Rozdział 0 - Szczęście w nieszczęściu

3.6K 243 36
                                    

Opowiadanie będzie powoli poprawiane w ciągu tego miesiąca (sierpień 2021). Chciałabym móc być z niego w pełni zadowolona, dlatego w końcu zamierzam zrobić to porządnie. Zaczęłam pisać, kiedy miałam dwanaście lat i nie powiem, dużo się zmieniło od tego czasu. Dlatego nie zdziwcie się, jeśli na dniach będą pojawiać się powiadomienia o rozdziałach.

listopad 2016

Witajcie, to jest dopiero wstęp, będzie jego dalsza część, a później już normalne rozdziały... To cóż, zapraszam i miłego czytania życzę! ♥

***

   Na oko siedmioletni chłopiec klęczał przy łóżku, na którym leżała jego matka. Jej blada, wychudzona twarz i przymknięte, bezsilne powieki wskazywały na to, że już dłużej nie pociągnie. W ostatnich chwilach swojego życia najprawdopodobniej marzyła jedynie o spokoju. Mimo to on dalej ściskał jej dłoń swoimi małymi rączkami, podczas gdy minuty mijały, dłużąc się niemiłosiernie. Miarowy oddech kobiety nikł z każdą sekundą, tak samo jak i odwzajemniony dotyk, dający złudne wrażenie, że wszystko będzie dobrze.

   To zdecydowanie nie był widok, którego powinno doświadczyć dziecko w tak młodym wieku. Skoro śmierć przerażała dorosłych, to jak siedmiolatek miałby ją ot tak zaakceptować, szczególnie, gdy dotyczyła ona tak istotnej osoby.

   W wyziębionym pomieszczeniu panowałaby kompletna cisza, gdyby nie ciche pociąganie nosem. W kącikach kobaltowych oczu zbierały się łzy, chociaż obiecywał sobie, że nie będzie płakał. Nie tego uczyła go matka. A skoro nie mieli nikogo innego, to on musiał być silny dla niej, prawda? Musiał się odwdzięczyć za wszystko, co robiła do tej pory, żeby go oszczędzić.

   Drobnym ciałem wstrząsały nieustanne dreszcze, spowodowanie tłumionymi emocjami, rosnącą desperacją i świadomością własnej niemocy.

   — Mamo... proszę, spójrz na mnie. Wyjdziesz z tego, tylko... spójrz na mnie. Nie możesz się teraz poddać.

    Próbował jeszcze kilka razy, jednak nie odpowiedziała na żadną z jego próśb. Kiedy podniósł na nią wzrok, nie będąc w stanie dłużej wytrzymać z zaciśniętymi z żalu powiekami, dostrzegł, że jej skóra z chorobliwej bieli przechodzi w kolor, którego jeszcze nigdy nie widział. Poczuł dudniącą adrenalinę w swoich żyłach. Wezbrała się w nim krzycząca panika, nad którą nie potrafił zapanować.

   — Mamo, nie zostawiaj mnie! Mamo...! — krzyknął, a ciepłe łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Przegrał sam ze sobą.

   Nie słyszał już kompletnie nic, co mogłoby wskazywać na to, że jeszcze żyje. Fakt zostania zupełnie samym w wielkim, nieznanym świecie przytłoczył go na tyle, że nie był w stanie zachować spokoju. Po raz ostatni przytulił się do chłodnego ciała, czując, jak jego kończyny powoli odmawiają mu należytego posłuszeństwa. Jego łkanie zaczęło coraz bardziej przybierać na sile. Jedynym, co w pewnym stopniu je tłumiło, była kołdra i licha koszula na piersi kobiety, która przesiąkała na wylot z każdą skapującą na nią łzą. Nic już nie miało znaczenia. Levi nie chciał dłużej istnieć. Wolałby umrzeć, niż siedzieć w obskurnym, starym pokoju, wtulony w klatkę piersiową, w której trudno było szukać bicia serca. 

   Wkrótce zasnął z wycieńczenia, ściskając ostatkiem sił dłoń Kuchel tak, jakby jego życie od tego zależało.

***

   Obudził się późnym popołudniem, powoli podnosząc głowę do góry. Na początku nie wiedział, gdzie dokładnie się znajduje i co się stało. Zaraz jednak zdał sobie sprawę z rzeczywistości, w jakiej od tej pory miał żyć. Jak bardzo pusty, szary i brutalny był świat.

Dotyk SamotnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz