Rozdział 3 - Szansa

1.4K 188 44
                                    

    Od tamtego incydentu minęło ponad pół roku. W tym czasie No Name wydało nową płytę, a dla Erena rozpoczął się kolejny rok studiów, który musiał pogodzić z pracą w kawiarni. Przez cały ten czas wspomnienie tamtej nocy powracało z zadziwiającą dokładnością i zanikało, rozmywając się w natłoku spraw i pędzie życia.

***

    Cześć, wróciłam — oznajmiła czarnowłosa, wychylając się zza framugi. Uśmiechnęła się pobłażliwie, widząc brata, który zasnął przy biurku, prawdopodobnie pisząc jedną z prac zaliczeniowych.

   Była świadoma, że Eren sam z siebie nigdy nie wybrałby medycyny. Poszedł na nią tylko ze względu na Armina i Carlę, która chciała, żeby jak ojciec, ratował ludzi. Natomiast Eren nie marzył o wielkiej karierze, przytłaczającym zapachu leków, czy stole operacyjnym. Chciał tylko być wolny i żyć tak, jak podpowiadało mu serce. Serce, które miał zbyt dobre i, które sprawiało, że czasem dopuszczał się pewnych wyrzeczeń, zupełnie nie patrząc na własne potrzeby.

   Sama natomiast zdecydowała się na ogrodnictwo. Zanim jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, a Eren wyciągnął ją z auta, kompletnie nie zwracając uwagi na porozrzucane kawałki szkła, czy dymiący się silnik, często pomagała mamie sadzić kwiaty. Dobierała je kolorystycznie do siebie, zwracała uwagę na ziemię, jakiej potrzebowały, by dalej rosnąć i dbała o to, żeby były piękne i zdrowe. Przebywanie wśród roślin pozwalało jej odetchnąć. Zapomnieć o niepotrzebnych, zbyt nachalnych uczuciach, do których istnienia nie chciała się przed nikim przyznać. W wolnym od nauki czasie spotykała się z przyjaciółmi i występowała klubach walki, dodatkowo zarabiając na utrzymanie.

   Niedawno jeszcze bardziej skróciła włosy. Dobre osiem lat temu Eren powiedział jej, że długie włosy mogłyby jej przeszkadzać podczas treningów. Nic mu wcześniej nie mówiąc, wzięła nożyczki i sięgające wtedy łopatek kosmyki ścięła tak, że od tamtej pory dosięgały podbródka. Teraz jednak poszła o krok dalej, decydując się na fryzurę lekko za ucho.

   Podeszła do niego powoli i potrząsnęła jego ramieniem. Tak jak się spodziewała, zero reakcji. Eren dalej leżał nieprzytomny, z głową opartą na zgiętych przedramionach. Nawet chłodne, jesienne powietrze, które napływało z uchylonego okna, nie mogło go wyciągnąć z głębokiego snu.

   — Eren, wstawaj — Mikasie odpowiedział jedynie cichy jęk. Dziewczyna zaśmiała się pod nosem. Aż żal było jej go budzić. Musiał być bardzo zmęczony. — Wstawaj, śpiochu!

   Tym razem poskutkowało i Eren gwałtownie powrócił do realnego świata, omal nie spadając z obrotowego krzesła. Rozejrzał się zdezorientowany po pokoju, jakby szukając winowajcy. W końcu jego mętny wzrok spoczął na niej. Jego dłoń od razu złapała za kark, a na twarzy pojawił się delikatny, lekko zakłopotany, uśmiech. W oczach Mikasy był on najpiękniejszy i najbardziej urokliwy na świecie. I właśnie to sprawiało jej dodatkowy ból. Zdecydowanie większy niż ten, który czuła podczas walki z koleżanką z klubu, Annie, która jako jedna z nielicznych sprawiła, że spotkanie zakończyło się remisem.

   — Oh, to tylko ty, Mikasa! Przestraszyłaś mnie...  mruknął sennie, przeciągając się na krześle. Nie skomentowała tego. Jedynie jej serce zabiło szybciej, trzepocząc niczym skrzydła motyla.  Co będzie na kolację?

    To, co sobie zrobisz — Zielonooki rzucił jej błagalne spojrzenie.  No dobrze, tylko żartowałam. Zrobię naleśniki z dżemem. Pasuje?

   Nie musiała długo czekać na odpowiedź z jego strony. Rozanielony, zmęczony uśmiech rozświetlił jego twarz, sprawiając, że niemal promieniował radością.

Dotyk SamotnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz