Rozdział 9 - Bądź sobą jeden dzień

1K 162 47
                                    

Ten rozdział, liczący 1320 słów pragnę zadedykować: xena2270AKAD1781Caranasane i Autobus_ <3


~*~


Opanowawszy drżenie dłoni, wcisnął zieloną słuchawkę i przyłożył telefon do ucha. Nie mógł powiedzieć, że nie było mu głupio, bo było. I to jeszcze jak bardzo.

Odrzucił siostrę na dalszy plan, nie odzywał się do niej od ponad dwóch tygodni. Nie dawał żadnego, nawet najmniejszego, znaku życia. Nie podzielił się z nią nawet swoim małym szczęściem. Nie pytał jak się trzyma ona i mama, co z ojcem. Nie mówił o porzuceniu studiów i pracy w kawiarni dla zespołu. Pomimo, że pewnie by to zaakceptowała.

Był winny. Tak właśnie się czuł. Wydawało mu się, iż myśl, że przez niego te wszystkie wspólnie spędzone lata nie będą nagle nic znaczyły, rozdziera go od środka.

- Cześć - szepnął niepewnie, zaciskając dłoń w pięść. - Wybacz, że tyle czasu nie...

- Eren...! - głos po drugiej stronie z pewnością nie należał do Mikasy, a do jego najlepszego przyjaciela. Wyraźnie było słychać, że jest niespokojny. Coś musiało się stać. I to na pewno nie mogło być czymś dobrym. - Nie można było się do ciebie dodzwonić, wszyscy się o ciebie martwiliśmy! To znaczy... ja, Mikasa i twoja mama... ale to nie ważne! Chodzi właśnie o Mikasę. Ona...

- Armin, spokojnie. Ja nic nie rozumiem... Co... Co z Miką? 

Oddech słyszalny z urządzenia drżał. Najprawdopodobniej chłopak powstrzymywał się od płaczu.

- Armin? Wszystko w porządku? - zapytał po dłuższej chwili, nie uzyskawszy odpowiedzi.

Denerwował się. Tak cholernie się denerwował. Miał ogromną ochotę rozłączyć się jak najszybciej i schować przed wszystkimi. Żeby nikt nie mógł go znaleźć, żeby nie sprawiał już nikomu problemów. Nie przysparzał dodatkowo bólu.

- Mikasa jest w szpitalu. W stanie krytycznym... Na razie się nie obudziła - powiedział blondyn, chwilę później szlochając. Emocje wzięły nad nim górę, nie miał co dłużej udawać. - Nie wiadomo też czy przeżyje.

To było dla niego jak kubeł zimnej wody, wylanej za jednym zamachem. Łzy cisnęły mu się do oczu. Powstrzymywał je na tyle, ile potrafił. Nie mógł dać się ponieść. Nie teraz, kiedy jego przyjaciel i siostra najbardziej go potrzebowali.

- Jaki to szpital? - spytał pełnym powagi głosem. Aż sam się sobie dziwił, że w takiej chwili potrafi się na coś takiego zebrać.

- U-Uniwersytecki w Południowej Marii... - odpowiedział półszeptem chłopak, starając się choć trochę uspokoić. - Ale Eren, proszę nie rób ni-niczego głu--...

- Obiecuję, że zaraz tam będę. Trzymaj się, Arm.

Odsunął telefon od ucha, wciskając czerwoną słuchawkę. Musiał się spieszyć. Musiał coś zrobić, cokolwiek. I przede wszystkim, szybko dotrzeć na miejsce.

Jakim głupcem musiał być, żeby zapomnieć o najważniejszych osobach w swoim życiu? Czy to możliwe, że perspektywa bycia w zespole, całej tej trasy, zaślepiła go tak bardzo? Czy... sam Ackerman tak bardzo go do siebie przyciągał, że wszystko inne szło w odstawkę właśnie dla niego?

~*~

Tykanie zegara stawało się powoli nie do wytrzymania, jak i cisza panująca w pomieszczeniu. Nie mieli o czym rozmawiać, więc nikt się nie odzywał.

Dotyk SamotnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz