Rozdział 7 - Doskonały w swoich niedoskonałościach

1.3K 190 39
                                    

    Eren niepewnie zadarł głowę do góry i spojrzał na ogromny budynek przed sobą. Zerknął z powrotem na wyświetlacz telefonu i na wiadomość od Hange. Adres się zgadzał. To miał być jego nowy dom. Miejsce, do którego będzie wracał co pewien czas, w przerwach w trasie.

    Czuł, jak jego podekscytowanie sięga zenitu, a jednocześnie nerwy przejmują nad nim kontrolę. Dłonie zaczęły mu dziwnie drżeć. Musiał dać radę, przecież to nic takiego... prawda? W końcu już raz się przeprowadzał. To nic strasznego. Pierwsze kilka dni jest dziwne, a później... później jest łatwiej, chociaż co jakiś czas tęsknota za domem powraca.

    Od podjętej przez członków zespołu decyzji minęły ponad siedemdziesiąt dwie godziny. W tym czasie Eren zdążył wszystko wytłumaczyć Mikasie, a Erwin ogłosił na oficjalnej stronie, że ktoś nowy wkrótce zasili skład No Name. W komentarzach pod postem rozpętała się burza.

    Jeśli chodzi o reakcję Mikasy na przeprowadzkę i to, że to jego przyjęli, była ona niesamowita... i zdecydowanie nie taka, jakiej oczekiwał. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek ze łzami w oczach przytuli go, ściskając resztkami sił, jakie jej zostały po całym dniu prac, ani buziaka w policzek, jaki od niej otrzymał. Był raczej gotowy na kolejny wykład z jej strony. Jednak teraz na samo wspomnienie tej tak niedawnej sytuacji, czuł jakąś niespotykaną radość i robiło mu się jakoś lżej na duszy. Po tym rozmawiali jeszcze przez kilkadziesiąt minut, a Mikasa obiecała mu, że pomoże mu się spakować. Jak sama stwierdziła, nie była w stu procentach zadowolona z takiego obrotu spraw, ale samo to, ile dla Erena znaczyła ta szansa, sprawiło, że nie potrafiła robić mu z tego powodu wyrzutów. Poza tym przemyślała wszystko i według niej, może tak było lepiej. Nie był pewny, o co jej wtedy dokładnie chodziło, ale przyjął jej słowa z wyraźną ulgą.

    Potem zadzwonił do Armina, który z przejęciem przekazał mu swoje gratulacje i poprosił, żeby na bieżąco informował go, jak się ma i co się dzieje. W międzyczasie dostał też wiadomość od Marco.

Moje gratulacje, Eren! Jean też by chętnie powiedział coś miłego, ale wiesz, jaki on jest. Na początku zawsze się dąsa. W każdym razie — nie przejmuj się nim!

    Później już tylko kilkanaście głosówek od Petry, która prawie w każdej z nich mówiła mu, jak bardzo cieszy się z tego, że będą razem pracować i, że doskonale wiedziała, że dotrze nawet do najzimniejszych serc. Współpracownicy z kawiarni jeszcze nie zdawali sobie wtedy sprawy z tego, że to właśnie on jest nowym członkiem, ale kiedy złożył rezygnację z pracy, wszyscy rzucili mu się na szyję i każdy z osobna powiedział mu, jak bardzo będzie im go brakować. Nawet Connie, który dołączył trzy miesiące wcześniej i doskonale dogadywał się z Sashą, nie chciał go puścić. Jedynie Armin stał z boku, uśmiechając się niby smutno, niby radośnie, z tą swoją nutką melancholii.

    Schował urządzenie do kieszeni spodni i mocniej zaciskając trzęsące się palce na rączce walizki, wszedł do środka przez duże, oszklone drzwi. Rozejrzał się po recepcji, niemal od razu stwierdzając, że biło od niej coś w rodzaju rozmachu. Nieznanego mu wcześniej przepychu. Jasne, jego ojciec był doktorem i to nawet znanym w pewnych środowiskach... Mimo to, nigdy nie było ich stać na niewiadomo jakie luksusy. Jego mama (której jeszcze nie powiadomił o zmianie drogi życiowej!) natomiast pracowała w piekarni.

   Eren z trudem przełknął ślinę. Jego oddech drżał, a nogi uginały się pod ciężarem ciała. Zwykły chłopak, taki jak on, nie pasował do takiego miejsca. Ba, wręcz nie miał prawa w nim przebywać... Wszystko wydawało mu się takie obce. Odległe. A jednak, stał tam.

   Recepcjonistka, z pozoru wyglądająca na miłą, rzuciła mu zmartwione spojrzenie. Czekała aż do niej podejdzie, jakby bojąc się sama zacząć rozmowę. Gdyby tylko był w stanie, zrobiłby to! Nie lubił dokładać innym pracy ani zmartwień, ale nie potrafił. Po prostu. Dlatego, odwrócił się nieporadnie, chcąc opuścić apartamentowiec. I w tym momencie znajoma, biała laska zagrodziła mu drogę. Wzdrygnął się, spoglądając przez ramie.

Dotyk SamotnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz