Część 27 nowy numer

2.3K 130 8
                                    

Nie zwracałam zbyt dużej uwagi na blondyna, wzięłam ścierkę i poszłam powycierać stoliki. Zajęło mi to jakieś pięć/dziesięć minut, cały czas czułam jego wzrok na sobie. Trochę mnie to krępowało, ale nie reagowałam, musiałam udawać. Znów stanęłam za ladą, odłożyłam ścierkę i usiadłam.

- cześć.

Usłyszałam jego głos więc podniosłam głowę i spojrzałam na niego.

- cześć.

Odpowiedziałam, znów zapadła cisza, którą przerwał chłopak.

- jestem John.

Kłamstwo pierwsze. Pomyślałam

No nie ładnie tak zaczynać znajomości od kłamstwa, ale dobra muszę zacząć grać.

- miło mi Natala.

Powiedziałam i podałam mu rękę na co chłopak się uśmiechnął. Choć w sumie to on cały czas jest uśmiechnięty.

- mi również, za ile kończysz pracę?

Zapytał

Spojrzałam na zegarek na ścianie.

- za jakieś piętnaście minut, więc powinnam zaraz zamykać.

Odpowiedziałam Na dworze było już ciemnawo, tylko latarnie oświetlały uliczki.

- rozumiem, to taka aluzja, że powinienem już wyjść?

Zaśmiał się, a ja razem z nim.

- jeszcze nie, ale za chwilkę.

Znów się zaśmialiśmy, chłopak wyciągnął z kieszenia banknot i położył na blat, na początku nie zajarzyłam o co chodzi, dopiero po chili skojarzyłam, że płaci za kawę, ja to jestem nieogarnięta.

- reszta dla ciebie.

Powiedział i mrugnął do mnie, zarumieniłam się lekko.

- dasz mi swój numer?

Zapytał wstając.

- jasne, myślę że się jeszcze spotkamy.
Powiedziałam i wyjęłam z fartucha telefon, podałam mu swój numer, a on podał mi swój.

- do zobaczenia piękna.

Powiedział i wyszedł.

- do zobaczenia.

Mruknęłam pod nosem. Zdjęłam fartuch i zostawiłam go pod ladą. Poszłam do szatni, wzięłam swoją torebkę i marynarkę, po czym wstąpiłam do biura szefowej poinformować, że już wychodzę, ona uśmiechnęłam się do mnie, i pogratulowała pierwszego dnia. Wyszłam z restauracji musiałam jeszcze wstąpić do weroniki po psa. Weszłam do budynku i zapukałam do jej drzwi, usłyszałam standardowe proszę i weszłam do mieszkania.

- hej to ja, przyszłam po psa.

Powiedziałam ściągając buty

- jestem w salonie.
Krzyknęła tak jakby przestraszona?

Szybkim krokiem weszłam do pomieszczenia i myślałam że padnę ze śmiechu, dziewczyna siedziała nieruchomo na sofie, a kiler głowę miał opartą o jej uda, dziewczyna była przerażona, a ja nie mogłam przestać się śmiać.

- nie śmiej się, tylko zabieraj tego potwora.

Krzyknęła na mnie, a ja dusząc w sobie śmiech zawołałam go, gdy pies mnie usłyszał od razu wstał i merdając ogonem podbiegł do mnie, pogłaskałam go po pysku i grzbicie. Pogadałam jeszcze chwile z przyjaciółką, po czym żegnając i dziękując jej wyszłam z jej mieszkania, owinęłam sobie łańcuch w okół ręki, aby pies wrazie czego nie żucił się na nikogo, nie zakładałam mu kagańca, tylko schowałam go do torebki(oczywiście kaganiec nie psa) jest już ciemno, a różne typy kręcą się o tej poże, w razie czego wole być ubezpieczona. Przeszłam kawałek gdy zadzwonił mój telefon, od razu odebrałam

buntowniczka 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz