07 || Niepokój

7.6K 409 25
                                    

Kto by pomyślał, że kilka kubków z wódką może tak rozluźnić człowieka? Alkohol krążący w moich żyłach powodował rosnące ciepło i odwagę. Jeszcze nigdy się tak nie czułam. Miałam ochotę skoczyć z dachu i sprawdzić czy urosną mi skrzydła, choć to mogłoby się skończyć źle.

Zachichotałam głupkowato ze swojego durnego pomysłu. Nie byłam w stanie kontrolować mojego śmiechu, a ludzie patrzyli na mnie jakbym urwała się z kosmosu. Przeszłam przez zatłoczony salon, chcąc dostać się do kuchni, gdyż w moim kubku znów zabrakło wódki.  Coś musiało być z nim nie tak, bo zbyt szybko stawał się pusty.

Blaze właśnie świetnie bawił się ze śliczną dziewczyną, której zazdrościłam urody i figury. Cóż, przynajmniej ma jakieś towarzystwo, bo ja od początku imprezy snuję się sama z kubkiem w dłoni.

Poczułam, że na kogoś wpadam. W głowie zaczęło kręcić się mi jak na karuzeli, wiec znowu wypuściłam niekontrolowany chichot. Mężczyzna, z którym się zderzyłam odwrócił się do mnie i uśmiechnął.

– Dupa – mruknęłam, gdy uświadomiłam sobie, kim jest chłopak.

Przez kilka sekund miałam wrażenie, że wytrzeźwiałam, jednak było to tylko przypuszczenie. Właśnie stałam oko w oko z przerażającym Percym i nie mogłam utrzymać swojego ciała w pionie. Po prostu wspaniale!

– Kogo my tu mamy – zaśmiał się nachylając w moją stronę – Nie jesteś za młoda na alkohol, skarbie? – po tych słowach chwycił mój nadgarstek.

Próbowałam wyrwać dłoń z uścisku jednak nie miałam siły.

– Puszczaj – wysepleniłam przez ledwie otwarte usta.

Był na tyle blisko mnie, że usłyszałam jego gwizd.

– Ktoś tu się chyba spił – jego chytry uśmiech zirytował mnie doszczętnie.

– Dupek – warknęłam, jednak nie zabrzmiało to tak groźnie jak chciałam.

– Dupek ma ochotę się trochę zabawić – puścił mi oczko, a mnie oblał zimny pot.

Oczywiste było, ze nie chodziło mu o grę w szachy. Jego obrzydliwy uśmiech pogłębił się, gdy zaczął ciągnąć mnie przez tłum. Nie ważne jak wiele siły wkładałam w to by się wyrwać, on i tak się nie przejmował. Nikt dookoła mnie nie zauważył tej sytuacji, a ja czułam się stracona.

– Cavanag! – brunet zatrzymał się, a przez jego twarz przeszedł cień przerażenia.

Z początku nie wiedziałam co się dzieję. Ktoś wyrwał moją dłoń z uścisku Percy’ego, a już chwilę później zostałam zasłonięta, przez jakiegoś wysokiego chłopaka. Jedyne co byłam w stanie dostrzec to umięśnione plecy zakryte ciemną koszulą.

– Styles odpierdol się! – warknął wściekły Cavanag.

Styles? Harry Styles? Ten psychiczny gość, który dowodzi grupką odpowiedzialną za moje porwanie?

– Panienek szukaj na ulicy  – chłopak z burzą włosów na głowie chwycił Cavanaga za przód koszulki i pociągnął do góry – My nie jesteśmy gwałcicielami. Zapamiętaj to sobie raz na zawsze. – powiedział wściekłym tonem, a następnie uniósł prawą dłoń i uderzył nią w twarz Percy’ego. Ten upadł na ziemię, nie mogąc się utrzymać.

Odsunęłam się o kilka kroków, omal nie zabijając przez moje koślawe nogi.

Harry odwrócił się w moją stronę, a ja poczułam jak krew zamarza mi w żyłach. Zbliżył się do mnie z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Chciałam mu podziękować, bo gdyby nie ona strach pomyśleć co Percy mógłby mi zrobić, jednak bałam się odezwać. Poza tym zapewne nic by nie zrozumiał, gdyż język plątał mi się od dużej ilości alkoholu.

Darkness - Harry Styles FanfictionWhere stories live. Discover now