27 || Bagno kłamstw

5.2K 353 19
                                    

Kiedy otworzyłam zaspane oczy zorientowałam się, że Harry’ego nie ma obok mnie. Pierwsze co przyszło mi na myśl to, że wcale się nie odnalazł, a ja zwyczajnie usnęłam. Poczułam jak podskakuje mi ciśnienie, a moje nogi zdrętwiały.

Jednak nie musiało minąć dużo czasu, żebym ocknęłam się ze stanu niewiedzy i przypomniała zdarzenia z wczorajszego wieczora.

Nicholas ma zamiary wiążące się ze mną.

Zamknęłam oczy przypominając sobie jego zmasakrowaną twarz z tamtego dnia. Chciałam go wtedy ratować. Zaśmiałam się w myślach sarkastycznie.

Postanowiłam jednym słowem mieć gdzieś Nicholasa i jego zamiary. Nie zamierzałam niszczyć sobie dopiero co rozpoczętych wakacji, bo jakiś dupek sobie coś ubzdurał. Przysporzy mi to tylko nerwów, a pewnie i tak nic się nie wydarzy.

Z takim postanowieniem wstałam z łóżka i ubrałam przygotowane wcześniejszego wieczora ubrania Lily. Wciąż nie oddałam jej poprzednich, przypomniałam sobie i notując to w umyśle zeszłam na dół.

W całym domu panowała cisza i tylko z kuchni były słyszalne dźwięki. Nie miałam pojęcia która jest godzina, ale głosy wydawały się być wystarczająco rozbudzone.

– Trzeba coś wymyślić. – doszło do moich uszu, gdy stanęłam w progu.

– Nie rozumiesz, że nie możemy zostawić jej… – zaczął Harry opierając się o blat stołu, jednak zobaczył mnie i przerwał.

W kuchni oprócz niego stał Zayn, Liam, Dylan i Lily.

Wszyscy mieli poważne spojrzenia, a kiedy mnie dostrzegli zdawali się być lekko zakłopotani.

– Co jest? – spytałam, choć domyślałam się o czym mówili.

Jak gdyby nigdy nic, pamiętając o swoim postanowieniu, podeszłam do blatu i nastawiłam wodę na herbatę.

– Nic takiego, gnomie. – powiedział Dylan, na co ja posłałam mu śmieszne spojrzenie, wystawiając język. – Po prostu rozprawiamy co zrobić z manipulującym innymi, zapyziałym Nicholasem, który jako zawodowy dupek i kutas wspomniał twoje imię raz czy dwa.

Zaśmiała się cicho, przez co Harry posłał mi zdezorientowane i lekko zirytowane spojrzenie.

Wiedziałam, że się przejmuje, ja również. Jednak całą swoją siłą woli dusiłam to, by po prostu nie mącić w swoim życiu jeszcze bardziej.

– To nie jest zabawne. – powiedział grobowym tonem Styles, na co ja podeszłam do niego.

Stał, opierając się teraz plecami o ścianę, z rękami założonymi na piersi. Ścisnęłam jego biceps, posyłając krzywy uśmiech.

– Jest za wcześnie, żebym miała traktować to poważnie. – powiedziałam, patrząc na niego, jednak kierowałam tą wypowiedź do wszystkich. – Nie mam zamiaru się tym przejmować i wy też nie powinniście. Skupmy się na tym, że wróciłeś.

Harry nie wydawał się być przekonany.

– Dochodzi południe, Trish. – zaznaczył  wymądrzając się. – Oczekujesz, że tak po prostu oleję jego słowa? Groził ci, a ja nie zamierzam mu tego odpuścić.

Zorientowałam się, że zostaliśmy w kuchni sami. Westchnęłam cicho, chcąc pozbierać myśli i przygryzłam wargę.

– Odwieź mnie do domu. – powiedziałam, zakańczając temat.

– Co? Nie ma mowy! – oburzył się, a ja uniosłam brwi. – Zostajesz tu, dopóki nie zrobimy z nim porządku.

– Harry, mój ojciec nie wie gdzie spędziłam noc, a ja mam dość kłótni z nim. Nic mi nie będzie, tak? Wrócę, pójdę do pracy i będę żyć swobodnie. Nie zamierzam ukrywać się przed nim i  bać się własnego cienia.

Darkness - Harry Styles FanfictionWhere stories live. Discover now