1.

564 22 15
                                    

Obudziłam się w jakimś pomieszczeniu . Wygląda na bibliotekę. Jest tu masa książek i na samym środku pod oknem stoi biurko. Dośc duże więc stwierdziłam , że to nie biblioteka tylko jakiś gabinet. Po chwili dostrzegłam siedzącego pod drzwiami na podłodze chłopaka z goglami.
Wyglądał dość dziwnie ...
To wzbudziło moje podejrzenia. Kiedyś czytałam o tej no ten Creepypaście , a on jest bardzo podobny to Ticci Tobiego , aż za bardzo. Po chwili wstał i wyszedł zostałam sama. Przez chwile siedziałam na skórzanej sofie. Po chwili do pokoju wszedł ... Nie uwierzycie. ON ! Wysoki na dwa metry , ubrany w czarny garnitur z czerwonym krawatem mężczyzna. Jedyne co było nie chalo to to , że nie miał twarzy.

- Sle .. Slen ... Slenderman

Wyszeptałam i szybko przesunełam się na koniec kanapy.

- Tak dziecko , jestem Slenderman.

Powiedział tylko , że nie na głos tylko w mojej głowie.

- Ja ja ja ja nie w-wiem co powiedzieć.

- Posłuchaj , zerwałaś jedną z mych kartek. To dało mi sygnał włuczącej się po lesie osoby. Wysłałem jednego z moich Proxy aby to sprawdził a on znalazł Ciebie.

- Ja bardzo przepraszam proszę pana , nie chciałam.

- Dziecko to nie twoja wina. Ona mają takie działanie. Jak widzisz jedną z nich to nie myślisz o tym czy ją zerwać czy nie , a twoje ciało i tak ją zrywa.

- I co teraz ze mną będzie ? Czytałam, że jak ktoś zrywa kartkę umiera .... Czy ja ... Ja też będę musiała ??

- Nie. - Odpowiedział. Troszkę mnie to zaskoczyło - Nie wyglądasz na osobę sprawiającą problemy dlatego zamkeszkasz z nami. Nie masz innego wyjścia.

- Aaaa ... Ale ... - nie dokończyłam bo mi przerwał.

- Dbamy o dyskrecję , zrozum nie możemy Cię puścić tak po prostu. Zgubiłaś się w lesie. Nie przytomna byłaś już tydzień.

Że co ?! Byłam nie przytomna tydzień? !?!?

- Dobrze proszę pana.

- Nie mów do mnie 'pan' mów po prostu Slender.

Po czym odwrócił się i chcial wyjść ale coś mu przeszkodziło.

- Tak zapomniałbym. Toby zaprowadzi Cię do pokoju ale najpierw oprowadzi po rezydencji i zapozna z resztą. W końcu mieszkasz z nami.

I wyszedł. A do pokoju wszedł Toby. Tak jak wcześniej wspomniałam chłopak z goglami to on. Okazało się to być prawdą , nie przypuszczeniami.

- Cześć ... Jestem Toby.

Przedzstawił się trochę zawstydzony.

- Ym cześć ja mam na imię Anabell.

Chłopak przeciągnął gogle na włosy , tak właściwie to na kaptur od bluzy który miał na głowie i ściągnął to 'coś' co miał na nosie i ustach. Mimo mego zdziwienia ukazał mi się normalny chłopak.

- Dobra , choć. W końcu muszę Cię oprowadzić po domu. I poznać z resztą ekipy. A to może trochę zająć.

- Okej.

I tak wyszliśmy z gabinetu i skierowaliśmy się w stronę schodów. Korytarz był bardzo długi i wogle nie było w nim pomieszczeń prócz tego gabinetu. Zeszliśmy po schodach pięto w dół i ukazał się taki sam korytarz , tylko miał drzwi. W sumie tam też były drzwi , tyle tylko tu było ich więcej.
Poszliśmy prosto a Toby zaczoł opowiadać .

- Na tym piętrze są pokoje Killerów.
Tu jest pokuj Niny. Tu Jane a tam Jeffa.

*Pięto niżej.

- Tu są pokoje Laughing Jack'a, Laughing Jill , Eyeless Jack'a i Bena Drowned.

*Kolejne piętro niżej

- Tu pokoje Clockwor , Sally Wiliams i Liu.
A tam na końcu jest twój. Puźniej Cię do niego zaprowadzę.

Zeszliśmy znowu piętro w dół tym razem nie było pokoi tylko salon. Jakiś elf siedział i grał na pleyce. Nie zwrócił na mnie uwagi.
Ale salon był tak zrobiony , że obok była kuchnia , jadalnia i drzwi wyjściowe.
Po łazience ani śladu.
Toby stanoł na srodku salonu , zasłaniając blondynowi jego telewizor i zaczął wszystkich wołać. Po chwili ekipa była w salonie.

- Posłuchajcie to jest Anabell. Od dziś będzie z nami mieszkać. Tak powiedział Operator.

- Uuu ale super ! - powiedział chłopak o czarnych włosach i wiecznym uśmiechem. Reszta stała w ciszy i przyglądała się mi.
Podeszła do mnie mała dziewczynka.

- Cześć ja jestem Sally.
Ten z wiecznym uśmiechem to Jeff , tamten elf to Ben ta z zegarkiem w oku to Clockwor ta para klaunów to Jill i Jack tamten z niebieską maską to Jack , tamta z różowym pasemkiem to Nina a ta obok to Jane ten z goglami to Toby obok nieg to Liu. Brakuje nam tylko Hoodiego i Masky'ego ale oni są na misji i tak szybko nie wrócą - Gadała jak najęta , dobrze , że zrozumiałam. Od razu ją polubiłam. Tylko kto to ten Msky i Hoodie ? Nie widziałam ich pokoju.

- Oj Sally. - Mruknął Toby.
Po chwili wszyscy się rozeszli , Ben oczywiście wrócił do grania. Postanowiłam spytać Bruneta o Masky'ego i Hoodiego.

- Toby kto to ten Masky i Hoodie ??

- To są Proxy. Z resztą tak jak ja, pewnie nie wspomniałem o naszym pokoju. Otóż on jest obok gabinetu Operatora czyli Slendera. Mogłaś go nie dostrzec bo drzwi często znikają. Trzeba tylko pomyśleć imie jednego z nas i od razu je widać. My oczywiście nie musimy tak robić po prostu wchodzimy kiedy chcemy. Drzwi przy tym nie potrzebne.

- No dobra. Zaprowadzisz mnie do mojego pokoju ?

- Oke.

Po chwili byłam w moim pokoju. Teraz wiem dlaczego nigdzie nie było łazienki. Każdy ma ją osobno. To też tłumaczy dużą odległość między dzwiami.

Usiadłam na łużku i spojrzałam na zegar wiszący na ścianie na przeciw. Prawie dwudziesta pierwsza. Postanowiłam iść spać. Przykryłam się kocem i po chwili już spałam.

Creepypasta Powraca.../Jebane Proxy/...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz