Rozdział 15 - Pokaż swoją twarz

1.1K 145 31
                                    

Rozdział po raz kolejny dedykuję Wam wszystkim. Dziękuję, że nadal tu jesteście i mnie wspieracie.




~*~

Minęło wiele dni, zanim w końcu mogli zobaczyć scenę, na której mieli występować. Po drodze zdarzyło się też kilka komplikacji i... intymniejszych momentów, na których wspomnienie Eren niemal od razu stawał się czerwony, niczym dorodny pomidor na straganie.

Każdy jeden, nawet drobny gest ze strony czarnowłosego rozpalał jego serce jeszcze bardziej. Czuł w środku przyjemne ciepło, które potem rozchodziło się po całym ciele. I utrzymywało się przez cały dzień, aż do nocy. Potem rozgrzewało się jeszcze mocniej, gdy leżąc tuż obok siebie zasypiali. W dodatku to, jak Levi się o niego troszczył... nadal trochę nie rozumiał dlaczego. W końcu... w końcu to on powinien się o niego bardziej troszczyć i na niego uważać. Jednak wiedział, że powinien to docenić. Niełatwo w życiu trafić na kogoś takiego, kto będzie w stanie postawić dobro kogoś innego ponad własne, nie czerpiąc z tego większych korzyści.  

Prawdę mówiąc, jeśli ktoś zapytałby Erena, jakie było jego najbardziej stresujące doświadczenie w życiu, ten z pewnością odpowiedziałby, że były nim wszystkie przygotowania do pierwszego koncertu z No Name w Troście. Jego zadanie było zgoła proste. Miał nauczyć się tekstu piosenki na pamięć i wejść po pierwszym, debiutanckim utworze zespołu. Jednak nie dość, że zapominał za każdym razem jedną linijkę tekstu, to jeszcze przez niego często musieli przerywać próby. Język mu się plątał przy śpiewaniu najnowszej piosenki z płyty, ręce niepohamowanie drżały (nawet wtedy, kiedy Levi je z całej siły przytrzymywał), a czasem po prostu nie mógł wykrztusić z siebie żadnego słowa, gdy grała muzyka. Skończyło się na tym, że razem Levi'em w każdej wolnej chwili ćwiczyli śpiewanie, co musiał przyznać, było naprawdę przyjemne (w szczególności ciepły oddech czarnowłosego tuż przy jego uchu, który w bajeczny sposób drażnił jego bębenki każdej nocy...).

Jednak na tym koszmar związany z próbami się nie kończył. Kiedy ćwiczyli wszystkie kroki z układu w kostiumach, zaczepił nogą o wystającą z podłogi deskę, przez co porwał uszyty specjalnie dla niego na miarę, garnitur. Wtedy został zganiony przez Erwina, bo według niego "nie mieli czasu na takie incydenty". Na całe szczęście z pomocą przyszła mu Petra, która przyjechała dzień wcześniej. Zaszyła pokaźną dziurę w nogawce i rękawie, za co dziękował jej po stokroć.

Najdziwniejsze z tego wszystkiego wydawało mu się to, że każda jedna osoba (poza członkami zespołu, panem Erwinem i Petrą, z którą jak wiadomo znał się już od dłuższego czasu) traktowała go jak nie wiadomo kogo. Jak bardzo próbowałby do tego przywyknąć, nie potrafił. Nigdy wcześniej nie był w takiej sytuacji... Aczkolwiek plusem było to, że po kilku spotkaniach z całą obsługą udało mu się nawiązać dość przyjazne relacje. W pewien sposób mógł porównać ich wszystkich do rodziny, jaką tworzył kiedyś z innymi w kawiarni.

Jednak musiał przyznać, że to wszystko się opłaciło (mimo, że w dalszym ciągu nie potrafił do końca zrozumieć, jak można cokolwiek widzieć przez bandaże - on sam widział jedynie cienki pasek przestrzeni!). Następnego dnia mieli grać koncert, a jego dziecięce marzenie mogło w końcu się spełnić...

Teraz natomiast, stojąc i oglądając ogromny klub, z tysiącem reflektorów na suficie, w głowie widział obraz nocnego nieba rozświetlanego przez gwiazdy i latające na łące świetliki. To, jak z Mikasą oraz Arminem próbowali je złapać, to jak wszyscy upadli i stoczyli się z niewielkiej górki, a potem się śmiali... wszystko to było zbyt rzeczywiste, nawet w tym momencie. Ale... nie mógł o tym myśleć. Jej w końcu już nie było. Miał żyć dalej dla niej i dla Levi'a. Nie mógł dłużej pozostawać w przeszłości. W zamkniętym rozdziale jego historii, który już nigdy nie wróci.

Dotyk SamotnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz