11 || Furia

7K 389 10
                                    

Nie mogłam uwierzyć, w to co widzę. Harry i Niall tak po prostu stali w progu mojego domu. Miałam mieszane uczucia. Pierwsze co chciałam zrobić to wyrzucić ich i wrócić z Blazem do oglądania filmów. Jednak później zaczęło ciekawić mnie co tutaj robią. Bo raczej nie przyszli na kolacje.

– Co tu robicie? – spytałam, dość niegrzecznie.

Zamiast odpowiedzieć na moje pytanie, Harry podszedł do mnie i brutalnie chwycił za nadgarstek, unosząc go do góry.

– Powinnaś to opatrzyć – mruknął, a ja poczułam się winna, choć przecież nic nie zrobiłam.

Dopiero po chwili zorientowałam się co ma na myśli. Po rozciętym palcu stróżką spływała krew. Oprzytomniałam i wyrwałam dłoń z jego uścisku, a ból powrócił.

– Ty – Harry wskazał głową na Blaze’a – Idź przynieś apteczkę. – rozkazał.

Po raz kolejny miałam ochotę uderzyć go w twarz. Jak śmiał, tak po prostu rozkazywać mojemu przyjacielowi?!

Blaze mruknął coś pod nosem, ale ruszył na górę, zostawiając mnie samą z chłopcami.

– Przepraszamy za najście – powiedział Niall, uśmiechając się lekko.

Przynajmniej on zachował jakieś maniery.

Sięgnęłam do włącznika światła, by móc zobaczyć ich w całej okazałości. Musiałam przekonać się, czy przypadkiem nie mają przy sobie broni. Gdy zrobiło się jaśniej, pierwsze co dostrzegłam to rozcięcie na wardze Harry’ego i ślady zadrapania na jego lewym policzku. Niall wyglądał lepiej, choć jego biała koszulka była ubłocona.

– Co tu robicie? – powtórzyłam, jednak tym razem bardziej miękkim tonem głosu.

– Potrzebujemy twojej pomocy – zaczął Niall, jednak Harry natychmiastowo mu przerwał.

– Auto – powiedział, a jego zielone spojrzenie przeszyło mnie na wylot.

– Słucham? – spytałam, kręcąc głową.

Wparowali do mojego domu niczym się nie przejmując i żądają auta? Przecież ja nawet nie mam prawa jazdy! Poza tym, nawet gdybym miała własny samochód to i tak nie oddałabym kluczyków w ręce Stylesa.

– Twój tata chodzi do pracy na nogach – warknął Harry, który zdawał się tracić cierpliwość.

–  Skąd to wiesz? – spytałam unosząc brwi.

Przypomniała mi się rozmowa z Niallem na temat „sposobów” Harry’ego. Prychnęłam pod nosem.

– Przestań pierdolić – uniósł głos – I daj te gówniane kluczyki.

Niall  stanął pomiędzy nami, uśmiechając się niemrawo. Dobrze, że to zrobił, ponieważ tym razem mi kończyła się cierpliwość.

– Harry chce tylko spytać, czy mogłabyś pożyć nam auto twojego taty – powiedział spokojnie blondyn, jednak w jego głosie można było wyczuć nutkę paniki.

– Po co? – spytałam, przenosząc spojrzenie na Harry’ego.

– Musimy załatwić pewną sprawę – wymamrotał zirytowany, zapewne tym, że ktoś miesza się w jego sprawy.

– Oddamy je jeszcze dzisiaj – powiedział Niall z błagającym wyrazem twarzy.

Zrezygnowana sięgnęłam po kluczyki, leżące na komodzie. Co innego mogłam zrobić? Gdybym się nie zgodziła, Harry zapewne wziąłby kluczyki siłą.

Zanim zrobiłam cokolwiek innego, Blaze pojawił się obok mojego boku, trzymając w dłoniach apteczkę. Uśmiechnęłam się do niego, dziękując tym samym.

Darkness - Harry Styles FanfictionWhere stories live. Discover now