16.

180 7 6
                                    

An

Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział mi Toby. Tylko ja nie mogę zrobić tego Clocwork. Ona się załamie.

Siedziałam wtulona w chłopaka. Nagle podniosłam głowę wyżej i spojrzałam w jego dębowe oczy. Śliczne były. Mimo iż zdarzył założyć chustę widziałam rumieńce na jego policzkach. Oparłam głowę o ramię brązowo-włosego i spojrzałam w stronę stawu.

Ujrzałam tam coś. Mianowicie sylwetkę jakiejś postaci. Posturą przypominała dziewczynę. Nie wiem nie jestem pewna. Słońce zdążyło już zajść. Mimo braku światła. Widziałam wszystko dokładnie. Szkoda że nie na większe odległości.

Nie powiedziałam nic Tobiaszowi.

Po chwili postać rozmyła się w odmętach lasu. Zaniepokoiło mnie to.

- An.

- Tak ?

- Coś się stało , że tam tak patrzysz ?

- Nie .. nic..

- Wracajmy już do rezydencji , ciemno już.

- Dobrze.

Pomyślałam o moim pokoju. Zamknęłam na chwilę oczy a gdy je otworzyłam doznałam szoku. Nie byłam już w lesie tylko we wspomnianym wcześniej pomieszczeniu. Tobiego nie było. Znów zamknęłam oczy. Pomyślałam o chłopaku. Otworzyłam je i znów byłam obok niego.

Co tu się do cholery odjebało ? Przecież ja powinnam to zrobić co najwyżej przez lustro a nie za pomocą myśli. Chyba muszę poważnie porozmawiać ze Slendim.

Toby stał i wpatrywał się we mnie z niemałym zdziwieniem. Próbowałam coś do niego powiedzieć ale ten stał jak słup. Masakra. Podeszłam do chłopaka i zsunęłam mu chustę. Dałam mu buziaka. Odsunęłam się a ten w końcu się ocknął.

- An .. jak ty mnie do cholery sparaliżowałaś ??? I jakim cudem wyparowałaś i się nagle pojawiłaś ???!!

- Że co proszę ?!

- No tak !

- Dobra spokojnie .. Ja sama nie wiem jak to zrobiłam. Po prostu pomyślałam.

- Uznajmy , że Ci wierzę.

- Choć .. musze iść poważnie porozmawiać z operatorem.

W ten oto sposób udaliśmy się do domu. Jednak coś było nie tak. Droga powrotna wyglądała zupełnie inaczej niż jak szliśmy wcześniej. Dotarło do mnie po pewnym czasie że idziemy w kółko.  Zaczęłam się bać.
Złapałam mojego towarzysza za rękę i mocno ścisnęłam. Spojrzałam mu w oczy i powiedziałam lekko zachrypniętym głosem ' Toby idziemy w kółko ... Już trzeci raz mijamy te przeklęte drzewo z napisem " Nie dasz rady .. nie wyjdziesz." O co tu chodzi ? Boję sie '. Lecz odpowiedziała mi cisza.

Dębowo-oki patrzył na mnie jakby chciał coś powiedzieć. Lecz nic nie usłyszałam.
Kurwa .. pewnie znowu go sparaliżowałam.

Zrobiłam tą samą czynność co wcześniej i Toby powrócił do świata żywych [poczujcie ten sarkazm].

- Queen , ja wiem że idziemy w kółko. Nie wiem o co tu chodzi , ale przydała by się twoja magiczna sztuczka z teleportacją.

- Spróbuję.. - wydutkałam po cichu.

Złapałam go za rękę i pomyślałam o salonie.
Poczułam dziwne uczucie. Otworzyłam oczy i rzeczywiście tam byliśmy.

Jednak coś było nie tak. Czułam jak coś ciepłego spływa mi po brzuchu. Spojrzałam w to miejsce i ujrzałam szkarłatną ciecz. Wydobywującą się z rany zadanej przez nóż. Popatrzyłam na wszystkich zebranych i osunełam się na ziemię.

Dotarło do mnie , że zostałam śmiertelnie okaleczona. Teraz widziałam tylko mroczki przed oczami. Później ciemność. Poczułam pustkę. Ulgę. Czy tak się umiera ? Błogie to uczucie.

L.J

Siedziałem sobie spokojnie w salonie i tak o z dupy przed telewizorem znalazła się An z jednym z proxy. Popatrzyłem na nich ze zdziwieniem a dziewczyna chwyciła się za brzuch.

Krwawiła , na dodatek mocno. W jej brzuchu było coś w rodzaju noża. Po chwili dziewczyna osunęła się na ziemię.

- Toby co jej się stało ?!- wstałem z krzykiem z kanapy.

- Ja .. ja nie wiem. An chwyciła mnie za rękę i przeniosła tutaj. Ja kompletnie nie wiem  skąd ten nóż.

- Ja jebam... Pomóż mi , trzeba ją zanieść do szefa.

- Już ..

Po tych słowach zapałem ją delikatnie pod ramiona a chłopak w kolanach. Nie zmieniając jej pozycji w obawach o bezpieczeństwo przenieśliśmy ją na nasz oddział OIOM'u.

Szybko pobiegłem po Slendera. Wbiegłem do jego gabinetu jak poparzony.

- Operatorze !!!

- Tak ??

- An .. ona...tamm.. leży...- ledwo co udało mi się cos powiedzieć ze zmęczenia.

- Gdzie leży ?

- No .. na .... Sali.. tam...gdzie...

Nie dokończyłem bo Papa się gdzieś przeniósł. Jak ja kocham jak on to robi.

Zdyszany wyszedłem z pomieszczenia i znów biegiem udałem się do An.

Wbiegłem do sali a Slender już tam był. Proxy stał i płakał nie wiedziałem co się dzieje. Lecz po chwili usłyszałem 'Za późno '
Łzy również mi napłynęły do oczu.



Creepypasta Powraca.../Jebane Proxy/...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz