Boję się, że w końcu spadnę na samo dno, o ile w ogóle istnieje ono w tej przeklętej pustce. Chociaż raczej nikt się nie spodziewa, że obawiam się czegoś tak beznadziejnie ludzkiego, nie chcę dzisiaj nigdzie iść właśnie z tego powodu. Wolę zostać tutaj, pośród swojej samotności całkowicie oddać się jej dotykowi. Wtedy... Nie zranię już nikogo. Nikt nie będzie więcej przeze mnie cierpieć, a ja może w końcu zaznam, kurwa, trochę spokoju.
***
Tego dnia Little Titan Café odwiedziło jeszcze więcej klientów niż zazwyczaj, choć obroty, które mieli zazwyczaj i tak były imponujące. Aczkolwiek, na wzmożony ruch prawdopodobnie rzutował koncert No Name, który miał się odbyć jeszcze tego wieczoru właśnie w Shiganshinie.
Eren powoli kończył swoją zmianę. Jedynym, co mu teraz zostało, było pozamiatanie lokalu. Zdążył już wcześniej uporać się z piętrzącymi się w kuchni naczyniami, ostatnimi spragnionymi kawy klientami i brudnymi stolikami.
— Do zobaczenia Armin, spotkamy się na koncercie! — krzyknął, machając w jego stronę. Blondyn skinął głową, zamykając za sobą drzwi z cichutkim, niemal niesłyszalnym kliknięciem.
Jäger westchnął cicho i niemal od razu wyruszył na poszukiwanie upragnionej miotły. Zgodnie z jego przypuszczeniami znajdowała się na zapleczu, gdzie zawsze należało ją odłożyć, chociaż nieraz zdarzało się, że któreś z nich, zmęczone późną zmianą, odstawiało ją przy najbliższej ścianie, czy to z czystego lenistwa, czy zapominalstwa. Kolejnego dnia natomiast ten, kto był odpowiedzialny za poranne godziny był zmuszony odstawić ją na miejsce.
Kiedy tylko wrócił z miotłą do głównej części lokalu, zaczął zamiatać.
Uśmiechnął się delikatnie do siebie, przypominając sobie wydarzenia z całego dnia. Praca w kawiarni nie była dla niego jedynie źródłem zarobku, ale również bardzo sobie ją cenił. Osoby pracujące w niej stanowiły jakby jedną, dużą rodzinę. Mógł to na pewno powiedzieć o Arminie, dającym z siebie wszystko mimo swojej nieśmiałości, Historii, która potrafiła nawet najmarkotniejszym klientom poprawić dzień oraz podjadającej wszystkie ciasta i dobrze radzącej sobie z dziećmi, Sashy.
Wyrwawszy się na moment z zamyślenia, spojrzał w stronę ogromnego okna. To właśnie najczęściej przy nim były oblegane stoliki. I Eren im się nie dziwił — był stamtąd doskonały widok na kolorową, pełną najbradziej unikalnych miejsc, ulicę i park z ogromnym, zielonym terenem, ławkami i fontanną, koło której często zobaczyć można było bawiące się dzieicaki. Jednak teraz, kiedy całe miasto spowijała ciemność, wyglądało to jeszcze piękniej.
Oświetlone, tylko dzięki światłom latarni ulice, tego wieczora tętniły życiem. Mnóstwo ludzi przechadzało się nimi. Część z nich trzymała się za ręce, część spacerowała samotnie, a jeszcze inni byli ze swoimi radosnymi grupami. Większość jednak śpieszyła się na koncert. Jednak, kiedy te ulice pustoszały nawet na tak ulotną chwilę, jaką jest jedna minuta... widok nabierał dziwnej melancholii. Sprawiał, że człowiek zapominał o tym, gdzie się znajduje i co robi, niezależnie od tego, jak ważne to było. Pozwalał się zatrzymać, chociaż na moment, kiedy cały świat uparcie pędził do przodu.
Nagle, zapatrzony w urzekającą wieczorną scenerię, uderzył się boleśnie stopą o kant stołu. Jęknął i złapał się za nią, a upuszczona miotła z cichym trzaskiem upadła na podłogę. O dziwo się nie przewrócił, pomimo, że przez dłuższy czas nie potrafił złapać równowagi i rozpaczliwie starał się stanąć prosto.
CZYTASZ
Dotyk Samotności
FanficLevi Ackerman jest wokalistą sławnego na całym świecie zespołu No Name, a Eren Jäger jego ogromnym fanem. Przychodzi na prawie każdy koncert, od początku zaistnienia zespołu. Ale co jeśli wokalista... nie widzi? A może to tylko plotki, stworzone prz...