02 || Pudełka

9.9K 465 8
                                    


Czy mieliście kiedyś tak, że straszliwie baliście się kolejnych minut swojego życia? Czas zdawał się zwalniać, nie docierały do was słowa innych? Jedyne na czym się skupialiście to drętwe nogi? Cóż, ja właśnie tak się czułam.

Moje oczy zostały zakryte ciemną chustką, przez co nie widziałam kompletnie nic. Ktoś chwycił moje ramię i zaczął prowadzić w nieznane mi miejsce. Czułam delikatny powiew wiatru na skórze, który choć na  moment odwrócił uwagę od mojego przerażenia. Po chwili omal się nie wywracając, wciąż trzymana zeszłam po jakiś schodach. Do moich nozdrzy napłynęła woń stęchlizny i wilgoci. Potem już tylko mocne pchnięcie i bolesny upadek.

Ktoś zdarł z moich oczu opaskę, a ja zamrugałam kilkakrotnie, chcąc przyzwyczaić oczy do delikatnego światła. Znajdowałam się w piwnicy, stosunkowo dużej. Przy ścianach poustawiane zostały drewniane półki, z różnymi rzeczami, na których teraz się nie skupiałam. Gdzieniegdzie walały się słoiki, niektóre rozbite, inne pokryte pajęczynami. Zauważyłam też kilka drewnianych skrzynek. Stara lampa dawała nikłe światło, a z pękniętej rury na suficie sączyła się woda.

– Niall, tym razem nie daj jej tyle swobody – powiedział mężczyzna, który patrzył na mnie z obrzydzeniem. Jakby widział we mnie paskudnego robaka. – Harry może tu być w każdej chwili.

Blondyn przytaknął, a wtem rozległo się wołanie.

– Percy rusz dupę!

Przerażający mnie mężczyzna ruszył drewnianymi schodami na górę i zatrzasnął drzwi.

Kiedy zniknął i nastała cisza, mój strach zmniejszył się o połowę. Spojrzałam na blondyna, który siedział na jednej z drewnianych skrzynek i mierzył mnie wzrokiem. Przeszył mnie dreszcz.

Zaczęłam zastanawiać się, co teraz będzie, czy wyjdę z tego cało i analizować możliwe drogi ucieczki. Niestety nie miałam pojęcia gdzie jestem i jak się tu dostałam. Jedyne na co mogłam liczyć to szczęście.

Podpierając się wilgotnej ściany, powoli wstałam. Niall obserwował mnie bacznie, a ja przełknęłam ślinę i uniosłam obie dłonie w geście kapitulacji. Zrobiłam krok do przodu, a czując ból w kolanie zatrzymałam się i syknęłam cicho. Musiałam się o coś uderzyć, gdy mnie tu wrzucali.

Moją uwagę przykuł stos równo ułożonych, szarych pudełek, na jednej z półek. Widząc, że blondyn nie ma nic przeciwko moim ruchom, powoli przemierzyłam piwnicę i stanęłam pod nimi.

Odwróciłam delikatnie głowę, spoglądając na niego, a gdy ten nie zmienił swojej pozycji, wróciłam wzrokiem do pudełek. Były one średniej wielkości, dość płaskie. Na każdym z nich widniało imię i, jak się domyśliłam, pierwsza litera nazwiska.

Harry S., Percy C., Zayn M., Niall H., Lily W., pełno z niczym mi się nie kojarzących imion. W pewnym momencie mignęło mi jedno.  Jake G.  Gdy tak patrzyłam na nie omal nie krzyknęłam.  Bo co imię mojego ojca robi w jakiejś piwnicy, w której właśnie jestem przetrzymywana?

Drżącą ręką sięgnęłam do wieka pudełka, chcąc zobaczyć co się w nim znajduję. W ogóle cała ta sytuacja wyglądała jak zgrupowanie sekty. Gdy tylko dotknęłam palcami pudełka, usłyszałam trzask otwieranych drzwi.

Natychmiast odskoczyłam od półki niczym oparzona i wyprostowałam się spięta. Niall podniósł się ze skrzynki i spojrzał, na niewidoczną dla mnie postać, albo raczej postacie.

Przełknęłam ślinę, gdy zobaczyłam przed sobą wysokiego mężczyznę, ubranego na czarno. Wyglądał groźnie, gdy mierzył mnie swoim zielonym spojrzeniem od góry do dołu i z powrotem. Jedynym co odbierało mu stanowczości, były brązowe loki. Obok niego stał, o ile się nie myliłam, przerażający Percy, razem z Liamem pozbawionym emocji. Za nimi stało kilku mężczyzn i o dziwo jedna dziewczyna, która wydawała się być zdenerwowana. Towarzyszył jej prowadzący wcześniej samochód mulat.

Darkness - Harry Styles FanfictionWhere stories live. Discover now