01 || Strach

12.3K 504 24
                                    

Tupiąc delikatnie nogą, stałam oparta o ścianę na szkolnym korytarzu. Swój wzrok wlepiłam w brudne, szare kafelki, którymi została wyłożona podłoga. Co jakiś czas unosiłam głowę, by sprawdzić, czy Blaze już idzie.

Kiedy wreszcie go zobaczyłam,  uśmiechnęłam się szeroko.

– Przepraszam, znowu przyczepili się do moich ocen – mruknął, poprawiając swoją torbę.

– Nic nowego – powiedziałam cicho i ruszyłam w kierunku wyjścia – Powinieneś zacząć się uczyć, jeśli nie chcesz kiblować.

– Martwisz się o mnie, panno Grenade? – zaśmiał się cicho, a ja wywróciłam oczami.

– Ma pan zbyt wygórowane zdanie o sobie, panie Jackson – posłałam mu uśmiech, po czym wystawiłam język.

Ruszyliśmy dość wąskim chodnikiem, przekomarzając się. Blaze był niesamowitym przyjacielem. Przy nim nigdy nie musiałam martwić się o to, jak wyglądam czy jak się zachowuję. Byłam sobą. Poznaliśmy się kilka lat temu i spędzamy ze sobą praktycznie każdą chwilę.

– Jakieś plany na dzisiaj? – zapytał znienacka.

– Przygotowania do testu z fizyki? – odpowiedziałam pytaniem, na pytanie wzdychając cicho.

– No daj spokój! Jest piątek! – wydał z siebie oburzony jęk.

– Muszę skorzystać z wolnego czasu – powiedziałam popychając go lekko.

Blaze wywrócił oczami, ale otulił mnie ramieniem wzdychając teatralnie.

Po kilku minutach pożegnaliśmy się pod drzwiami mojego domu, a ja weszłam do środka. Rzuciłam torbę na ziemię i weszłam do zaciemnionego salonu. Powoli przyzwyczajałam się do pustki panującej w tym domu.  Zasłonięte zasłony, kilka butelek po wódce na stoliku i czysta cisza.

Często wracałam pamięcią do momentów, gdy wszystko wyglądało inaczej. Mniej więcej dwa lata temu zdarzył się wypadek. Moja mama umarła, potrącona przez samochód, którego kierowca nawet się nie zatrzymał.

Sprawa ucichła, policja nie wydawała się być tym zainteresowana. Po jakimś czasie ja wróciłam do szkoły, powoli wracając do normalnego trybu życia, jednak mój ojciec zamiast iść na przód wciąż robił kroki do tyłu. To prawda, chodził do pracy, jednak po niej wracał i przesiadywał na kanapie, lub w ogóle nie pojawiał się w domu.

Tym razem również gdzieś go wywiało.

Przeszłam do kuchni, by coś zjeść. Chwyciłam jabłko i ruszyłam do swojego pokoju, który był moją jedyną oazą. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, który swoim wyglądem nie powalał. Uniosłam brwi, gdy zobaczyłam kilka wiadomości od taty.

Treść każdej z nich była bardzo zbliżona do siebie. Miałam wyjść gdzieś dzisiaj po szkole. Najlepiej w ogóle nie wracać do domu.

Zmarszczyłam brwi uznając to za pijacki wymysł. Jednak mimo wszystko wybrałam numer Blaze'a, gdyż moja przesądna natura dała o sobie znać. Wolałam spędzić noc u przyjaciela niż myśleć o tym gdzie jest mój ojciec.

– Hej Blaze – powiedziałam, słysząc jego gromkie powitanie.

* * *

Widząc, że dochodzi dziewiętnasta, chwyciłam swoją zapakowaną wcześniej torebkę i wyszłam z pokoju. Upewniłam się, że wzięłam wszystko co potrzebne i zaczęłam zakładać swoje trampki. Tą czynność przerwało głośne stukanie do drzwi. Nie, to nie było stukanie, tylko walenie. Ten kto stał po drugiej stronie był albo nieźle wpieniony, albo drzwi mu się nie spodobały i zachciało mu się je wywarzyć.

Darkness - Harry Styles FanfictionWhere stories live. Discover now