać niewerbalnie, czyli bez mówienia na głos inkarnacji. - Brunet najwyraźniej dumny z siebie uśmiechnął się szeroko.
- Wiem, co to zaklęcia niewerbalne, dlatego zapytałam skąd je znasz.
- Z książek, jak już wspomniałem.
- Harry, to dziwne.
- Co takiego? - Pytanie zawisło w powietrzu przez kilka sekund. Chłopak spojrzał na dziewczynę, a widząc jej zmartwiony wyraz twarzy dodał: - Co się stało?
- Ja nie rozumiem jak mogłeś się tak zmienić przez zaledwie miesiąc... - szepnęła cicho.
- Dziwne, prawda? A po czym tak wnioskujesz?
- Po prostu widzę. Twoje niezdarne ruchy, nie możność prawidłowego wysławiania się i inne rzeczy z których byłeś znany... zanikają. To trochę... straszne.
- Niestety nic na to nie mogę poradzić - powiedział w zamyśleniu bawiąc się bransoletką, dla innych poza nim i Draco niedostrzegalną. - Czuję, że we mnie jest coś, co nakazuje mi się zachowywać tak, a nie inaczej, coś jak druga strona... mnie. Staram się panować nad emocjami, ale nad tym co mówię, już nie daję rady panować. Nawet nie wiesz jak mi ciężko... - Westchnął i przeczesał dłonią włosy. - Wiem, że słowami mogę was zranić, ale sądzę, że takie rany są mniej bolesne niżeli fizyczne. Ja natomiast cierpię i fizycznie i psychicznie, bo wiem jaki wpływ ma na mnie ta magia. - Przerwał podnosząc ręce do twarzy. - A pamiętasz moją pierwszą śpiączkę tuż po przyjeździe? - zapytał nadal chowając twarz w dłoniach, a dziewczyna kiwnęła głową. Harry nie widząc tego kontynuował: - Wtedy moje ciało się przystosowywało do tej magii, a to nie było miłe uczucie. Cały czas towarzyszyło mi uczucie rwania i palenia, jakby ktoś mnie pociął na kawałki i wrzucił do ogniska.
- Nie wiedziałam... - zaczęła zdławionym głosem.
- Pewnie nikt poza mną nie wiedział. - Wreszcie spojrzał na nią, a widząc jej przenikliwy wzrok zmarszczył brwi i kopnął kamyk tak, że zniknął za pobliskim ogrodzeniem. - Ostatnio... zrobiłem coś strasznego.
CZYTASZ
Harry Potter i Mroczna Magia
FanficAutor: Yukiko Link: http://hp-opowiadanie-yaoi.blogspot.com/ nie moje opowiadanue Opis: Po tragicznych wydarzeniach w gmachu Ministerstwa Magii gdzie zginął ojciec chrzestny Harry'ego - Syriusz - w chłopcu budzą się pokłady Mrocznej Magii, która nie...