Część7 zawsze jestem przygotowany.

3K 156 2
                                    

Wysiedliśmy przed przychodnią, weszliśmy i poszliśmy do sali, Aron zaczekał na korytarzu, a ja weszłam do sali.

- dzień dobry. Powiedziałam do uśmiechniętej lekarki siedzącej za biurkiem

- dzień dobry, proszę usiąść. Wskazała ręką na krzesło koło biurka tak też zrobiłam, wypytywała mnie o różne rzeczy, wiadomo jak to lekarz no i niestety wyszło tak jak się tego spodziewałam jestem w ciąży....po moim policzku spływały łzy, nie wiem czy szczęścia czy smutku, nie umiem określić. Z jeden strony nie chcę zostawać matką to dużo odpowiedzialność, a ja mam dopiero siedemnaście lat, w sumie najgorsze jest też to, że to nie jest dziecko osoby, którą kocham tylko...w sumie na wet nie wiem...któregoś z moich oprawców.

Cieszę się jednak z tego, że nie będę z tym sama i Aron mi pomoże...

Podziękowałam pani doktor otarłam łzy i wyszłam z sali, na korytarzu siedział devil gdy zobaczył, że wyszłam wstał i spokojnym krokiem podszedł do mnie.

- i co ?

Zapytał po chwili wpatrywania się we mnie

- jestem w ciąży.

On ze szczęścia przytulił mnie i oderwał od ziemi, był szczęśliwy tylko ja nie za bardzo, nie był to dla mnie wielki powód do szczęścia, może w innej sytuacji to tak ale nie teraz.

- nie cieszysz się kochanie?

Patrzył na mnie z taką czułością troską i miłością, że żadne słowa nie potrafią tego opisać

- cieszę, jasne że się cieszę

Powiedziałam lekko się uśmiechając on chwycił mnie za rękę i wróciliśmy do auta.

Drogę do domu przejechaliśmy w milczeniu...nie no w sumie nie, on coś do mnie mówił ja czasem odpowiedziałam krótkimi tak lub nie, albo potakiwałam głową byłam cały czas nieobecna, pogrążona w swoich myślach to było ciężkie, a teraz będzie jeszcze ciężej. W mgnieniu oka byliśmy już pod domem chłopaka, wysiadałam z auta i poszłam do budynku, było ciepło, jasne, promienie słońca oświetlały każdą możliwą część a ja? Czułam się jak by tego wszystkiego nie było, jak bym żyła w ogromnej pustce, nie wiem dlaczego przecież nie byłam sama wszyscy w okół chcieli mi pomóc, ale mówią, że można być samotnym nawet w otoczeniu bliskich osób i niestety to jest prawda.

Usiadłam na kanapie w salonie, chwile wpatrywałam się w okno było mi strasznie gorąco i mimo, że jest godzina siedemnasta na dworze jest chyba z trzydzieści stopni.

Włączyłam telewizor i zaczęłam szukać czegoś fajnego jednak nic nie było, więc włączyłam muzykę, dałam trochę głośniej aby móc oderwać się od tych myśli, wstałam i lekko podśpiewując lecącą w telewizorze piosenkę Margaret- Cool Me Down ruszyłam do kuchni napić się czegoś i ugasić pragnienie.

Weszłam do kuchni i się zdziwiłam, przy stole z rękoma na twarzy siedział diabeł, widać było że jest przygnębiony, podeszłam do niego nachyliłam się z tyłu i oplotłam go ramionami za szyje przytulając mocno on złapał moje ręce i ścisnął ale nie w akcie tego, że chce mi coś zrobić tylko tak jak by cieszył się moją obecnością, nie widziałam go jeszcze w takim stanie, skoro on teraz czuje się tak z powodu, że jestem smutna i nie odzywam się to ja nie chcę wiedzieć jak on się czuł gdy wyjechałam i tyle czasu nie odzywałam się do niego. Puściłam go i usiadłam na jego kolana.

- kocham cię.

Odezwałam się, nie chciałam aby miał poczucie winy, z tego co się stało, to nie była jego wina.

- też cię kocham.

Uśmiechnął się słabo i delikatnie pocałował wpatrywałam się w jego oczy, a on w moje.

buntowniczka 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz