Ich obecność zdecydowanie zdziwiła menadżera zespołu. Zmarszczył swoje grube brwi, a pomiędzy nimi powstała głęboka zmarszczka. Coś ewidentnie chodziło mu po głowie i nie chciało dać o sobie zapomnieć. Zdecydowanie nie w najbliższym czasie.
— Co wy tutaj robicie? Gunther miał nikogo nie wpuszczać... — zapytał z widocznym niezadowoleniem. Ostatnie słowa natomiast powiedział bardziej do siebie, niż do nich, a wyraźne zmartwienie w jego oczach było aż nazbyt widoczne.
Eren wiedział, że nie powinien naciskać. Każdy ma w końcu własne problemy, które niekoniecznie chce adresować. Dlatego najlepszą opcją ze wszystkich, które rozważał, była zwykła, ludzka szczerość.
— Bo... bo my... mamy przepustki i... — zaczął pośpiesznie tłumaczyć się Eren, żywo gestykulując i zasłaniając stojącego obok Armina, chcąc wziąć całą ewentualną winę na siebie. Erwin jedynie uśmiechnął się lekko, widząc jego skrępowanie.
Wbrew opinii części portali plotkarskich, nie był tak złą osobą. Jasne, czasami dawał ponieść się fantazjom. Czasami nie rozważał opcji z należytą rozwagą. Czasami był bardzo krytyczny i nie potrafił znieść sprzeciwu. Jednak nikt, kto znał go bliżej, nie mógł mu odmówić ciepłego, kochającego serca, które ukrywało się pod pozorem surowych, niebieskich oczu i poważnej aparycji.
Wyciągnął dłoń, po czym zmierzwił Erenowi włosy, starając się wyglądać tak przyjaźnie i otwarcie, jak tylko był w stanie na tamtą chwilę.
— Eh, rozumiem... Jeśli chcecie, możecie się rozejrzeć. Jestem pewien, że muzycy chętnie z wami porozmawiają i odpowiedzą na wasze pytania. Tylko nie wchodzicie do tego pomieszczenia — tu wskazał palcem na drzwi znajdujące się za jego plecami — Dziewczyna, która zajmuje się oświetleniem, przeżywa teraz coś w rodzaju kryzysu. Próbowałem ją jakoś uspokoić i pocieszyć, ale ta tylko bardziej się rozpłakała i mnie spoliczkowała. Proszę, pozwólcie jej być samej w tej chwili. Niech ochłonie.
Eren nie czuł się w żadnym wypadku przekonany. Chciał zapytać, dlaczego w takim razie usłyszeli męski głos, a nie damski i dlaczego na jego twarzy nie widać żadnego wyraźnego śladu. Zanim zdążyłby powiedzieć coś nieodpowiedzialnego, stojący za nim Armin wysunął się na przód, pokazując mu wcześniej, żeby się lepiej nie odzywał. Jego impulsywność, zamiast pomóc w takich sytuacjach, zazwyczaj szkodziła. Eren doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale po prostu nigdy nie potrafił się pohamować.
— Dziękujemy za poradę...
Erwin uśmiechnął się słabo i kiwnął głową, chcąc dać im zielone światło. Potem poszedł w tylko sobie znanym kierunku, sprawdzając godzinę na swoim zegarku. Oni natomiast ruszyli przed siebie długim korytarzem, nawet na moment nie patrząc za siebie.
Po dłuższej chwili Armin postanowił zacząć jakąś rozmowę. Cisza była już zwyczajnie nieprzyjemna, a on naprawdę nie lubił niezręczności. Nie odwracając głowy w stronę, po której powinien znajdować się jego przyjaciel, spróbował go jakoś zagadać.
— Eren, jak myślisz, co--... wiedziałem, że tak będzie — stwierdził, kręcąc głową na boki, częściowo nie mogąc uwierzyć, że wcześniej tego nie zauważył.
Sylwetka Erena już znikała za zakrętem, pędząc, jakby jego życie od tego zależało. Armin jednak nie miał najmniejszej ochoty go powstrzymywać. Wiedział, że jeśli chodzi o tego typu kwestie, Eren był bardziej niż uparty. Zawsze chciał być tam, gdzie go potrzebowano i móc podać pomocną dłoń każdemu, kto byłby skory po nią sięgnąć.
![](https://img.wattpad.com/cover/90699073-288-k664974.jpg)
CZYTASZ
Dotyk Samotności
Hayran KurguLevi Ackerman jest wokalistą sławnego na całym świecie zespołu No Name, a Eren Jäger jego ogromnym fanem. Przychodzi na prawie każdy koncert, od początku zaistnienia zespołu. Ale co jeśli wokalista... nie widzi? A może to tylko plotki, stworzone prz...